Tragifarsa

„Na pewno na naszych listach w najbliższych wyborach nie będzie pana Marcina Dubienieckiego” – powiedział Joachim Brudziński, jeden z liderów PiS. A pani Marta Kaczyńska? Czy ona będzie na liście? Tutaj poseł Brudziński był cały w lansadach, widać, że córka tragicznie zmarłej Pierwszej Pary jest partii potrzebna: „Gdyby pani Marta Kaczyńska rzeczywiście zechciała wstąpić do PiS to osobiście czułbym się zachwycony”. Czułby się zachwycony ze względu na zasługi „taty pani Marty Kaczyńskiej” dla Prawa i Sprawiedliwości. Natomiast Dubienieckiemu – wara od koryta. „Mnie w uszach jeszcze brzmią słowa pana Dubienieckiego, że nie rozważa w najbliższym czasie działalności politycznej i to nawet dosyć lekceważąco o polskim Sejmie w ostatnim czasie się wypowiadał. No i tyle” – stwierdził Brudziński. Dodał, że o ile mu wiadomo, Marta Kaczyńska również zdradzała brak entuzjazmu dla działalności politycznej.

Wszystko byłoby zrozumiałe – młoda kobieta w tragiczny sposób traci rodziców, przeżywa traumę, która może potrwać latami, traci ochotę na cokolwiek, w tym na politykę – gdyby nie kolejne występy w mediach, a zwłaszcza wywiad na tematy polityczne, którego udzieliła pismu „Uważam, Rze”. Córka Państwa Kaczyńskich odmawia komukolwiek (czytaj: PJN) poza Prawem i Sprawiedliwością prawa do powoływania się na autorytet Lecha Kaczyńskiego, na uważanie się ze kontynuatorów jego myśli i dzieła. Jak pogodzić takie wypowiedzi, zdecydowanie polityczne, z chęcią trzymania się z dala od polityki?

W pobliżu Pani Marty znajdują się ludzie owładnięci polityką. Próba zachowania monopolu na dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego jest wymierzona w PJN, i nie dziwiłbym się gdyby była suflowana przez PiS. W każdym razie poseł Brudziński jest zadowolony i nie oszczędza rozłamowców z PJN: „Jeżeli osoby, które z jednej strony bardzo chętnie chciałyby się podczepić pod autorytet Ś.P. pana Lecha Kaczyńskiego (…) kontaktują się, przymilają do osoby, która w sposób tak niegodny, żeby nie powiedzieć chamski, uwłaczała czci i pamięci, czyli mam tutaj na myśli Palikota”, to trudno mówić o jakimś dziedzictwie.

Tutaj na scenę wkracza zięć, mąż pani Marty, czyli Marcin Dubieniecki, który zabrał głos kilka godzin po Brudzińskim. Jego zdaniem nikt, nawet Jarosław Kaczyński, nie ma prawa odmówić Marcie Kaczyńskiej prawa do 1. miejsca na liście wyborczej: „Nie ma takiego prawa, żeby jej odmówić. Marta Kaczyńska powinna dostać ‘jedynkę’ jeśli by tylko tego zapragnęła. W PiS nie może być dyskusji, czy Marcie Kaczyńskiej należy się miejsce na listach…” – mówi.

Dubienecki nie wyklucza swojej własnej kariery politycznej. „Myślimy z Jarosławem Kaczyńskim podobnie” – dodaje. Czy prezes jest tego samego zdania – nie wiadomo.

W każdym razie sprawa jest żenująca. Najpierw stryj trzyma się na dystans od pani Marty, ponieważ ta ma niewłaściwego męża, z SLD. Potem jest nowy mąż i następuje tragedia, która ich wszystkich zbliża – co naturalne. Wkrótce pan Marcin zaczyna zdradzać ambicje polityczne, a nawet nie wyklucza, że zostanie następcą prezesa. Do partii nie należy, ale jest pewien, że jego małżonka bez dyskusji może dostać miejsce na liście, czyli jak gdyby dyktował prezesowi Kaczyńskiemu jak ma postąpić. W sumie widowisko smutne i tylko tragiczne doświadczenie całej rodziny każe powstrzymać się od dalszych komentarzy.