Mieszanie herbaty bez cukru

Ubiegły tydzień minął po znakiem mieszania i zamieszania. Dużo mieszano wokół koalicji rządzącej, która jakoby miała się rozpaść, ponieważ Sejm z udziałem PSL glosował za projektem obywatelskim (made by PSL) i tym samym przeciwko niewielkiej reformie w sądownictwie. Nie jest to  wydarzenie .   PSL musi dbać o swoją klientelę małomiasteczkową i wiejską, a ponadto musi od czasu do czasu podskoczyć, żeby wykazać się samodzielnością i odpierać zarzuty, że jest przystawką Platformy. Prezes Piechociński musi pokazać, że jest samodzielny. I tyle.

Na razie nic nie wskazuje na szybki rozpad koalicji. To dobrze. Jak ktoś powiedział, w oczach inwestorów Polska ma dwa atuty – stabilność polityczną i gospodarczą – o które musi dbać. Tąpniecie w każdej z tych dziedzin odbiłoby się natychmiast na naszych notowaniach. Co innego, gdyby zmiana polityczna nastąpiła w  drodze wyborów, najlepiej w terminie przewidzianym przez Konstytucję. A co do meritum, to prawdopodobnie skończy się na „umowach partnerskich”, czyli na zgniłym kompromisie, jak  z ustawą aborcyjną.

Dużo było zamieszania wokół posła Gowina. Wystąpi z Platformy? Przyjmie zaloty PiS? Utworzy własne ugrupowania z prezydentem Wrocławia Dutkiewiczem, a może z posłem Wiplerem? Moim zdaniem nic takiego nie nastąpi, poseł Gowin nie wystąpi z Platformy, gdyż w ślad za nim poszliby nieliczni, albo wręcz nikt; nie utworzy własnego ugrupowania, gdyż doświadczenie pp. Ziobry, Kurskiego, Bielana, Kowala, Jakubiak, Kempy i innych stanowi wystarczającą przestrogę, by  nie wybijać się na niezależność.

Duże było zamieszanie wokół zegarków Sławomira Nowaka i pozwu, jaki minister, przy pomocy mec. Giertycha, skierował do sądu przeciwko tygodnikowi Wprost. Dla mnie to jest w ogóle niepoważne, żeby dorosły człowiek pożyczał i bawił się zegarkami. No, ale prawo tego nie zabrania. Jeżeli CBA podtrzyma zarzuty o korupcję, to premier się z ministrem rozstanie, ale wcześniej nie powinien, gdyż trudno po każdej publikacji zwalniać ministrów. Co do wniosku Nowaka/Giertycha o 30 mln złotych na zabezpieczenie ewentualnych kosztów sprostowań tygodnika „Wprost”, to wracamy do starego dylematu: wolność słowa i odpowiedzialność za słowo.  Czy media mogą bezkarnie niszczyć polityka, któremu pozostaje tylko proces w sądzie cywilnym, z rozstrzygnięciem za kilka lat, oraz czy osoba, która czuje się pokrzywdzona, ma prawo bronić się za wszelką cenę (tj. za cenę zabezpieczenia 30 mln). Nowak i Giertych wymyślili to sprytnie: Oni nie wnoszą o odszkodowanie na rzecz „pokrzywdzonego”, a tylko o zabezpieczenie sumy, która może być potrzebna na sprostowania w mediach. Od pewnego czasu sądy w Polsce i w Strasburgu orzekają na ogół na korzyść mediów i wolności słowa, zwłaszcza w stosunku do  osób publicznych. Ja jestem innego zdania, uważam że oskarżenia wysuwane publicznie powinny być dobrze udokumentowane, a kary za zniesławienie  – nieuchronne. Ale zdaję sobie sprawę, że jestem w mniejszości, może nawet jestem czarną owcą.