Polska kabaretowa

Wkrótce festiwal opolski – jedna z tych imprez PRL, które przetrwały upadek systemu. Najwięcej namiętności budzi noc kabaretowa, zaniechana – jak sugeruje szef humoru państwowego, Marcin Wolski – przez III RP, a obecnie przywrócona. Żałuję, że już nie jestem związany z żadnym przyzwoitym kabaretem, gdyż dzisiejsza rzeczywistość to raj dla kabareciarzy. Tyle jest wspaniałych tematów!

Chętnie bym napisał i usłyszał „Monolog kartoflany” („One potato, two potatoes” – kto to śpiewał?) w wykonaniu Romana Kłosowskiego. A spotkanie Romana Giertycha z lekarzami w sprawie zwalczania próchnicy w szkole (chyba wśród strajkujących nauczycieli) – czyż to nie jest śmieszne? Zamiast uczyć nasze dzieci i wnuki, nauczyciele z ZNP szorują zęby. „A dlaczego babciu masz takie duże zęby? Żeby zjeść ministra!” Ileż bym dał, żeby napisać, zobaczyć i usłyszeć monolog Ireny Kwiatkowskiej (nie mówiąc o ŚP. Hance Bielickiej) w roli Ewy Sowińskiej – rzeczniczki praw dziecka. Z tą gustowną, czerwoną torebką – murowany benefis aktorki. Albo skecz o propagandzie homoseksualnej i „antypederastach”: Giertychu – Orzechowskim i Wierzejskim, w wykonaniu Pszoniaka, Fronczewskiego i Żebrowskiego. Jakże pióro swędzi, żeby napisać skecz „Przychodzi premier do banku, a w banku Mama”. A scena zbiorowa – lekcja przyrody i piosenka „Stary Darwin mocno śpi”? A sceny więzienne z życia działaczy SLD? A popisy ABW w szpitalu MSWiA? A szmoncesy w wykonaniu dyżurnych antysemitów zwalczających „Gazetę koszerną”? A herbatka pani Fotygi z panią Merkel? A rozmowy żołnierzy w mundurach, które fosforyzują w nocy, o butach, jakie szyje Radkowi Sikorskiemu jego następca – szewczyk Dratewka?

Na pewno wszystko to będzie obśmiane w Opolu. I nawet domyślam się, kto zasiądzie w pierwszym rzędzie. Będzie się z czego śmiać. Co prawda będzie to śmiech przez łzy. Cóż nam pozostaje innego?
 

PS. Świetny monolog o lustracji napisał Jerzy Pilch niecałe dwa tygodnie temu w „Dzienniku”. Nie jest to moja gazeta, więc przeczytałem z opóźnieniem, dopiero jak mi ktoś o tym wspomniał, ale tekst znakomity. Absolutnie na scenę w Opolu. I brawo, Panie Jerzy!