Strzępy wydarzeń

TAŚMY. Najważniejsze wydarzenia toczyły się wokół zapisu na taśmach z samolotu prezydenckiego. Decyzja Bronisława Komorowskiego, żeby najpierw zapoznać z zapisem członków Rady Bezpieczeństwa Narodowego, była gestem w ich stronę, zwłaszcza w stronę jednego z nich – Jarosława Kaczyńskiego. Ale był to gest  nie całkiem fortunny, gdyż RBN  nie może podjąć żadnej decyzji, publikacja tekstu była już zapowiedziana przez premiera Tuska, członkowie RBN mieliby najwyżej przywilej kilku godzin lub kilku dni, wszystko natychmiast rozniosłoby się pocztą pantoflową. Wobec odmowy przybycia przez JK oraz demonstracyjnego wyjścia Napieralskiego, nie było innego rozwiązania, jak tylko jak najszybsza publikacja, co też się stało.

Wysyłając na obrady swojego adwokata, prezes Kaczyński dał wyraz  pogardzie dla Rady,   zachował się wbrew swojej, trwającej od kilku dni, polityce miłości. A mówiąc, że jako pierwsze ze stenogramem powinny zapoznać się rodziny ofiar, kpił w żywe oczy, gdyż jak można zapoznać rodziny prawie stu osób, jak ustalić, kto w skład tych rodzin wchodzi, jak wreszcie zapewnić, że treść – z konieczności zniekształcona – nie rozejdzie się ze stu różnych  źródeł? W sumie – rozpętała się polityka wokół taśm; smutne to, ale prawdziwe.

Samej treści stenogramu nie podejmuję się skomentować, poza tym, że potwierdza, iż lot nie był dobrze przygotowany, inne warianty zaczęto dopiero rozważać na krótko przed tragedią. Determinacja pilotów, żeby wylądować jest wstrząsająca, brak decyzji prezydenta zdumiewający, bo jak prezydent mógł decydować o lądowaniu? Pojawiają się dziesiątki pytań, których nie będę rozważał, bo rozważa to „cały kraj”. Oczywiście,  Wiadomości TVP  nie omieszkały wskazać na rząd jako na organizatora lotu, oraz podkreślić, iż na taśmach nie ma mowy o żadnych naciskach na załogę.  Sprawa ta ewidentnie będzie jedną z kluczowych w kampanii. Ferment w lotnictwie wojskowym tylko zaostrza sprawę. Minister Klich jest w ciężkiej sytuacji, podobnie zresztą jak premier Tusk, który nie bardzo może go w tej chwili odwołać, żeby nie wyszło, iż to minister (czyli rząd) odpowiada za katastrofę.

WYROK w sprawie Anny Jaruckiej nie powinien zamykać sprawy. Platforma, Donald Tusk, Konstanty Miodowicz, p. Brochwicz – wszyscy oni powinni przeprosić. Nawet Komorowski, skoro jest takim diamentem, mógłby zabrać głos. Donald Tusk, będąc kandydatem na prezydenta, zachował się w tej sprawie nieładnie. A już po fakcie, po wyborach, powinien był złożyć wyjaśnienie, odstawić Miodowicza, a nie robić go posłem. To brzydka sprawa, która obciąża hipotekę Platformy. Nawet przy najbardziej dla PO przychylnej interpretacji, że Tusk, Miodowicz i Brochwicz „nabrali się” na kłamstwo Jaruckiej, powinni się wytłumaczyć ze swojej „naiwności”. Albo dali się nabrać jak dzieci, albo nas traktują jak dzieci. Była to wstrętna prowokacja w stylu zbliżającej się IV RP.

MAREJ BELKA, którego jestem „fanem”, jest chyba coraz bliższy stanowiska prezesa NBP. Nie pomogą  dąsy Waldemara Pawlaka, sądzę, że większość posłów SLD będzie głosować „za”, nie wyobrażam sobie, żeby SLD postąpił inaczej. To będzie dobry wybór dla Polski i w odpowiednim momencie. Podejmując decyzje w sprawie IPN, NBP, KRRiTV, Komorowski odzyskuje to, co zagarnął PiS, przy okazji pokazuje, że nie jest „ciamciaramcią”. Oby tylko w kampanii nie potknął się o własne nogi, czyli o własne gafy. Mogę się zgodzić z Tuskiem, że Komorowski to „diament”, ale na pewno nie do końca oszlifowany.

NAPIERALSKI idzie do góry – to dobrze, bo Polsce potrzebna jest lewica, a Platforma odsłoniła się na lewicy firmując przez pewien czas IV RP, tolerując CBA i IPN, torpedując projekt ustawy w sprawie mediów publicznych, wykonując uniki w sprawie in vitro, schodząc Kościołowi z drogi na każdym kroku itd. itp. Napieralski może w I turze zebrać dużo głosów, byle w II turze scedował je na Trzecią, a nie na Czwartą RP.