Mister Twister – były minister

Były wiceminister Spraw Zagranicznych Witold Waszczykowski to prawdziwy Mister Twister polskiej dyplomacji. Dziesięć lat temu został odwołany ze stanowiska zastępcy stałego przedstawiciela RP przy NATO i zesłany na egzotyczną placówkę do Iranu (w porównaniu z NATO w Brukseli dla zawodowego dyplomaty to zesłanie), ale i tam zdołał podpaść i został odwołany. Szkoda, że „Newsweek”, któremu teraz W.W. udzielił bombowego wywiadu, nie zapytał swojego rozmówcy za co go odwoływano. Kiedy PiS doszedł do władzy, nastąpił upragniony awans i W.W. został negocjatorem tarczy z USA, a po ostatnich wyborach musiał wybierać pomiędzy PiS a Platformą. Wybrał to pierwsze, a Donald Tusk w ramach swojej polityki miłości, pozostawił W.W. w roli negocjatora. Teraz Tusk ma za swoje.

Ale czara się przepełniła i W.W. został odwołany. Z lektury wywiadu można odnieść wrażenie, że Waszczykowskiemu bardzo bliskie jest stanowisko amerykańskie. Oto fragmenty: „Dla Amerykanów naturalne jest, że gdyby doszło do zagrożenia Polski – choćby ze strony Rosji – to rozpoczynają działania prewencyjne.” (Co to znaczy „naturalne” – czy to jest gdzieś zapisane?). „Gestem dobrej woli z ich strony jest zgoda na czasowe stacjonowanie rakiet Patriot w Polsce. (…) Obsesją (Sikorskiego) jest kwestia odszkodowań. (…) Amerykanie nie rozumieją zatem, dlaczego mieliby zgodzić się na płacenia za straty powstałe w wyniku użycia tarczy w obronie Polski. Ale i tak posunęli się daleko. (…) To lepsza oferta niż ta, na która zgodzili się Czesi. (…) Jeśli nie podpiszemy umowy teraz, jest duże niebezpieczeństwo, że nie podpiszemy jej nigdy.”

Gest dobrej woli, osunęli się daleko – krótko mówiąc, Mister Twister zachwala ofertę amerykańską, a nawet szantażuje, jak w znanej piosence „It’s now or never”. Mało tego, W.W. zdradza smakowite dla PiS kulisy: Bush nie chciał rozmawiać z Tuskiem, więc rozmawiał z nim Cheney i powiedział coś w rodzaju „Take it or leave it”, Tusk i Sikorski uważali, że nie do przyjęcia jest taki projekt, który przez opinie publiczną może zostać odebrany jako sukces prezydenta itp.

Zachowanie min. Waszczykowskiego jest karygodne i zawstydzające. W trakcie negocjacji zdradza ich szczegóły i daje upust swojej frustracji. Mógł to przecież zrobić PO zakończeniu rokowań. Zachował się jak człowiek małego formatu, który po odwołaniu nie chce zaczekać w Kairze na swój comeback, tylko od razu szykuje sobie posadkę na dworze prezydenta. Wcale nie wykluczam, że Tusk i Sikorski brali od uwagę polityczne skutki negocjacji na krajowej giełdzie politycznej – u polityków to chyba odruch warunkowy – ale W.W. nie przedstawił na to dowodów. Sam natomiast kolejny raz gra pod prawicę, a mając do wyboru dwie jej odmiany, wybiera tę bardziej radykalną.

Cóż, to prawo każdego polityka i obywatela, ale nie dyplomaty czy oficera w służbie czynnej. Swoim postępkiem Witold Waszczykowski źle przysłużył się sprawie polskiej. Gdyby wszyscy polscy negocjatorzy poszli jego śladem, Polska zostałaby rozbrojona.