Łamańce dnia

0lamaniec450.jpg

Beata Kempa (PiS). Fot. Karol Piechocki/REPORTER

We wtorek rano w Radiu TOK FM wysłuchałem rozmowy redaktora Igora Jankego z ministrem Skarbu Państwa, p. Gradem. Rozmowa dotyczyła niby prywatyzacji, ale miałem wrażenie, że faktycznie redaktor wypytywał ministra o swoich kolegów – dziennikarzy prawicowych: Co z prywatyzacją „Ruchu”? (czytaj: co u Adama Pawłowicza?). Co z prywatyzacją PAP? (Czytaj: co dalej z Piotrem Skwiecińskim?). Jak z prywatyzacją „Rzeczpospolitej”? (Czytaj: Co z Pawłem Lisickim, Piotrem Semką, Bronisławem Wildsteinem, Joanną Lichocką?). A Polskie Radio (czytaj: Krzysztof Czabański)? Może tylko ja odniosłem takie wrażenie? A może winien jest PIS, że obsadził media publiczne (i ”Rz”) swoimi ludźmi, więc pytamy „prywatyzacja”, a w domyśle – „kolega”? A może winien jest redaktor, który milczał, kiedy prowadził swoja czystkę PiS? Przypomnę, że na łamach tejże „Rz”, której redaktorem jest p. Janke, prof. Ireneusz Krzemiński – socjolog i komentator, mnie zresztą odległy – pisał:

Atmosfera ‘czystki’ pod moralnym hasłem budzi agresję, lęki i przejawy cynizmu, który na taka skalę dawno nie występował w codziennym życiu demokratycznej Polski.

Wtedy jakoś nikt w obozie władzy nie interesował się prywatyzacją mediów publicznych. Chodziło raczej o ich obsadzenie swoimi ludźmi. Kiedy z Polskiego Radia zwolniono 200 osób, a z TVP dwa razy tyle – wtedy czystki nie było. Za gwaranta niezależności TVP uchodził w prawicowych mediach Bronisław Wildstein! Kiedy J. Kaczyński zwolnił Wildsteina, wtedy odezwał się redaktor Janke:

Trudno uwierzyć – pisał – że media będą bardziej niezależne od władzy po wyrzuceniu z TVP Wildsteina.

Rzeczywiście, trudno uwierzyć, bo wtedy media były już tak niezależne, że bardziej niezależne być nie mogły.

Poza łamańcami w sprawie mediów, jesteśmy także świadkami łamańców w sprawie Rady Bezpieczeństwa Państwa. Prezydent powołał do jej składu prezesa PiS, do czego ma pełne prawo, gdyż bezpieczeństwo to sprawa również opozycji, ale dlaczego nie powołał także przewodniczącego LiD? Nie pytałbym o to, gdyby nie fakt, że PiS ma teraz w RBN dwóch reprezentantów (K&K), podczas kiedy nie ma w niej ministra Spraw Zagranicznych, marszałka Sejmu (był ministrem Obrony, więc zna się na rzeczy), ani marszałka Senatu.

Borusewicz wyraźnie prezydentowi nie smakuje – jest zbyt niezależny. Ostatnio krytycznie skomentował wystąpienie prezydenta na uroczystościach w rocznicę Grudnia ’70, kiedy głowa państwa, odnosząc się do niezałatwionych spraw z tamtego okresu, skrytykowała porozumienia 1989 r. mówiąc, że efektem zwycięstwa narodu była „nie całkowita zmiana władz”, że „zawarto pewne sojusze” – z tymi, którzy nie rządzili z polskiego nadania. Pomijam już, że bracia K. rządzili wystarczająco długo przy Wałęsie i za czasu AWS (kiedy L.K. był ministrem Sprawiedliwości), żeby rozliczyć winnych zbrodni, ale żeby uroczystości rocznicowe pod krzyżem u bram stoczni wykorzystać do przebrzmiałych porachunków politycznych – to naprawdę gorszące.

Oglądaliśmy także łamańce sejmowe w sprawie komisji do zbadania okoliczności śmierci Barbary Blidy. Posłanka Beata Kempa (PiS), która wyrasta na nowego Ziobrę (jakoś dziwnie schowanego obecnie), jak również posłanka Kruk, domagały się rozszerzenia przedmiotu badań komisji na cała aferę węglową. Obu paniom oraz ich partii wyraźnie chodzi o to, żeby komisja się udławiła („żeby polska gęś się nie udławiła” – kto z Państwa pamięta dokładnie ten cytat?).

Jeszcze a propos posłanki PiS. Pani Kempa jest oburzona, że „Newsweek” ujawnił fakt, iż jej rozmowa (kiedy był wiceministrem) z dyrektorem szpitala MSW drem Durlikiem była nagrana. – To niezgodne z prawem! To są materiały śledztwa – woła zaskoczona. Podzielam oburzenie posłanki, przecieki z prokuratury są naganne, ale czym karmiła nas IV RP, jak nie nieustannymi przeciekami? Czym był Marriott show, jak nie jednym wielkim przeciekiem zatwierdzonym przez prokuraturę? Szkoda, że pani minister Kempa nie biła wtedy na alarm.

Dziś uroniłbym dla niej łezkę.

Byliśmy także świadkami łamańców w sprawie terminu wycofania z Iraku. Prezydencki minister Kamiński powiedział, że prezydent (zwierzchnik sił zbrojnych – co minister podkreśla wężykiem na każdym kroku), jest przeciwny wycofaniu polskich wojsk w 2007 r., zwłaszcza w I połowie. Kiedy rząd wykonał krok w stronę prezydenta i zaproponował termin 31 października, okazało się, że minister nie wyraził się precyzyjnie. Teraz prezydent znalazł się w sytuacji przymusowej i nie może nie podpisać wniosku rządu bez wielkich kosztów politycznych. Wiec będzie „kompromis” – no, i dobrze. (To jest taki „kompromis”, jak kompromisem jest ustawa antyaborcyjna.)

Na marginesie wskażę jeszcze jeden łamaniec. Już wiadomo (mówił o tym min. Klich w „Kropce” Olejnik), że część sprzętu polskich żołnierzy pozostanie w Iraku. To rozsądne i zrozumiałe. Natomiast nie podoba mi się, że krytycy szybkiego wycofania Hiszpanów z Iraku na każdym kroku mówią, że Hiszpanie „uciekli i porzucili sprzęt”. Łamaniec polega na tym, że kiedy socjaliści hiszpańscy zapowiadali wycofanie i decyzję spełnili nazajutrz po objęciu władzy, to była „ucieczka i porzucenie”, a kiedy wycofuje się kontyngent polski, to mamy do czynienia z przemyślanym przekazaniem władzy i sprzętu naszym irackim przyjaciołom.

To tyle łamańców na dzisiaj.