Grajdoł w natarciu

W Brukseli strona polska uzyskała wiele, choć znacznie poniżej swoich apetytów.

Rada Europejska – zwołana z inicjatywy polskiej – jednak się odbyła, do Moskwy wysłano sygnał, że Osetia, Abchazja i Gruzja to nie jest wewnętrzna sprawa Rosji, ponowiono apel o wycofanie wojsk rosyjskich (który pozostanie bez echa, jako apel bezsilnych), odłożono rozmowy Unia – Rosja do czasu wycofania wojsk, prezydent Kaczyński liczy na kolejny szczyt unijny 15 X jeśli Rosja nie spełni warunków, ale chyba się przeliczy.

Dla pełnego obrazu Rady Europejskiej warto przeczytać, co na tym blogu pisał(a) wczoraj NeferNefer. W wiadomościach telewizji flamandzkiej „een” w Belgii mówiono szeroko o Radzie Europejskiej, pokazano wypowiedzi lub migawki z udziałem Sarkozy’ego, Barroso, Merkel, premierów Belgii i Estonii (!), a o naszych liderach w regionie, autorach licznych inicjatyw – ani słowa. Więc chociaż nasza drużyna wystąpiła w Brukseli w najmocniejszym składzie, to jednak nie przez wszystkich została dostrzeżona.

Po powrocie do kraju, politycy znów wdepną w nasz swojski grajdoł, w którym najważniejsze jest zniszczyć innych, sypnąć im piaskiem w oczy. Minister Nowak (prawa ręka premiera!), mówił, że prezydent wpycha się do polskiej delegacji. Za tę wypowiedź minister powinien zostać przywołany do porządku, ale premier tego nie uczynił, prawdopodobnie dlatego, że sam powiedział, iż Sikorski leci do Tbilisi pilnować prezydenta, a ponadto sam ma wiele siniaków od ciosów ze strony prezydenta, który potrafi odezwać się arogancko, mówiąc np. że Sikorski podczas wyprawy do Lizbony „może się czegoś nauczył”.

Politycy nasi są jednak formatu kieszonkowego. Kto ma wątpliwości – powinien przeczytać przemówienie Baracka Obamy w Denver, na konwencji Demokratów. To jest poziom dla naszych polityków (oraz ich ghost-writerów) nieosiągalny. Nie brakło tam złośliwości pod adresem republikańskiego rywala, ale nie było chamstwa, a przede wszystkim było coś znacznie więcej. Wbrew temu, co sądzi jedyny amerykanista w Polsce, prof. Zbigniew Lewicki, kandydat demokratów to nie jest tylko zwierze medialne. (Nb. przed polską nauką stoi zadanie wykształcenie choćby jeszcze jednego amerykanisty, który dla odmiany nie byłby z Partii Republikańskiej i też mógłby występować w mediach). Obama nie jest taki doświadczony jak jego rywal, ale to jednak klasa, nie urodził się wczoraj i też ma ładną kartę, a nie tylko ładną żonę.

Po powrocie z europejskich salonów, polscy politycy wracają do naszego grajdoła, a tutaj w najlepsze szaleje polskie piekło. Niech się „Gustaw” schowa. Na pogrzebie prof. Geremka – buczenie i gwizdy. Na obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego – profanacja cmentarza, buczenie i gwizdy pod adresem m.in. Władysława Bartoszewskiego. Na uroczystościach 31 sierpnia w Gdańsku, prezydent nie raczy wspomnieć Lecha Wałęsy, a publiczność usiłuje wygwizdać i wybuczeć marszałka Borusewicza – jednego z najważniejszych inicjatorów strajku w stoczni. Dziwna to akademia „ku czci” bez udziału głównego autora sukcesu. „Są w ojczyźnie nie rachunki krzywd”, ale w taki dzień panowie z prezydentem na czele powinni wznieść się ponadto.

Niech mi nikt nie mówi, że wart Pac – pałaca, że to z powodu niedokończonej rewolucji, przekłamanej historii, że to mszczą się grzechy III RP. Dla mnie to chamstwo, ta brutalność, ta „bolszewizacja”, a ja bym dodał „nazyfikacja”, to nie margines polityczny, zwieziony autokarami Radia Maryja, to dalszy ciąg wybuczenia Wałęsy w majestacie prawa z rejestru prześladowanych i inwigilowanych, to post scriptum do książki dyżurnych historyków, to dalszy ciąg polityki historycznej, wedle której Powstanie Warszawskie było zwycięskie, bo pochłonęło 200 tysięcy istnień ludzkich, a Okrągły Stół i III RP były klęską, bo były bezkrwawe i „liberalne”. To ofensywa prawicy narodowej i solidarnej po swojemu, która chce opanować polski grajdoł.