Kijów i Kiejkuty

Dwie sprawy bulwersują dziś media i świat polityczny: Ukraina i Kiejkuty. W obu trzeba zachować zimną krew.

Na Ukrainie mamy do czynienia z rewolucją, której już nikt nie kontroluje. Co prawda Dawid Wildstein, który tam był, zapewnia w Radiu TOK FM, że Majdan jest zdumiewająco zdyscyplinowany, ale Ukraina to dużo więcej niż Majdan. Dotychczasowi przywódcy opozycji są już atakowani przez elementy bardziej radykalne, które uważają, że z obecną władzą w ogóle nie należy rozmawiać. Wewnątrz opozycji coraz trudniej o jednolity front. Podobnie w obozie władzy, gdzie zwolennicy silnej ręki, zachowania integralności Ukrainy, przerażeni utratą stanowisk, a może nawet i wolności, czują się śmiertelnie zagrożeni. Trudno sobie wyobrazić, by odpowiedzialni liderzy opozycji zalecali zajmowanie budynków rządowych, zapewne nie są w stanie kontrolować spontanicznej wrogości do Janukowycza, jaka wybucha na wieść o każdej kolejnej ofierze śmiertelnej. Przed Ukrainą wielka szansa, ale i ogromne zagrożenie wojną domową, chaosem, rozpadem kraju, co byłoby dla Polski i Europy poważnym problemem.

Strona polska powinna opowiadać się za wolną, demokratyczną Ukrainą, z jednej strony działać za pośrednictwem i wspólnie z Unią Europejską, z drugiej – unikać zarzutu, że miesza się w wewnętrzne sprawy suwerennego kraju. To delikatna gra, w której obok rozmaitych sił na Ukrainie udział biorą Rosja, Europa, Stany Zjednoczone. Politycy polscy, ci z opozycji, mają wszelkie prawo jeździć na Ukrainę i popierać kogo chcą, ale nie po to, żeby na Majdanie rzucać oskarżenia pod adresem innych polskich polityków. Chcą popierać rewolucję – zgoda, chcą pozować do fotografii w Kijowie – proszę bardzo, ale nie powinni wykorzystywać rewolucji na Ukrainie do swojej kampanii wyborczej. Członkowie polskiego rządu, z premierem i ministrem spraw zagranicznych, muszą zachowywać się bardzo odpowiedzialnie, nie mogą ot tak hasać po Majdanie.

W sprawie ośrodka CIA w Kiejkutach mamy więcej jasności. Odnoszę wrażenie, ale tylko wrażenie, że ówczesny premier Miller, prezydent Kwaśniewski, w atmosferze po zamachu na Nowy Jork i Pentagon, wstrząśnięci tysiącami niewinnych ofiar, związani umowami i zasadami NATO, kierując się dobrem Polski jako sojusznika, w dodatku obciążeni proradziecką przeszłością – nie mogli powiedzieć „nie” Ameryce i z pełnym przekonaniem zaoferowali Stanom Zjednoczonym pomoc w wojnie z terroryzmem. Być może wykazali się wtedy zbytnią naiwnością, nie zabezpieczyli polskiego wglądu w ściśle tajne operacje USA na terenie naszego kraju. Kiejkuty to, moim zdaniem, przede wszystkim – ale nie wyłącznie – sprawa Amerykanów. Zawiedli nas dwukrotnie. Po raz pierwszy – stosując tortury, i to w Polsce. I po drugie – dopuszczając do przecieków.

W rezultacie ucierpiał prestiż Stanów Zjednoczonych, ale i naszego kraju. Sprawa nie powinna być chowana pod korcem, gra na czas nic nie da, lepiej by było, gdyby Polska pokazała, że jest państwem prawa, wszystko wyjaśniła, nie podważając zaufania sojuszników do naszego kraju. Chcemy być lojalnym sojusznikiem, ale nie uczestniczyć w operacjach sprzecznych z prawem.

PS ZAPROSZENIE
Zbigniew BUJAK, senator Józef PINIOR i dr Karolina WIGURA będą dyskutować o Kijowie i o Kiejkutach. Radio TOK FM, wtorek, 28 stycznia, g. 20:05. Zapraszamy!