Prima Aprilis?

Czy to jawa czy sen? W kiosku z gazetami wywieszony tygodnik „Wprost”, na okładce wielki tytuł „Koniec Kaczyńskiego?”. – E, pomyślałem sobie – to chyba numer primaaprilisowy. Zmiana czasu, zmiana kalendarza, zmiana faworyta – wszystko jest możliwe. Kupiłem gazetę codzienną, a tam artykuł Jana Wróbla „Czas odwołać prezesa PiS. Kaczyński ciągnie partię w stronę kolejnej porażki”. Byłażby to „Trybuna”? Albo – nie daj Boże – „Wyborcza”? Własnym oczom nie wierzyłem, ale w ręku trzymałem „Dziennik”, o którym – kiedy powstał zaledwie niecałe dwa lata temu – mówiono, że to najlepszy podarunek koncernu Springera dla PiS. A dziś prezes PiS uważa, że „Dziennik” zapisał się do Platformy. Herr Springer i Herr Donald idą ramię w ramię – jak by powiedział nieoceniony poseł Karski, do niedawna wiceminister dyplomacji.

Co się w tej Polsce wyrabia? Media, które jeszcze rok – półtora roku temu płynęły na krążowniku „MS. Jarosław Kaczyński”, dziś biją na alarm, że krążownik idzie na dno. Co się takiego stało, że w ciągu zaledwie jednego roku zapatrzone w Kaczyńskich gazety (- Najlepszy prezydent i najlepszy premier – głosiły), dziś przejrzały na oczy? Jan Wróbel, jeden z bardziej oryginalnych publicystów „Dziennika”, apeluje do posłanek i posłów PiS:

Kiedy wreszcie pozbędziecie się Jarosława Kaczyńskiego? Macie ogromny potencjał, ale źle dobranego lidera.

Przecierałem oczy ze zdumienia. Czyżby to był Prima Aprilis?

Czytajmy dalej: Prezes chce zaciągnąć swoją partię „w stronę kolejnej porażki. Jesteście przystawką poświęconą dla dobra brata”. Atak prezesa Kaczyńskiego na traktat lizboński „dla wizerunku PiS to ruina”. Wojna o traktat „daje jednak prezydentowi okazję do mediacji między politykami PO i PiS, a zarazem przypomnienie swojego wizerunku twardego obrońcy interesu narodowego. Prezydentowi poprawią się notowania. „Waszym kosztem, drodzy parlamentarzyści i działacze partii, która zgubiła busolę. PiS nie jest już partią prawicy, lecz zapleczem Kaczyńskiego” – ostrzega Jan Wróbel.

PiS, jeszcze kilka lat temu – zdaniem red. Wróbla (bo nie moim) – otwarty na realia, „Dzisiaj fałszuje rzeczywistość”. JK i jego otoczenie „sięgnęli po najbardziej banalne chorągiewki łże-prawicy”: bicie na trwogę przed niemieckim imperializmem, nagonka na ludzi bogatych, regres prawicowej oferty, skupienie uwagi na małżeństwach homo zamiast na rozwodach hetero, obrażanie Władysława Bartoszewskiego, „strzelanie z polskiej armaty do ‘niemieckich mediów’ (przypomnijmy, kto jest wydawcą „Dziennika” – Pass.) i infiltrowanych przez agenturę dziennikarzy, dlaczego walczy z telewizją (polityk XXI wieku!)”. Reperowanie III RP „pozostało – według red. Wróbla – propagandowym mitem”. W konkluzji czytamy, że „Takie PiS, PiS Kaczyńskiego, nie służy Polsce, a prawicę wprost dławi”. Konserwatywna prawica w Polsce „tchórzy, nie podejmując próby wymiany” prezesa Kaczyńskiego.

Uff! Żakowski by tego lepiej nie napisał, Michnik by tego celniej nie ujął, Paradowska by tego bardziej precyzyjnie nie zanalizowała. Artykuł zilustrowany jest fotografią z podpisem: „Jarosław Kaczyński w Skrzydłowie po przejściu trąby powietrznej, 2007 r.” Wystarczy posłuchać organów IV RP, żeby usłyszeć, że trąba powietrzna przeszła również nad prezesem. Wczoraj – idol prawicy, dzisiaj – jej balast. Wczoraj – genialny strateg, dzisiaj – polityk krótkowzroczny. Wczoraj – idealista wierny swoim ideałom, dzisiaj – cynik, który poświęca własną partię dla reelekcji brata. Wczoraj – źródło prawdy, dzisiaj – fałszerz rzeczywistości. Wczoraj – konstruktor, dzisiaj – destruktor. I to wszystko zaledwie w ciągu kilkunastu miesięcy.

Artykuł Jana Wróbla dał mi dużo satysfakcji. Od początku nie miałem do J.K. przekonania i na tym blogu nie szczędziłem mu razów już prawie od dwóch lat. Okazuje się, że ci, którzy od początku nie wierzyli w geniusz JK, od początku przestrzegali przed oddaniem władzy jemu i jego partii, to nie były złogi PRL, układ, wychowankowie moskiewskich uczelni, spadkobiercy KPP, potomkowie Bermana i Bieruta, agenciaki, „pracownicy mediów” działający w interesie Rosji i Niemiec, wykształciuchy, milionerzy (chciałbym!) i łże-inteligenci, ale krew z krwi, kość z kości publicysta prawicy. Nie żaden Vogel, ale prawdziwy Wróbel.

Chyba że to jest jednak Prima Aprilis „Dziennika”. Jeśli tak, to – przyznaję – dałem się nabrać.

***

PS. Drodzy Blogowicze, przez kilka dni (tydzień?) nie będzie nowych wpisów, ale to nie z lenistwa. Raczej inwentaryzacja, albo „wyszłem” po towar.