Gafa za gafą

Zacznę od pochwał. Podoba mi się kandydatura Marka Belki na prezesa NBP. To świetna kandydatura, a w dodatku równy chłop, którego miałem przyjemność obserwować z bliska.

Nie wierzę Donaldowi Tuskowi, że  nie wiedział, iż marszałek Komorowski wysunie tę kandydaturę. Tusk chyba kpi z nas w żywe oczy. Ale może to był dowcip? Czy kandydatura jest zgłoszona w porę, czy nie powinien tego zrobić prezydent po wyborach? Początkowo sądziłem, że to jest niezręczność Komorowskiego, ale potem przeczytałem komentarz Witolda Gadomskiego w „GW”, który pisze, że GDYBY wybory wygrał Jarosław Kaczyński, to mając przeciwko sobie większość PO + SLD w parlamencie, mógłby nie być w stanie obsadzić NBP i to ważne stanowisko długo pozostawałoby nie obsadzone. Wiec popieram decyzję marszałka.

A propos Komorowskiego, to na jego miejscu nie paliłbym się do debaty z Kaczyńskim. Prezes PiS jest trudnym przeciwnikiem  w dyskusji. Jest szybki, błyskotliwy, ma świetną pamięć, dużo wie, ma poczucie humoru, dobrze panuje nad słowami, jest też doświadczony w dyskusjach z osobami niechętnymi. Słyszałem go kiedyś na kolacji w klubie Harvardu w Warszawie i był świetny. Bronisław Komorowski ma wiele zalet, moim zdaniem byłby lepszym prezydentem, ale niekoniecznie lepszym dyskutantem i polemistą. Jest trochę powolny, jego dowcip nie zawsze jest przedniej marki („przemówienia powinny być krótkie, a kiełbasa długa”), ma mniejszy temperament, i w dodatku popełnia gafy – Wikipedia, określenie Belki jako zastępcy sekretarza generalnego ONZ, czy coś w tym rodzaju, świadczy, że albo ma złą pamięć, albo nie odrabia pracy domowej. Zalety Komorowskiego – solidność, stałość, pewne ciepło, jakie wokół niego panuje, niekoniecznie są zaletami w debatach. Ale pożyjemy – zobaczymy.

Plus należy się także Tomaszowi Lisowi, za to, że podjął się reanimacji tygodnika „Wprost”. Kto inny mając tyle zaszczytów i laurów (kilkakrotny Dziennikarz Roku, zdobywca wielu nagród, najbardziej znany dziennikarz, kilka milionów widzów co tydzień) nie podjąłby się takiej trudnej i ryzykownej roboty. Dlaczego Lis to zrobił? Zapraszam do mojej rozmowy z Lisem, jaka ukaże się w przyszłym tygodniu w „Polityce”. Tutaj, ponieważ blog jest formą krótką, stawiam plusa właścicielowi „Wprost” i nowemu redaktorowi naczelnemu.

Oczywiście, po ponad 50 latach jestem patriotą „Polityki”, ale pamiętam, może lepiej niż inni, że „Polityce” dobrze robiła rywalizacja: „Kultura”, „Perspektywy”, „Przegląd Tygodniowy”, „Wprost”, „Newsweek”, „Ozon”  – długa była i jest lista konkurentów. Na tej rywalizacji na pewno skorzystają czytelnicy, zarówno „Polityki”, jak i „Wprost”, a to jest w końcu  najważniejsze. Warto zauważyć, że zmiana właściciela i naczelnego redaktora oznacza wyrwanie „Wprost” z zasobów medialnych PiS. Co o tym sądzi Lis? Zapraszam do rozmowy „Co z tym Lisem?” w najbliższej „Polityce”. Rzadko zapowiadam swoje teksty w papierowej „Polityce”, ale moje stosunki z Lisem mają już swoją historię. Zaczęło się kilka lat temu, zaraz po ukazaniu się jego książki „Co z tą Polską”. Zaprosiłem Lisa do Salonu „Polityki” w Sopocie, którego byłem gospodarzem. Przyszedł tłum ludzi, Lis był już gwiazdą (i cichym kandydatem na prezydenta…). Kiedy podałem mu mikrofon, żeby wygłosił zagajenie – już mi tego mikrofonu nie oddał do końca spotkania. Publiczność była w niego wpatrzona i zafascynowana. Ma on absolutny kontakt z widownią, a także wiarę we własne siły, dzięki czemu podejmuje trudne wyzwania. U mnie ma plusa.

A teraz minusy. Edmund Klich, akredytowany w  Moskwie do wyjaśnienia katastrofy lotniczej, od kiedy pojawił się w telewizji budził moje wątpliwości. Zaczął od pretensji do ministra obrony (że 3 dni nie miał tłumacza w Moskwie i że czuje się tam petentem), ale szybko zmienił zdanie i teraz okazuje się, że nie ma do Rosjan pretensji. Skompromitował się w programie „Teraz My”, najpierw mówiąc, że nie może powiedzieć, kto wszedł do kabiny pilotów, a potem podając, że to był gen. Błasik. Edmund Klich jest podobno bardzo doświadczonym pilotem i znakomitym ekspertem, ale chyba powinien wziąć przykład z prokuratora generalnego Seremety i mówić mniej.

Drugi minus jest dla Grzegorza Napieralskiego za ociąganie się z akceptacją kandydatury Marka Belki. Fakt, że decyzja zapadła bez udziału przewodniczącego SLD i kandydata na prezydenta, za to z udziałem Kwaśniewskiego, Kalisza i Olejniczaka, może być pewnym upokorzeniem dla Napieralskiego, ale tym bardziej powinien zrobić dobra minę, być ponad to, zdecydowanie poprzeć Belkę, bo to jest znakomity kandydat, a to dla Polski najważniejsze. Po co się krygować, skoro wiadomo, że SLD i tak powinno głosować „za”?

Trzeci minus należy się, no właśnie – komu? Tuskowi/Komorowskiemu  za to, że  nie uzgodnili tej kandydatury z PSL? Czy Pawlakowi za to, że kręci nosem, mimo, ze  kandydat jest świetny, a argumenty za jego powołaniem właśnie teraz – poważne. Podejrzewam, że Platforma postanowiła utrzeć nosa ludowcom, a Pawlak, który w sondażach ma wyniki bliskie błędu statystycznego, usiłuje wznieść się ponad poziom wody.

Wreszcie ostatni dzisiaj minus jest dla „Rzeczpospolitej”,   która chyba przesadza w obarczaniu Rosji odpowiedzialnością za katastrofę lotniczą. Oto tytuły z dzisiejszej (28 maja)  „Rz”: „Katastrofa Tu-154: pytania do Rosjan”, „Wciąż czekamy na dokumenty”, „Kontrolerzy też popełnili błędy?”, „Rosyjskie śledztwo budzi wątpliwości”. Moje wątpliwości budzi kierowanie podejrzeń w stronę Rosji, po której zapewne są błędy i niedopatrzenia, ale mnie się wydaje, że to jest przede wszystkim katastrofa polska.