Wściekła profesura

Krwawy odwet, jaki Rosja wzięła na Gruzji, przyspieszył porozumienie polsko – amerykańskie w sprawie tarczy. To niedobry obrót sprawy dla Rosji Putina, która będzie miała pod swoim bokiem amerykańskie instalacje, bazę i żołnierzy. Trzeba zgodzić się z Rosją, że mówienie o tym, jakoby tarczę budowano przeciwko tzw. państwom zbójeckim, tj. Irakowi lub Korei Północnej, było przejawem zwykłego zakłamania. Od początku było wiadomo, że tarcza budowana była dla obrony przed atakiem z Rosji. Warto może zastanowić się, na ile Rosja jednak jest państwem zbójeckim? Na ile wielkie mocarstwa w ogóle pozwalają sobie na metody, które dla normalnego kraju są nie do przyjęcia? Jak na razie, mocarstwa bez krępacji uciekają się do użycia siły, kiedy uznają swoje interesy za zagrożone. Rosja w Czeczenii i w Gruzji, Chiny w Tybecie, Stany Zjednoczone w Iraku i w Afganistanie – wszystkie te mocarstwa nie zawahały się przed okrucieństwem.

Spośród tych mocarstw najbardziej obliczalne i rozważne wydają się dziś Chiny – świadczy o tym ich polityka wobec Tajwanu i Hongkongu. Dopiero kiedy stanęły wobec groźby secesji Tybetu – uciekły się do pacyfikacji. Kreml mógłby wykazać więcej umiaru, nie wykraczając poza obronę swojego stanu posiadania w Osetii, który i tak nie jest uznawany przez opinię międzynarodową. Poczuł się jednak w swoich ambicjach dotknięty przez Zachód, który najpierw uznał niepodległość Kosowa (Czy Osetyńcy są gorsi od Kosowarów? – pyta Kreml), a potem nie powstrzymał Saakaszwilego. Rosja nie zareagowałaby tak gwałtownie, gdyby pogodziła się z rozpadem imperium, z przegraną w Zimnej Wojnie, z utratą statusu jednego z dwóch supermocarstw i zajęła się swoim własnym rozwojem.

Zamiast uznać realia, Putin kontynuuje rywalizację ze Stanami Zjednoczonymi. Patrząc przez okulary Putina, Rosja ponosi porażkę za porażką – Ameryka i jej sojusznicy otaczają Rosję od Norwegii, przez Europę Wschodnią (z widocznym zaangażowaniem rolą Polski), Turcję, Bliski Wschód, poprzez niesforną Gruzję, i dalej na Wschód po Pakistan, Koreę Płd., aż po Japonię. Rosja Putina czuje się okrążona i przerażona możliwością dalszego kurczenia się swoich wpływów, zarówno na obecnym (Czeczenia), jak i na byłym (Osetia) terytorium, widzi w tym – nie bez powodów – udział Stanów Zjednoczonych oraz islamu.

Byłoby źle, gdyby w Polsce przeważyło myślenie w stylu „co jest złe dla Rosji – jest dobre dla Polski”. Rosja także powinna zrozumieć, że jeżeli nie ma agresywnych zamiarów wobec Zachodu, to tarcza nie będzie jej przeszkadzać. Amerykanie i Polacy proponują wszak Rosjanom wzajemne inspekcje. W Polsce są jednak niestety także chętni do rozniecania histerii antyrosyjskiej, która nie jest nam do szczęścia potrzebna. Pochodzą oni zarówno z prawicy, jak i z lewicy. Dawny członek partii, a nawet egzekutywy PZPR (ci są najbardziej gorliwi) , profesor Paweł Wieczorkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego, mówi w „Newsweeku”, że porównanie Putina do Hitlera jest uprawnione, ponieważ system panujący w Rosji wywodzi się z KGB – organizacji tak zbrodniczej jak Gestapo. Zamachy w teatrze na Dubrowce i w Budionnowskim były – jego zdaniem – zorganizowane przez służby rosyjskie („wiemy to od Litwienienki” – mówi historyk, który powinien być sceptyczny wobec źródeł). „Zwierzęta w cyrku można tresować, dopóki nie skosztują ludzkiego mięsa. Z Rosją jest podobnie” – twierdzi profesor.

Profesor (!) Wieczorkiewicz mówi to tego samego dnia, kiedy kanclerz Merkel powiedziała dokładnie coś odwrotnego, mianowicie, że „Gruzja będzie członkiem NATO, ponieważ Gruzini tego chcą”. Modny na prawicy historyk (w końcu „Newsweek” nie zamieszcza wywiadów z byle kim) porównuje Putina do Hitlera i Rosjan do zwierząt. I tak mówi profesor Uniwersytetu Warszawskiego. To świadczy o tym, jak prostackie rozumowanie i język nas otacza. Dziś Rosja i Rosjanie nie pomagają bronić swojego dobrego imienia, jak słychać, naród rosyjski stoi murem za Putinem, liberałowie typu zachodniego stanowią zaledwie garstkę, ale w obronie Polski i kultury politycznej należy się przeciwstawić wściekłej profesurze.