SĄ SKANDALE I SKANDALE

„Skandal za skandalem, a za tym  skandalem jeszcze jeden skandal”. Skandal wokół Dominique Straussa-Kahna, mimo, że wstrząsnął Francją i uzyskał rozgłos międzynarodowy,  nie jest specjalnie groźny. Albo jest prowokacją, nie pierwszą i nie ostatnią, albo zarzuty są prawdziwe, to też nie byłby pierwszy ani ostatni tego typu wypadek. Z podobnego powodu poległ  niedawno prezydent Izraela, wcześniej był casus Romana Polańskiego, i świat jakoś  się toczy. Sprawa jest niewątpliwie ciekawa, ale bez większego znaczenia.

Bardziej poważny (przynajmniej dla nas) jest skandaliczne wystąpienie  Grzegorza Brauna i reakcja Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Braun, przy aplauzie słuchaczy, wygadywał tam niestworzone rzeczy, m.in. na tematy zmarłego niedawno abpa Życińskiego. Zmarły nie był moim idolem, ale mówienie, że przez ostatnich 20 lat występował przeciwko państwu polskiemu i kościołowi, określenia w rodzaju „łajdactwo”, nazywanie „Gazety Wyborczej” „gniazdem śmierci” – to się w głowie nie mieści. Tylko pomyleniec może mówić,  że prezydent Lech Kaczyński zrzekł się niepodległości podpisując Traktat Lizboński.  Braun jest dużo groźniejszy od francuskiego bankiera i ekonomisty, ponieważ ten drugi w najgorszym razie jest erotomanem, a ten pierwszy nie jest pojedynczym szaleńcem, tylko stanowi wierzchołek góry lodowej.

Skandalem nie jest tylko to, co Braun mówi, ale fakt, że mamy do czynienia ze zjawiskiem szerszym: Rzecz dzieje się na uniwersytecie, a więc w świątyni nauki i rozumu. W dodatku na uniwersytecie, który przed 1989 rokiem zajmował pozycje wyjątkową, a jednym z jego profesorów był Karol Wojtyła. Na domiar złego,  jest to uczelnia  katolicka, w której powinna podobno panować miłość bliźniego, a przynajmniej szacunek dla drugiego człowieka, który w dodatku był Wielkim Kanclerzem tej uczelni. Jakie to wystawia świadectwo Kościołowi katolickiemu w Polsce? Jak by tego było mało, nikt Braunowi nie przerwał, nie wytupał go, tylko przeciwnie – został on nagrodzony oklaskami. I przez kilka tygodni  nikt nie wyciągnął tej sprawy, dopóki nie zrobiła tego „Gazeta”, oczywiście „koszerna”, „kapepowska”etc..

Ale i to nie byłoby takie groźne, gdyby nie fakt, że narodowo-katolicka mowa  nienawiści rozlega się dzisiaj w różnych miejscach – na ulicach, na Krakowskim Przedmieściu, w publicystyce, i to nawet w poważnych gazetach  Jej przedłużeniem jest oskarżanie urzędującego premiera i prezydenta o zdradę narodową, o zaprzaństwo, o wysługiwanie się obcym mocarstwom. Poseł Macierewicz i Grzegorz  Braun, Ewa Stankiewicz i Joanna Lichocka – wszyscy oni są bliźniaczo podobni, ich pierwszym celem jest odsunięcie Platformy od władzy, czyli powrót Jarosława Kaczyńskiego, a na dłuższą metę – Polska narodowo-katolicka. Michnik miał chyba rację, kiedy widział takie zagrożenie już wiele lat temu. Wtedy się z niego śmiano. Węgrzy już się nie śmieją.

Dlatego to, co powiedział drugorzędny reżyser filmowy w prowincjonalnym polskim uniwersytecie, jest o wiele groźniejsze od tego, co (być może) zrobił niedoszły prezydent Francji w eleganckim hotelu w stolicy świata zachodniego.  

PS. SŁAWCZAN wzywa do dalszego demaskowania prezesa Kaczyńskiego. Oczywiście, jest to zadanie wdzięczne i potrzebne, ale ile można?

TJ – dzięki za celną uwagę na temat motta witryny niezależna.pl: „My informujemy, oni kłamią”. Dobre! Typowa pogarda dla innych. Równie dobrze można przyjąć motto: „Oni kłamią, że informują”.