Żeby sekta była sektą

Rzadko to robię na blogu, ale tym razem chcę się wyręczyć innymi. Po co ja mam wymyślać proch, jeżeli inni zrobią to lepiej. Mam na myśli znakomitą rozmowę Janiny Paradowskiej (gratuluję!) z prof. Normanem Daviesem, znanym historykiem, w najnowszej „Polityce”. Prawdę mówiąc, nie sądziłem, że rozmowa z Profesorem będzie taka owocna – ale jest!

Historia podpowiada – mówi Davies – że retoryka takiego radykalnego ruchu jak PiS, który gwałtownie obraża, insynuuje, obrzuca epitetami „używana jest zwykle w początkowym etapie założonego planu, przed ostatecznym uderzeniem”. Trzeba najpierw obrzydzić istniejący porządek rzeczy, a potem przychodzi klasyczne uderzenie „zwykle wojskiem lub prowokując zamieszki. Tymczasem w Polsce sytuacja jest absurdalna – mamy retorykę (…), ale samo uderzenie jest więcej niż wątpliwe”, mało prawdopodobne.

Czy jednak jest uderzenie jest niemożliwe? Tego Davies nie mówi. „Jest przecież związek Solidarność; widzę też niestety, że PiS wciąga do swych awantur Kościół”, a ten „potrafi organizować wielkie marsze i pielgrzymki”.

Davies nazywa PiS „sektą”, i mówi: Każdy ruch totalitarny czy autorytarny zaczyna się od szukania drogi, „która może doprowadzić zdeterminowaną mniejszość do władzy”, do nowego porządku, jak choćby IV RP. „Każdy taki ruch od początku był gotowy na przymus, gwałty, bojówki. Tego jeszcze nie mamy, ale istnieje presja, szantaż, co pokazuje sprawa krzyża…”

„Byłem zdumiony, mówi Davies, jak szybko kierownictwo załatwiło pochowanie brata prezesa na Wawelu. (…)Prezes był politykiem, który już w tamtym momencie klarownie myślał, aby skorzystać z katastrofy”.

Norman Davies nie ma złudzeń, co do Jarosława Kaczyńskiego. Wzięcie do koalicji rządowej Leppera, „a potem próba zrobienia z niego kryminalisty, jest działaniem w najwyższym stopniu oportunistycznym w stylu gangsterskim”.

„On najwyraźniej uważa, że rzeczywiście jest narodem i to właśnie znakomicie mieści się w definicji sekty”.

„Dzisiaj widać cyniczną próbę przywłaszczenia sobie sztandaru Solidarności przez jedną partię, a właściwie przez jednego egocentrycznego człowieka. Potrzebny mu kult zmarłego brata, umieszczonego nie tylko na Wawelu, ale także na najbardziej znanym polskim sztandarze. Chodzi o to, aby sekta obok swojego przywódcy, proroka, miała swoich bohaterów i świętych”.

Wypisałem zaledwie kilka fragmentów z rozmowy, którą polecam. Brzmi ona jak ostrzeżenie. Dobrze jest spojrzeć na to co się w Polsce dzieje oczyma kogoś, kto zna historię, zna i lubi nasz kraj. Czytając tę rozmowę, wielokrotnie chciałem powiedzieć „Yes! Yes! Yes!”

***