Referendum w Madrycie?

Nie, nie myślcie, że chodzi o Warszawę pod rządami Hanny Gronkiewicz-Waltz. Po prostu zainteresował mnie tytuł na okładce najnowszego, niedzielnego wydania największej gazety codziennej w Hiszpanii, „El Pais”. Tytuł artykułu: UPADEK MADRYTU. Nawet, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że gazeta jest opozycyjna (socjalistyczna), a w Hiszpanii rządzą konserwatyści (Partia Ludowa), to i tak – na kilka dni przed referendum w Warszawie – jest o czym myśleć. Na okładce fotografia: główny plac Madrytu potwornie zaśmiecony, pełen pustych butelek i puszek, krótko po przejściu hordy kibiców.

W mieście przygnębienie – kandydatura Madrytu do organizacji igrzysk olimpijskich została odrzucona przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski. To już trzeci raz w ciągu ostatnich 12 lat. Na fotografiach – nie ukończone, gigantyczne obiekty sportowe, „trupy stadionu olimpijskiego i sportów wodnych”. Inne wieści też smutne: Po raz pierwszy od 30 lat nie odbędzie się znany festiwal jazzowy. To w czasie tego festiwalu Miles Davis dowiedział się, że runął mur berliński i zagrał Lili Marlene. Liczba turystów w Madrycie spadła w sierpniu o 22 %, podczas gdy w całej Hiszpanii – rośnie. Stołeczne lotnisko utraciło prymat, loty i pasażerów na rzecz Barcelony. W sławnym muzeum Prado liczba odwiedzających spadła o ¼. Miasto jest zadłużone na ponad 7 mld euro.

Wizytówką miasta od 12 lat miały stać się igrzyska olimpijskie, ale nic z tego. Na słynnym Plaza Mayor, gdzie burmistrz Ana Botella zachęcała turystów do „relaxing cafe”- nocują bezdomni. Nie jest już tak czysto jak kiedyś. Wydatki na sprzątanie miasta spadły o 16%. Może być jeszcze gorzej,
związkowcy zapowiedzieli strajk z powodu zwolnienia 1400 osób. Duma miasta – metro – zbiera oznaki niezadowolenia z powodu zmniejszenia częstotliwości pociągów i oszczędności na klimatyzacji. Nakłady na budowę i konserwację dróg w ciągu 2 lat spadły prawie o połowę!

Kryzys można odczuć nawet na podniebieniu. W ub. roku zamknięto 1800 barów i restauracji. Znikają lokale tradycyjne, na ich miejsce pojawiają się sieciowe, które nie mają lokalnego uroku. Trwają poszukiwania sponsora renowacji stadionu Real Madryt w zamian za dopisanie go do nazwy Santiago Bernabeu. Planowane miasteczko sprawiedliwości (14 budynków) ogranicza się do jednego – Instytutu Medycyny Sądowej.

Atmosfera wokół miasta nie jest dobra. „Nosi ono piętno dyktatury i to trwa”- mówi ekspert z London School of Economics. Życie nocne jest nie takie jak dawniej. „Madryt jest smutny, nie to, co Barcelona” – narzeka kierowniczka znanej sali koncertowej. Padło kilkanaście teatrów i znacznie więcej barów (z powodu kampanii władz miasta w obronie spokoju mieszkańców). Zdaniem restauratorów, ratusz uległ szantażowi organizacji mieszkańców. Właścicielka 18 hoteli w 6 krajach skarży się, że Madryt staje się miejscem taniej turystyki, lepsi goście jadą gdzie indziej. Coraz więcej gości przyjeżdża na tanie zakupy w podmiejskich outletach.

Burmistrz Ana Botella jest przedmiotem skarg i anegdot. Podobno w mieście „brakuje dialogu”. Pani prezydent odmówiła rozmowy z autorką artykułu w „El Pais” Niedawno, na uroczystości przekazania pomnika Gandhiego – dar rządu Indii – kiedy ambasador tego kraju udzielił jej głosu, pani prezydent powiedziała tylko jedno zdanie: „Przyjmuję pomnik Gandhiego, muchas gracias”.

Pani Botella, która jest burmistrzem od dwóch lat, ma wiele zmartwień, tylko nikt nie wpadł na pomysł, żeby usunąć ją w referendum.

PS Chętnie pojechałbym do Madrytu zobaczyć ten „upadek”. Może ktoś z blogowiczów?