Farsa

Jak wiadomo z mediów, a także z naszego bloga („Zemsta”, 10 XI 2009), znany aktor Andrzej Seweryn odmówił przyjęcia nagrody im. Zbyszka Cybulskiego, przyznanej mu przez Fundację „Kino”, jako zadośćuczynienie za role i nagrody, których nie otrzymał w PRL z powodów politycznych. Obok Seweryna, nagrodę otrzymali jeszcze Joanna Szczepkowska (która właśnie się odezwała, polemizując z Sewerynem) i Bogusław Linda. Ale po kolei…

AKT PIERWSZY. Fundacja „Kino” przyznaje nagrodę specjalną pokrzywdzonym aktorom, w ramach szeroko pojętej akcji demaskowania i naprawy krzywd wyrządzanych przez komunę. Zdaniem Jury, laureatom należy się nagroda, ponieważ nie otrzymali jej w czasach PRL, zapewne z powodów politycznych. W ramach prześladowań za ich przekonania, nie byli także – zdaniem Fundacji „Kino” – obsadzani na miarę swoich talentów. Nagroda jest więc aktem sprawiedliwości dziejowej wobec represjonowanej trójki. (Brawa).

AKT DRUGI. Seweryn, wybitny aktor, związany z KOR i z opozycją demokratyczną (trafił nawet do więzienia w 1968 r. za protest przeciwko inwazji na Czechosłowację, od 1976 r. związany z KOR), chyba pierwszy polski aktor przyjęty do zespołu Comedie Francaise, odmawia przyjęcia nagrody. W liście otwartym pisze, że nie mógłby przyjąć nagrody „za prześladowanie na polu artystycznym z powodów politycznych”. Przypomina, że do 1979 r. zagrał – wraz z czołówką polskich artystów – w 13 filmach i w 50 przedstawieniach Teatru Telewizji TVP i wraz z teatrami i ekipami filmowymi odwiedził kilkanaście krajów Wschodu i Zachodu. „Brawo!” napisałem po tym geście na niniejszym blogu, nie dlatego, że w PRL nikogo nie represjonowano, ale ponieważ dzisiaj coraz więcej jest represjonowanych i prześladowanych, którzy wystawiają piersi do odznaczeń. (Brawa).

AKT TRZECI. Na łamach „Wysokich Obcasów” zabiera (6 XII) głos Joanna Szczepkowska, świetna aktorka i felietonistka (ma też osiągnięcia literackie), osoba, która obwieściła całemu światu, że komunizm w Polsce upadł. Decyzja Seweryna postawiła ją w trudnej sytuacji. Nie była bardziej „prześladowana” niż on. Jeżeli nagrodę odbierze – wyjdzie na konformistkę, która boi się odmówić jury i tym samym przyznać, że w PRL była doceniana i obsypywana nagrodami, których ma cała półkę i teczkę. Jeżeli odmówi – stanie się naśladowczynią Seweryna, uczyni to pod presją jego decyzji, a także przyzna, że przed 1989 r. nie działa jej się krzywda. Prawdziwa „Antygona”. Tragedia antyczna: Tak źle i tak niedobrze. Aktorka decyduje się nagrodę przyjąć, ale tłumaczy się niepotrzebnie i niezręcznie. Przyznaje, że „w głębokiej komunie” otrzymała wiele nagród. „Oczywiście, za komuny z odbieraniem ich zawsze łączyło się poczucie absurdu i wahanie. Trochę miękkie nogi. Odbierać? Nie odbierać? Nagrody były częścią naszego PRL-owskiego życia, a wobec świadomości, że to się nigdy nie skończy, staraliśmy się żyć ‘normalnie’”. Z nagrodami –pisze dalej Szczepkowska – jest tak, że „nie wiemy o tych, których nam nie przyznano, a więc przyjęłam do wiadomości, że jakaś moja kandydatura za komuny przepadła z powodów politycznych (…)”

W zakończeniu Pani Joanna wypuszcza żądło od adresem Seweryna. Pisze o nim litościwie per „utalentowany kolega”, który nie obgadał swojej decyzji z nią i z Lindą. Na domiar złego, jego decyzja „fartownie zbiega się z informacją, że Andrzej Seweryn zostaje dyrektorem Teatru Polskiego”. Zaś jego „bohaterska twarz ‘odmawiającego nagrody’ zdobi wszystkie pisma” i dla młodych jest on super, a pozostała dwójka laureatów to „mięczaki”.

(Gwizdy).

EPILOG. Joanna Szczepkowska gra tu już nie „Zemstę”, a „Komedię Omyłek”. O tym, że miała miękkie nogi odbierając nagrody, mało kto wie. Co innego, gdyby przyjęcia jednej czy drugiej nagrody wtedy odmówiła. Andrzeja Seweryna nie należy protekcjonalnie nazywać „utalentowanym kolegą”. Obgadanie przezeń decyzji z J.S. i B.L. nic by nie dało, bo z kontekstu wynika, że aktorka nie chce w najmniejszym stopniu być wmieszana w rehabilitowanie PRL, woli zagrać rolę domniemanej ofiary. Wreszcie aluzja, jakoby decyzja Seweryna miała coś wspólnego z jego nominacją na dyrektora Teatru Polskiego, zawiera sugestię, jakoby polityką kadrową w teatrach nadal kierowały komuchy z tym okropnym Dejmkiem na czele. To już nawet nie komedia, to farsa. (Gwizdy).

Pani Szczepkowska pisze bardzo słusznie, że „Aktorzy za komuny mieli o wiele lepiej niż inne grupy zawodowe, a mimo to zdecydowali się z nią walczyć. Na tym polega istota tego gestu.” To jest święta prawda. Wtedy rację mieli aktorzy – dzisiaj rację ma Seweryn.

KURTYNA

***

PS.

Pielnia1 pisze, że blog „schodzi na psy” z powodu propagandzistów. Mam nadzieję, że Pielnia 1 się myli. Podziwiam wiele komentarzy i bardzo za nie dziękuję. Propagandziści są częścią blogosfery; za poglądy i obsesje nikt usuwany nie będzie, dopóki nadsyłane opinie mieszczą się w granicach kultury i szacunku dla innych. Gdyby oni byli tylko trochę mniej płodni… Ale i na to jest sposób.

Jasny gwint pisze: „Blog został opanowany przez (…) i stał się sakramentalnie nudny. Wielu uczestników zwracało uwagę panu Passentowi…” Owszem, wyczuwam zniecierpliwienie tymi, którzy się panoszą na cudzym blogu, ale (patrz wyżej). Co Państwo sądzą o ograniczeniu liczby komentarzy do danego posta, np. do pięciu, albo do dziesięciu? I czy to jest technicznie możliwe bez „ręcznego” liczenia?

Fandoroty: Dzięki za dobre słowo. Owszem, istnieje możliwość wydania bloga (a konkretnie moich postów) w formie książkowej, ale decyzja należy do wydawców. Ci zaś kierują się popytem. Pożyjemy – zobaczymy. Pozdrowienia dla Taty!

***

Ukazała się właśnie, nakładem wydawnictwa Red Horse, książka „Pod napięciem” – wybór felietonów Daniela Passenta z lat 2002-2009, mistrza słowa, od ponad 50 lat związanego z tygodnikiem „Polityka”.

O książkach i felietonach Daniela Passenta:

Passent nie udaje kogoś kim nie jest, pozostaje sobą mimo historycznych zawirowań.
Monika Olejnik (2006)

„Najlepszy polski dziennikarz powojenny. Najbardziej wszechstronny. Umie wszystko.”
Jerzy Urban (2002)

To, co w spojrzeniu Daniela Passenta na przeszłość i teraźniejszość budzi szacunek, to odwaga, uczciwość, przyznawanie się do własnych błędów.
Stefan Niesiołowski (2006)

„Lekturę pisma zaczynam odeń nieodmiennie, a i wyznam, że kończę na tym niekiedy.”
Bohdan Czeszko (1975)

„Krwinki białe w równowadze z czerwonymi. Kręgosłup elastyczny, giętki, sezonowo usztywniony. Czaszka pojemna, odporna na uderzenia. Oczy i uszy szeroko otwarte. Kończyny dolne nieco kabłąkowate, dopasowane do barykady.”
Piotr Aleksandrowicz (1985)