Gwiazdy przed oczami

Budowniczowie IV RP bardzo się oburzają, kiedy ktoś śmie porównywać obecne czasy do rewolucji kulturalnej w Chinach, do marca ’68, do stalinizmu, a nawet do schyłku epoki weimarskiej  w Niemczech. Wszelkie takie porównania uważają za histeryczne i obraźliwe dla ofiar faszyzmu i komunizmu, jak dowodził dyżurny satyryk kraju w sobotnim kazaniu z ambony Polskiego Radia I.

Dopiero teraz mamy w Polsce wolną debatę – twierdzi nowy naczelny „Rzeczpospolitej”,  a premier J.K. z zadowoleniem mówi, że „uzyskaliśmy znaczną pluralizację mediów, której przedtem nie było. Ta pluralizacja doprowadzi jeszcze do takiej sytuacji, że różne rzeczy przedtem niemożliwe do opublikowania będą mogły się ukazać.”  Nie wątpię, że odpowiednie służby historyczne dostarczą mediom jeszcze niejeden smakowity kąsek, aczkolwiek już rzucenie na pożarcie Zbigniew Herberta i Jacka Kuronia pozwoliło mediom żyć przez kilka dni, bo ludzie to lubią, ludzie to kupią.

Media IV RP, służby oraz ich dysponenci polityczni, mają wspólny interes, idą ręka w rękę. Służby policyjno-historyczne węszą jak mogą, a im większy odkryją smród, tym bardziej są potrzebne, mogą powiedzieć: „A nie mówiliśmy?!” Im bardziej nowi ludzie kogoś „skompromitują”, im więcej zburzą pomników, tym czują się lepsi, tym więcej mogą liczyć na wdzięcznych wyborców za oczyszczenie tej stajni Augiasza jaką jest Polska.

Media, zwłaszcza te podwiązane pod IV RP, mają ucztę nie lada: czytelnicy rozchwytują te sensacje, kupują je (w podwójnym znaczeniu tego słowa), płacą żywą gotówką, a sprzedaż to dla mediów być albo nie być. Trudno nie zgodzić się z abp. Józefem Życińskim, kiedy pisze o „urynkowionej dezinformacji” oraz o „zwyczajnej pogoni za newsem inspirującej komercyjną wersję historii świata.”

Kto zapłaci za banalne odkrycie, że Kuroń był wspaniały, Herbert wielki, a opozycjoniści siedzieli w więzieniu? Nikt. Natomiast za „informację” o tym, że dzisiejszy senator cudzołożył, weteran opozycji chlał, wicemarszałek „negocjował”, nie jedno medium słono zapłaci. Trwa popyt na hańbę. Tak rozumiem zapowiedź, że będą jeszcze opublikowane różne rzeczy, które przedtem opublikowane być nie mogły. Nie mogły, bo mediom było wstyd. Teraz wstydu jakby mniej.

Abp. Życiński pisze, że gdyby takie „rewelacje”, jakie wypisują dziś ludzie o Herbercie i Kuroniu, podał autor pisujący o astronomii, to byłby uznany za ignoranta, gdyż „mylił planety z gwiazdami”. W tym właśnie rzecz, Eminencjo, że mamy nowe gwiazdy, świecą one we wszystkich programach telewizji publicznej, w Krajowej Radzie, w publicznym radiu I, II, III, w Polskiej Agencji Prasowej, a ostatnio astronomowie odkryli nową gwiazdę „Rzeczpospolitej”. To jest właśnie ten pluralizm na polskim niebie. Dlatego noc nad Polską jest taka widna, bo nad nami pełno gwiazd.

Tylko dlaczego pod osłoną nocy podrzuca się starannie dobrane dokumenty, pluje się na zmarłych i wystawia ich na sprzedaż? Dlaczego zawłaszczenie wszystkich mediów publicznych nazywa się pluralizmem? Dlaczego nowe gwiazdy rzucają takie nienawistne  światło na zachodzące Słońce? Dlaczego hunwejbini korzystają z immunitetu poselskiego dla ujadania na wszystkich, z wyjątkiem swoich panów? Przecież nienawiść jaką zaprezentowali niektórzy posłowie z komisji bankowej nie ma nic wspólnego z odnową moralną, prawem, sprawiedliwością. Przypomina nagonkę stalinowską na zaplute karły reakcji, przypomina nagonkę chińskich hunwejbinów, którzy wczorajszym autorytetom zakładali na głowy „czapki hańby” i obwozili ich ciężarówkami po ulicach, a potem – wyrzucając z pracy – wysyłali na wieś do reedukacji. Przypomina marzec 1968, kiedy każdego dnia w gazetach pojawiały się nowe nazwiska do skompromitowania, wyrzucenia, reedukacji lub emigracji.

Trudno się dziwić, że taka rewolucja-odnowa źle się kojarzy. Gwiazdy stają przed oczami.