Nigdy bym nie pomyślał

Jedną z nielicznych przyjemności, jakie przynosi obserwacja życia publicznego, jest poznawanie cudzych myśli, które potrafią być zaskakujące.

Monika Olejnik w „Kropce nad i” zapytała Ryszarda Kalisza, dlaczego – jego zdaniem – Platforma Obywatelska nie popiera jego wniosku, by PP. Kaczyńskiego i Ziobro postawić przed Trybunałem Stanu? Moją pierwszą myślą było, że Donald Tusk nie chce awantury, nie chce robić z prezesa – ofiary, nie chce nowej wojny, żeby sympatie rozłożyły się „pół na pół”. Woli ignorować PiS, tak jak to uczynił podczas niedawnej konwencji PO w Gdańsku.

Ale poseł Kalisz zaoferował inne wyjaśnienie: Platforma boi się, że w raporcie komisji Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej może znaleźć się wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu dwóch ministrów Tuska (domyślam się, że chodzi o PP. Arabskiego i Klicha). Nie chce więc precedensu, że skoro przed TS mieliby trafić Kaczyński i Ziobro „za Blidę”, to również powinni się tam znaleźć Klich i Arabski „za Smoleńsk”.  Rozumowanie to mnie zaskoczyło, bo w ogóle nie przeszło mi przez myśl, ale brzmi całkiem rozsądnie. Możliwe zresztą, że wszystkie te przyczyny razem spowodują brak poparcia Platformy dla wniosku Kalisza. Tak czy owak – byłem zaskoczony jego komentarzem do decyzji PO (jeśli taka faktycznie zapadła).

Byłem także zaskoczony sugestią, że Kalisz jest przeciwnikiem parytetu, bo wyparł z pierwszego miejsca w Warszawie kobietę – Katarzynę Piekarską. Wszystko przeszło mi przez głowę. Że Kalisz kręci, udając, że nie ma z tym nic wspólnego, że Piekarska zachowała się z klasą, że partia (czytaj: Napieralski) ją do tego gestu zmusiła, ale że sprawa ma aspekt „parytetowy”, feministyczny – to nie przeszło mi przez myśl. Warto jednak od czasu do czasu śledzić media – można w nich znaleźć inny, zaskakujący,  punkt widzenia.

Oryginalny punkt widzenia zaoferował także pewien mój przyjaciel, którego zapytałem, po co Warszawie dwa  nowoczesne stadiony piłkarskie – Legia i Narodowy? Ten drugi, choć „tylko” na 55 tys. miejsc, góruje nad centrum miasta i trochę mnie razi, wizualnie przeszkadza. Mniejsza jednak o to, ale kto go utrzyma, co się będzie na nim działo przez okrągły rok po mistrzostwach Europy? Zdaniem mojego przyjaciela, stadion powinien znów  pełnić rolę jarmarku. Tym razem w eleganckich, kulturalnych, higienicznych warunkach, we przestronnych pomieszczeniach dla VIP, restauracje, toalety, ubikacje, łazienki, szatnie, WC, woda bieżąca ciepła i zimna, handel  pod okiem kamer i monitorów, co zwiększy bezpieczeństwo sprzedawców i kupujących  oraz ułatwi nadzór policyjny, bo wiadomo, że na targowiskach różnie bywa. Opłata targowiskowa pozwoli utrzymać stadion przez cały rok.  Żadna inna stolica w Europie nie będzie miała takiego jarmarku. Zamiast martwego giganta – stolicy przybędzie  tętniący życiem jarmark. A  piłkę  będzie można będzie kopać na Legii – mówi mój przyjaciel. Faktycznie – nigdy bym nie pomyślał.

Życzę przyjemnego, długiego weekendu, i do zobaczenia na najbardziej nowoczesnym targowisku w Europie!