Temida nas nie zbawi

Polskie życie polityczne toczy się dookoła dwóch instytucji: prokuratury i Trybunału Stanu. Nie ma dnia, żeby ktoś nie zawiadamiał prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa,  nie ma dnia bez działań prokuratury w sprawie katastrofy smoleńskiej, w sprawie Krzysztofa Olejnika, w sprawie kontraktu na budowę autostrady, w sprawie łamania praw człowieka w tajnym więzieniu, mówi się o możliwości postawienia przed Trybunałem Stanu Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera (tortury w tajnym więzieniu) z jednej strony, oraz Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry (śmierć Barbary Blidy) – z drugiej. Każda strona ma swoje argumenty: prawa człowieka i Konstytucja, czy bezpieczeństwo kraju i sojusze? Walka z „mafia węglową” czy eliminowanie rywali politycznych?

Chwilami wygląda na to, że najważniejszą instytucją  w naszym państwie jest prokuratura, a od Prokuratora Generalnego zależy więcej niż od prezydenta. Jeden z uczestników programu „Siódmy dzień tygodnia” w Radiu Zet dał do zrozumienia, że warto by uruchomić Trybunał Stanu, bo jest dawno nie używany. Zaniepokoiło mnie to stwierdzenie, gdyż rózga, pręgierz, gilotyna i szubienica także  nie są od dawna używane i nie odczuwam ich braku.

Polskie społeczeństwo jest represyjne i wierzy, że jeżeli kilku polityków trafi za kratki, albo poniesie inną karę, to w Polsce będzie lepiej. A już całkiem dobrze będzie, gdy za kraty, ba, do obozów pracy, trafią wszyscy politycy, a po nich i dziennikarze. Zdolność honorową do pojedynkowania się zastępuje zdolność kierowania sprawy do prokuratury. Nic to nie kosztuje, a wygląda się na człowieka honorowego. Do pewnego stopnia winę ponoszą sami politycy, którzy wzajemnie wysyłają się do sądu, wymyślając rozmaite przestępstwa, jak np. kilka lat temu, kiedy Jacek Kurski wymyślił finansowanie kampanii Platformy przez PZU.

Marzenie o karzącej ręce sprawiedliwości bierze się stąd, że w demokracji  żaden spór  nie jest i nie będzie inaczej rozstrzygnięty, upragniony consensus jest niemożliwy: w sprawie oceny PRL, Okrągłego Stołu, lustracji, agenta Bolka,  CBA, Smoleńska, rozdziału stanowisk Prokuratora Generalnego od ministra Sprawiedliwości,  Komisji Majątkowej (choć tu wypowiedział się nawet Trybunał Konstytucyjny), działania służb, likwidacji WSI (za którą Pastwo płaci kosztowne odszkodowania), przywilejów Kościoła, niegospodarności (casus budynek ambasady RP w Berlinie), mediów publicznych itd. Wiele osób  nie może się pogodzić z różnicą zdań, pragnie rozstrzygnięć definitywnych i poszukuje ich w prokuraturze, w Trybunale Stanu, w Strasburgu, bo gdzie jeszcze ich szukać? Jest to, oczywiście, nadzieja płonna, bo takie przypadki jak ciąganie po sądach byłych ministrów Skarbu Państwa (za „złodziejską prywatyzację”), czy sprawa  Olewnika pokazuje, że aparat ścigania oraz wymiar sprawiedliwości są ulepione z tej samej gliny, co reszta Polski, nie są ani lepsze ani gorsze i stamtąd nie należy spodziewać się zbawienia.

Jak tak dalej pójdzie, to prokuratura stanie się największym i najważniejszym urzędem w Polsce. Wkrótce trafią do niej dwie kolejne katastrofy lotnicze – w Hiszpanii i w Płocku, chociaż w głębi serca można podejrzewać, gdzie tkwią ich przyczyny. Temida nas nie zbawi.