SERCE PERU

Najciekawszy tekst weekendu, to „wykład noblowski” peruwiańskiego pisarza Marii Vargasa Llosy („GW”, przełożył Maciej Stasiński). Kto nie czytał – niech żałuje. Oto moje wypisy i notatki dla Blogowiczów..

LITERATURA piękna, fikcja, nie jest luksusem. „Czy w takich krajach jak mój, gdzie tak mało jest czytelników, a tak wielu biedaków i analfabetów (…) pisanie nie jest samolubnym luksusem”. Zdaniem autora – bez fikcji nie ma cywilizacji. Świat bez literatury, świat do końca pragmatyczny, rządzony przez specjalistów, byłby światem „bez ideałów, pragnień i nieposłuszeństwa”. Dzięki literaturze świat jest mniej okrutny.

ZA MŁODU Vargas Llosa „jak wielu pisarzy mojego pokolenia” był marksistą, wierzył, że socjalizm jest lekarstwem na wyzysk i niesprawiedliwość. Obserwując ZSRR, Gułag, rzeczywistość kubańską, inwazję na Czechosłowacje itp. – został demokratą i liberałem. Jego drogi (o czy nie wspomina) rozeszły się nawet z takimi ludźmi jak Marquez. Wykład noblowski nie jest okazją do politycznych debat, więc czcigodny laureat nie wdaje się w dyskusję na ile liberalizm i tzw „konsensus waszyngtoński” sprawdziły się w Ameryce Łacińskiej i jak doszło do obecnej dominacji centrolewicy na kontynencie.

AMERYKA ŁACIŃSKA „nie jest jedynie kontynentem zamachów stanu, operetkowych wodzów, brodatych partyzantów i grzechotek mambo i cha-cha-cha, lecz także idei, artystycznych form i literackiej fantazji wykraczających poza folklor i przemawiających językiem uniwersalnym”.

VARGAS LLOSA wszędzie czuje się w domu, choć „Peru nosi w sercu” (i – dodajmy – sam jest sercem Peru), czuje się obywatelem świata. Jego drugą ojczyzną jest Hiszpania, ale wszędzie czuje się u siebie. Tym z Państwa, którzy mają dostęp, gorąco polecam pierwszy felieton Vargasa Llosy po otrzymaniu Nobla (pisuje w „El Pais”, ja czytałem w „FAZ”).

PERU – kraj wszystkich krwi. „Cóż za zaszczyt dla kraju: brak mu tożsamości, bo ma je wszystkie!” Piękny wywód, ale strach pomyśleć, co by było gdyby ktoś tak spojrzał na tożsamość polską, w której tkwi tożsamość Litwinów, Niemców, Żydów, Rosjan… „Gardzę wszelkim nacjonalizmem” – mówi Llosa.

SAMOKRYTYKA, ale niepełna. Po omówieniu okrutnego, ale i niejednoznacznego, podboju Ameryki przez kolonizatorów, pisarz wzywa do samokrytyki. Niestety, podaje tylko jeden przykład: wyzysk Indian. „Od 200 lat wyzwolenie Indian jest tylko naszą sprawą i nie wywiązaliśmy się z tego”. Szkoda, że laureat nie wspomniał o innych plagach kontynentu – przemocy, ogromnych rozpiętościach w dochodach, szalonej przestępczości i mafii, a także o wieloletniej dominacji Wielkiego Brata.

POLITYK. Vargas Llosa jest pisarzem („Mario, nie nadajesz się do niczego poza pisaniem” – powiedziała żona) bardzo zaangażowanym. Uczestniczy w życiu publicznym, uprawia publicystykę polityczną (podobnie jak Marquez), a przede wszystkim kandydował w wyborach na prezydenta Peru. Nieoczekiwanie przegrał z kandydatem pochodzenia japońskiego, Alberto Fujimori, który okazał się gangsterem i aferzystą, porzucił swoje stanowisko, obecnie przebywa w więzieniu. Porażka wyborcza była dla Llosy upokarzająca, podczas rządów swojego rywala był w aktywnej opozycji, protestował jak mógł, wzywał do sankcji politycznych i gospodarczych wobec Peru (i innych dyktatur, czerwonych i czarnych), co niektórzy poczytywali mu za zdradę, ale satysfakcja przyszła prędko.

CUD TRANSFORMACJI miał miejsce w Hiszpanii. „Przejście od dyktatury do demokracji w Hiszpanii stało się jedną z najlepszych opowieści nowożytności, wzorem, jak cuda znane z powieści magicznego realizmu mogą zdarzyć się w rzeczywistości, jeśli zwycięża zdrowy rozsądek, a przeciwnicy polityczni potrafią poświęcić własne sekciarstwo dla dobra wspólnego”.

DOBRZE by było, gdyby te ostanie słowa trafiły do niektórych naszych fanatyków i polityków.

PS: Stach Gąbiński nie zgadza się z określeniem „bezcenny list biskupów polskich”, bo był to także fragment polityki Episkopatu wobec rządu. Nie będę się upierał, głównie chodzi mi o to, że ten list nie był jedynym po polskiej stronie głosem na rzecz pojednania z RFN. Były także głosy „świeckie”, jak choćby MFR i Adama Krzemińskiego. Pozdrawiam!