Ani mru mru

Wyrzucili Witolda Waszczykowskiego, byłego wiceministra Spraw Zagranicznych (później w Kancelarii prezydenta Kaczyńskiego) z MSZ i Marka Migalskiego z klubu europosłów PiS. Obaj dadzą sobie radę. Pierwszy jako ekspert polityczny w okolicach PiS, drugi jako komentator. Warto zobaczyć za co i skąd się dziś wylatuje.

WASZCZYKOWSKI, jako doświadczony (od 1992 r.) dyplomata, powinien wiedzieć, że dyplomacja każdego państwa musi przemawiać jednym głosem. Zamiast tego uprawiał własną politykę, był w otwartej wojnie z ministerstwem Sikorskiego, za co w nagrodę przeszedł do Kancelarii Prezydenta Kaczyńskiego.

Polityka zagraniczna, jak wszystko, może być, powinna być i jest przedmiotem dyskusji, patrz np. rozmaite publikacje na temat stosunków z Rosją (np. ostry artykuł M. Czecha o fatalnej polityce wschodniej, GW 5.IX), stosunków z Unią Europejską, czy naszej misji w Afganistanie. Jeżeli Waszczykowski lubi debaty publiczne i pracę naukową, to powinien odejść ze służby i krytykować jak inni. Nie może być jednak tak, że będąc negocjatorem w sprawie systemu antyrakietowego, jednocześnie krytykuje polskie stanowisko, będąc czynnym dyplomatą jednocześnie recenzuje polską dyplomację i nie cieszy się zaufaniem centrali. Dyplomata musi być wiarygodny, nie może być tak, że negocjator drugiej strony nie wie, czyje poglądy wyraża jego polski rozmówca – oficjalne? prywatne? opozycyjne?

Po wyborach prezydenckich, W.W., polityk (a nie tylko dyplomata) zbliżony do PiS, odszedł z Kancelarii Prezydenta i chciał wrócić do MSZ, gdzie był wiceministrem (ostatnio przebywał na urlopie bezpłatnym). Zamiast serdecznego powitania otrzymał na Szucha zwolnienie. W rozmowie z „Rz.” W.W. jest rozżalony, zdziwiony, że w ten sposób podziękowano mu za pracę, „nie widziałem, żeby byłego wiceministra wyrzucano z pracy w ten sposób” – mówi. Ale chyba nie pamięta, w jaki sposób (i to w dodatku niesłusznie) wyleciał z pracy u Tuska np. minister Sprawiedliwości, znany i ceniony prof. Ćwiąkalski, jak wyleciał pewien wiceminister Zdrowia w rządzie J.K. Bieleckiego i inni.

Obyczaje faktycznie nie są najlepsze, ale nie dziwię się, że nikt w MSZ nie zorganizował akademii pożegnalnej ku czci W.W. Oskarża on rząd i ministerstwo o „zemstę” za wywiad, jakiego udzielił w 2008 r., politykę rządu uznaje za „niesłuszną i nierealną”, utrzymuje, że stosunki z USA bez niego się pogorszyły, ma za złe oszczędności, z powodu których likwidowane są (bez entuzjazmu) niektóre mniej ważne placówki zagranicą , dyskwalifikuje otoczenie obecnego prezydenta, krytykuje podróż Bronisława Komorowskiego do Brukseli, Paryża i Berlina, gdyż jego zdaniem trzeba było nie jechać do urzędników brukselskich, tylko do „ważnych stolic” (jak gdyby Paryż i Berlin nie były ważne), nie rozumie, że pozostawienie śledztwa w/s katastrofy smoleńskiej – zgodnie z prawem – stronie rosyjskiej, przy pełnym udziale strony polskiej, pozwala na bardziej apolityczne dochodzenie niż gdyby opanowała je tylko Polska.

Wreszcie b. wiceminister oskarża Platformę o zamach na Lecha Kaczyńskiego: „Widzę natomiast wielu polityków partii rządzącej, którym taka sytuacja odpowiada, bo POZBYLI SIĘ WROGA. (Podkr. Pass). Bo Platforma Obywatelska prezydenta Kaczyńskiego traktowała nie jako konkurenta, przeciwnika politycznego, ale jako wroga, KTÓREGO TRZEBA SIĘ POZBYĆ”. (Rz. 3.IX). Jeżeli mamy tak rozumować, to czego życzy J.K. tym, co stoją tam, gdzie stało ZOMO? Czego życzy Komorowskiemu, o którym mówi, że został wybrany „przez nieporozumienie”? Czego życzy Tuskowi, z którym się nie wita? Waszczykowski mówi językiem Macierewicza, a ten jest gotów określić większość ministrów SZ jako agentów. Dla takich ludzi nie powinno być miejsca w MSZ.

W sumie W.W. to kompromitacja, złość i niekompetencja. Słusznie go wylano. I nie dziwię się, że w wywiadzie dla „Rz.” W.W. ogłasza, iż ma wielu znajomych w PiS, którzy udzielili mu wsparcia i „jak to się skończy nie wiem”. Może z czasem zajmie miejsce Marka Migalskiego w Parlamencie Europejskim?

MIGALSKI MAREK słusznie został wykluczony z klubu eurodeputowanych PiS. Prawo i Sprawiedliwość to nie jest klub dyskusyjny. Nie o taka Polskę prezes walczył. Dr Migalski dobrze wiedział, do jakiej partii się przykleił. Dla prezesa PiS każda krytyka publiczna to nielojalność, zmowa, konspira. Jeżeli panowie Waszczykowski i Migalski lubią dyskutować, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby sobie uprawiali dyskurs jako bezpartyjni. Jeżeli Waszczykowski sądzi, że w PiS sobie pogada i będzie mógł stroić miny do prezesa, to niech się zapyta Marka Migalskiego jak to się kończy. M.M. błędnie sądził, że wystarczy z całego serca popierać partię i prezesa, wystarczy być ślepym i głuchym na argumenty krytyków PiS i „inteligenta z Żoliborza”, wystarczy uznawać tę krytykę za „histeryczną nagonkę” ze strony „układu”, wystarczy w liście otwartym napisać, jaki pan prezes jest śliczny i mądry, żeby dostać zgodę na publiczną krytykę prezesa.

PiS jest partią wodzowską, zamordystyczną, i w sferze rażenia tej partii nie ma miejsca dla odpowiedników pisowskiego Gowina czy Palikota, dla Dorna, Jurka, Migalskiego, chyba, że stoją w kącie, jak Kluzik-Rostkowska czy Poncyljusz. Pod tym względem PiS jest gorszy od Platformy, gdzie też zabrakło miejsca dla dwóch tenorów, a potem dla Rokity. Jeżeli Migalski uważał, że Prawo i Sprawiedliwość jest klubem dyskusyjnym, to skompromitował się jako polityk i jako politolog. Całe to podkreślanie, jak ceni prezesa, cała ta wazelina, jaką ocieka jego list otwarty, na nic się zdały. Merytorycznie Migalski miał wiele racji, powtarza zresztą krytykę prezesa, jaka dobiegała z różnych stron (za zamianę gałązki oliwnej na zatrute strzały i inne numery), ale właśnie dlatego, że M.M. zebrał i powtórzył poglądy rozpowszechnione – musiał dostać po łapach. Gdyby był w swoim liście oryginalny, a jego opinie – odosobnione, miał by szanse ocaleć. Ale prezes nie widział innego wyjścia – musiał Migalskiego przykładnie ukarać, żeby zapewnić sobie bezwzględne posłuszeństwo i ani mru-mru. Teraz będzie opowiadał, że posłał go do Parlamentu Europejskiego „przez nieporozumienie”.

PS. Od nowego roku mamy już na tym blogu ponad milion odsłon. Wszystkim dziękuję, popieram hasło Jarosława Kaczyńskiego „Chcemy więcej!”