Piekło i Raj

Los (a właściwie Redakcja, z którą mój los jest od prawie 50 lat związany) rzucił mnie na 3 dni do Bawarii. Mam tu do wykonania pewną misję, którą we właściwym czasie opiszę, na razie tylko kilka banalnych obserwacji.

Bawaria jest taka piękna, że każda złość na Niemców przechodzi. Wysokie do 3 tys m. góry, dookola rozległe zielone pastwiska (akurat trafiłem na sianokosy), strumienie, rzeki i jeziora, ale największe wrażenie robią domy na wsi i w malych miasteczkach – zbudowane w stylu alpejskim, pokryte drewnem; wszystko tonie w kwiatach – przed domem, pod płotem, na balkonie, na tarasie, na parkingu, w bramie, na dziedzińcu – kwiaty, kwiaty, kwiaty, podlewane, zraszane, pryskane. Dookoła krząaja się mieszkańcy, często ubrani w stroje ludowe, panie w bluzkach z bufiastymi rękawkami i w fartuszkach, panowie w kapeluszach z piórkiem.

Na tym tle łatwo rozpoznać turystę niemieckiego. Turysta pieszy jest ubrany odpowiednio do wędrówki górskiej – solidne buty, grube skarpety, na pleach nieodłączny plecak, z którego wystaje butelka z wodą, w ręku lornetka. W drugim ręku kijek do podpierania, podobny do narciarskiego, składany jak teleskop do plecaka. Jeżeli turysta jest w grupie, to wszyscy noszą identyczne koszulki. Turysta rowerowy jest bardzo osprzęcony, rower obwieszony torbami, dwie przerzutki, na kierownicy skrytka na mapę i lortnetkę, z tyłu namiot, plecak; taki rower to prawdziwa ciężarówka.

Jestem w okolicy wymarzonej do zwiedzania, niedaleko Salzburga, Innsbrucku, Koenigssee i Berchtesgaden. Bawaria to moim zdaniem – obok Prowansji – najpiękniejsze miejsce do życia w Europie. To nie tylko przyroda, ale cała kultura, sposób bycia, który – od kiedy Niemcy są demokratyczne – nie stanowi zagrożenia dla innych. Co tydzień Heimattag – dzień ojczyzny, śpiewanie piosenek i tańce.

Niestety, jest i druga strona medalu: tutaj w klinice od 5 lat przebywa mój przyjaciel, którego po latach niewidzenia przyjechałem odwiedzić. Szpital, a właściwie granica między Rajem a Piekłem, nie jest miejscem wesołym: dużo ludzi o kulach, na wózkach inwalidzkich, z plecakami lub wózkami, na których mają butlę tlenową, a z niej rurki do nosa – smutny widok, że takie miejsce cierpień i brzydoty, bo starość i choroba ładne nie są, położone jest wśród takiego piękna. Niestety, także dlatego, że to okolica ulubiona przez Fuhrera, tu mieściło się „orle gniazdo”, jego kryjówka podczas II wojny, tu też największym poparciem cieszyła się patriotyczna i nacjonalistyczna konserwa niemiecka.

Ze wszystkich stron dociera do nas współczesność, góry nie oddzielają nas od świata. Niemieckie media pełne są Grassa („Byłem ostatnim dowódcą Grassa” itp), terroryzmu (Niemcy rozważają kontrolę bagaży na dworcach kolejowych, których maja 5700), a także Adama Krzemińskiego, którego esej o Grassie znalazłem w „Die Welt”. Tak więc nawet taka oaza piękna jak Bawaria nie jest miejscem, gdzie można o wszystkim zapomnieć. Na pewno nie o Blogowiczach, których pozdrawiam tą pocztówką do poniedziałku.