Oby było nudno!

0tus.jpg

Fot. Witold Rozbicki / REPORTER

No, to mamy nowy rząd! Oby był normalny i psychicznie zdrowy. I nie przynosił wstydu, jak poprzedni. Nie znaczy to, że rząd JK nie zrobił niczego dobrego, ale narobił wiele szkód i zmobilizował przeciwko sobie większość wyborców oraz opinii w kraju i za granicą. Przegrać wybory mając znakomitą koniunkturę gospodarczą, życzliwość Kościoła oraz wszystkie media publiczne i znaczną część prywatnych – to sztuka nie lada. Grudniowy kongres PiS będzie miał o czym dyskutować (jeśli dyskutanci nie zostaną uprzednio wywaleni z partii).

Istnieje takie przekleństwo: „Obyś żył w ciekawych czasach!”. Jest nadzieja, że ciekawe czasy mamy za sobą i teraz można będzie zająć się prawdziwym życiem, w tym pracą, rodziną i miłością (do której zachęca Tusk), bez nieustannego szczekania polityków oraz komentatorów, którzy od rana do wieczora zakłócają spokój. (Nie mówię o komentarzach w Internecie, bo tu każdy przychodzi z własnej woli i nie musi słuchać pp. Putry ani Pitery tylko dlatego, że w domu włączone jest radio lub telewizor.)

Do wysłuchania orędzia zabrałem się metodycznie: O 9.00 rano zasiadłem przed telewizorem, liczyłem na godzinne przemówienie, więc na godz. 11.00 miałem umówioną wizytę u lekarza. Tymczasem niespodzianka – kiedy półtorej godziny później wychodziłem z domu, premier był dopiero przy rybołówstwie oraz utylizacji odpadów. Miałem wrażenie, że pada za dużo słów, ale od początku podobała mi się filozofia i klimat: żadnej pseudorewolucji, żadnych awantur, bez odwetu, zamiast tego – zaufanie, porozumienie, dialog. Hasło „gospodarka liberalna – polityka społeczna solidarna” też mi odpowiada (aczkolwiek diabeł tkwi w szczegółach). Zapowiedzi obniżenia podatków i podniesienia wydatków traktuję raczej jako rytualne zaklęcia, bo z próżnego i Donald nie naleje. Podoba mi się idea decentralizacji i przekazania więcej władzy samorządom. Z expose wynika, że Tusk dużo się nauczył, także od swoich poprzedników oraz na ich błędach. Jego problemem jest wysokie poparcie, jakie uzyskał i które nieuchronnie będzie topniało, oraz zbyt wysokie nadzieje, jakie ludzie wiążą z jego rządem, a które nie są do zaspokojenia. Każda decyzja będzie Tuska i jego rząd kosztowała spadek poparcia.

Kiedy godzinę później, po wyjściu od lekarza, włączyłem radio w samochodzie – Tusk ciągle mówił! Tym razem o Unii Europejskiej i o tym, że nie podpisze Karty Praw Podstawowych. Nie powiem, żebym był tym zachwycony – wręcz przeciwnie, wolałbym mniej zaścianka, mniej teokracji, więcej otwarcia w dziedzinie wartości i obyczajów, ale mamy rząd centroprawicy, a nie lewicy. Tusk nie będzie może rządził spod Jasnej Góry ani z Torunia, ale Watykan i Kościół „krakowski” mogą na niego liczyć. Wbrew temu, co obsesyjnie wmawia J. Kaczyński, nie mamy koalicji Platforma – LiD – „Gazeta”, bo taka koalicja nie rezygnowałaby tak łatwo z Karty. Polacy wybrali rząd zgody i kompromisu, który nie będzie umierał za Kartę Praw, prawdę mówiąc – nie będzie umierał za nic. Czasy, kiedy to z Platformy wyszło hasło „Nicea albo śmierć” – minęły, zaś autor hasła remontuje swoje mieszkanie Krakowie.

W expose pokazał się cały Tusk – sympatyczny, elokwentny, zgodny, dla każdego miał dobre słowo, najchętniej żyłby w zgodzie ze wszystkimi i odkładał najtrudniejsze problemy. Żyć i dać żyć innym – to chyba jego motto. Ale tak się nie da. Nie dało się ominąć Karty, nie dało się nie dostrzec przewiezienia akt WSI, nie dało się zadekretować składu sejmowej komisji do spraw służb specjalnych, nie dało się utrącić kandydatury sen. Romaszewskiego, dają już o sobie znać nauczyciele, lekarze i pielęgniarki. Trudno wyobrazić sobie zmiany w mediach publicznych czy w MSZ bez decyzji personalnych, które natychmiast uznane zostaną za odwet. (Mnie np. nie podoba się nominacja p. Schnepfa na wiceministra Spraw Zagranicznych, ale trudno wszystkim dogodzić.) Dobrze, że mamy normalny rząd, wolny od obsesji, zdrowy psychicznie, daleki od paranoi, który będzie starał się konfliktów unikać, zamiast je tworzyć, dzięki czemu będzie trochę nudniej i normalnie.