Nasz przyjaciel Gowin

Fragment rozmowy ministra Gowina z „Gazetą Wyborczą” dotyczył dziennikarzy. Mówi Jarosław Gowin:

„Nie mam żadnych podstaw do kwestionowania wyjaśnień Andrzeja Seremeta, że został przez red. Wróblewskiego źle zrozumiany. Redaktor Wróblewski popełnił niewątpliwy błąd, publikując ten artykuł, ale niepokoi mnie, że coraz liczniejsza grupa bardzo dobrych dziennikarzy, takich jak Wróblewski, znajduje się poza swoim zawodem. To obniża standard debaty publicznej, niepotrzebnie radykalizuje tych dziennikarzy. Jak obserwuję ewolucję niektórych z nich, to uważam, że większy pluralizm w mediach zapobiegłby takiej niepotrzebnej radykalizacji”.

Na pewno jest zjawiskiem przykrym, że wielu dziennikarzy (mam  nadzieję, że nie red. Wróblewski) „znajduje się poza swoim zawodem”. Składa się na to wiele przyczyn, przede wszystkim kryzys w mediach, masowe zwolnienia od Agory po Polskapress i Springera. Co prawda niektóre media drukowane dają sobie dobrze radę („Angora”, „Gość Niedzielny”, „Uważam, Rze”), to jednak są to wyjątki, które potwierdzają regułę: powszechny kryzys w mediach, spadek sprzedaży i wpływów z reklam. Jest to zjawisko nie tylko polskie, bardzo silnie występuje np. w USA. Kryzys gospodarczy oraz Internet okazały się zabójcze dla mediów. Gazety i czasopisma mrą jak muchy.

Z kontekstu wypowiedzi min. Gowina wynika jednak, że ma on na myśli los  dziennikarzy prawicowych, większy pluralizm w mediach miałby jego zdaniem zapobiec ich radykalizacji. Odpowiem na to tak, jak pisał Wiech: „Myślę, że wątpię”. Kilka lat temu „pluralizm” (czyli obecność dziennikarzy konserwatywnych w mediach) był większy. Wystarczy wspomnieć gazetę „Dziennik” (suto wyposażoną przez Springera), tygodnik „Ozon”, a przede wszystkim całkowitą dominację w Polskim Radiu (prezes Krzysztof Czabański) i w TVP (prezes Wildstein, potem Urbański). O ile sobie przypominam, to ówczesne (i dzisiejsze) gwiazdy mediów publicznych, takie jak Jan Pospieszalski, Rafał Ziemkiewicz, Krzysztof Skowroński, Anita Gargas, Piotr Semka, Rafał Ziemkiewicz, Ewa Stankiewicz, Łukasz Warzecha, Tomasz Terlikowski, Joanna Lichocka, Tomasz Sakiewicz, Cezary Gmyz i wielu innych – wcale nie były mniej radykalne niż dzisiaj. To są ludzie stałych przekonań, tylko jednostki (Robert Krasowski, Tomasz Wołek) przesunęły się w stronę centrum. Pozostali  trzymają się mocno,  nadal działają w mediach, nie ma dnia (i dobrze!), żeby ich pomijano w mediach publicznych, także w TVN, w Polsacie, w Radiu TOK FM i wielu innych rozgłośniach, a na prawicy, na miejsce tych gazet, które padły,  przybywa tytułów, że wymienię chociaż „Gazetę Polską Codziennie” i „Uważam Rze”.

Więcej pluralizmu – to postulat zawsze słuszny, ale nie wierzę, że im większa rozmaitość mediów tym mniej radykałów.