Plastelina pamięci

Przy obchodach kolejnej rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz jakoś dziwnie pomija się pytanie: Kto ten obóz wyzwolił? Na ten fakt zwróciło uwagę kilka osób na blogu (JASNY GWINT, MŁODY 92). Nie miałem możliwości sprawdzenia innych gazet, ale w „Wyborczej” znalazłem dwie publikacje związane z rocznicą, i w żadnej nie wspomniano o Armii Radzieckiej. A przecież można napisać, że chociaż armia ta odcięła Polskę od demokracji i suwerenności, a po wojnie dopuściła się czynów niedopuszczalnych, to jednocześnie setki tysięcy jej żołnierzy poległy w walce z hitlerowskim okupantem. Niby proste, a nie przechodzi przez gardło.

W artykuliku „Pamiętajmy o Auschwitz” Bartłomiej Kuraś z „Gazety” pisze: „Dziś przypada 66 rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. W uroczystościach wezmą udział – oprócz byłych więźniów – prezydenci Niemiec i Polski…” (Czyżby nie było nikogo z Rosji?). W innej publikacji tego autora, na łamach tejże „GW”, znajdujemy relację z uroczystości, znów mowa o pamięci, o ochronie śladów Zagłady, o wyzwoleniu, ale ani słowa o tym, kto obóz wyzwolił. Jeżeli milczy o tym „Gazeta”, znana z ciepłych uczuć wobec Rosjan, to można przypuszczać, że milczą o tym również inne media.

Przeglądając ten sam numer „Gazety” (28 stycznia) zapędziłem się do „Gazety Stołecznej”, gdzie znajduje się wykaz 299 ulic, placów, rond i skwerów, których nazwy chce zmienić Ratusz. Nie są to zmiany polityczne (z wyjątkiem wymazania ulicy Małgorzaty Fornalskiej na rzecz ulicy Franciszka Michała Amarowicza „Tatara”), raczej formalne, ale mimo to lektura jest pouczająca. Okazuje się, że zdecydowanie najwięcej jest w stolicy ulic imienia jednostek Armii Krajowej. Poszczególne ulice noszą nazwy Zgrupowań Armii Krajowej: „Radosław”, „Chrobry II”, „Włochy”, „Łużyce”, „Baszta”, „Żmija”, „Żubr”, „Żyrafa”, „Żywiciel”, batalionów „Oaza”, „Ruczaj”, „Zaremba-Piorun”, „Wigry” i innych, a mowa jedynie o tych nazwach, które mają ulec poprawieniu.

Nic dziwnego, wszak było to Powstanie WARSZAWSKIE. Nazwy to piękne i owiane legendą, która jest zdecydowanie silniejsza od pytań i wątpliwości dotyczących decyzji o Powstaniu. Potrafimy więc pamiętać, ale nie o wszystkich chcemy.

PS. Jarosław Kaczyński w swoim perfidii posuwa się coraz dalej. Teraz udzielił wywiadu, w którym pośrednio obwinia Bronisława Komorowskiego o śmierć co najmniej trojga działaczy PiS, ponieważ będąc marszałkiem nie skrócił obrad Sejmu, żeby można było pojechać na obchody do Katynia pociągiem, a nie samolotem. To brednia. Gdyby Komorowski ułatwił wyjazd pociągiem, a nie samolotem, i gdyby ten pociąg uległ katastrofie – prezes Kaczyński oskarżyłby Komorowskiego, że wepchnął działaczy PiS pod pociąg.

Ponadto J.K. oskarża Komorowskiego, że „jest przedstawicielem skrajnie lewego skrzydła PO”, i konserwatyści głosowali na niego przez nieporozumienia. Stawia też krzyżyk na stosunkach z Rosją, ich ocieplenie uważa za beznadziejne, „Każdy pozytywny krok w stronę Rosji będzie przez nią wykorzystywany przeciwko Polsce”. Polityka „Palikotów, Niesiołowskich, Tusków, Halickich, Kutzów i wielu innych – była polityką zbrodniczą” – dodaje z właściwą sobie elegancją. Mimo, że każdy z tych polityków zasługuje – obok słów uznania – także na słowa krytyki, to arogancja i bezczelność prezesa Kaczyńskiego nie znają granic.