Dwie strony medalu

JEDNA STRONA: Dyplomacja polska odniosła duży sukces. Tusk z Sikorskim praktycznie koordynują politykę Unii w tej sprawie. Udało się zmobilizować Niemcy i Francję do misji „trzech tenorów” 21 lutego, a teraz Polska nie ustaje w wysiłkach, by zaangażować całą Unie w sprawę Ukrainy. Tusk i Sikorski robią słusznie, że Polska nie wybiega przed szereg i nalegają, by wszelkie działania Unii były wspólnotowe. Na pierwszym miejscu stawiają bezpieczeństwo Polski, nie pozwalają naszego kraju wyłuskać z polityki wspólnotowej i dorobić mu gębę najbardziej antyrosyjskiego (co Putin już usiłował, mówiąc o szkoleniu w Polsce agentów Majdanu).

DRUGA STRONA: Sprawa Ukrainy to fiasko polityki zagranicznej III RP. Sikorski musi odejść. Gdzie jest ten słynny reset w stosunkach z Rosją? Lata uległości wobec Kremla nie przyniosły Polsce nic, nawet wraku samolotu. Zamiast prowadzić politykę jagiellońską, i skupić się na współpracy z mniejszymi państwami dookoła Rosji – od republik bałtyckich po Gruzję, jak to czynił Lech Kaczyński, Tusk i Sikorski złożyli interesy tych krajów na ołtarzu Rosji. Misja Sikorskiego na Ukrainie była fiaskiem, faktyczną obroną Janukowycza. Putin może liczy się z Niemcami, ale nie z Polską Tuska.

JEDNA STRONA: Putin upokorzył Zachód, obnażył jego słabość, bezsilność, ociężałość. Robił na Krymie co chciał. Upoważnienie przez parlament Rosji do użycia siły na terenie Ukrainy to bezczelność i niedopuszczalna groźba. Opowieści o mieszkańcach Krymu, którzy kupili sobie mundury bez dystynkcji to kpina ze zdrowego rozsądku. Wystarczyło, że Putin tupnął, a Zachód pogodził się z utratą Krymu przez Ukrainę i odczuł ulgę, że wojska rosyjskie nie „wyzwoliły’ wschodniej części tego kraju.

DRUGA STRONA: Ukraina upokorzyła Putina. Miała być perłą w koronie „związku euro-azjatyckiego”, pracowicie budowanego przez Putina, jako przeciwwaga dla Unii, a stała się wielkim nieobecnym. Putin się przestraszył. Nie odważył się na pełną aneksję Krymu, a tym bardziej na wkroczenie do Doniecka, gdzie oczekiwały go tysiące rodaków. Putin zrobił ogromny zamach, manewry, rezolucje etc.., a zyskał nie wiele. Teraz robi dobrą minę do złej gry.

JEDNA STRONA: Majdan nie był żadną reprezentacją społeczeństwa. To mała, dobrze zorganizowana, dobrze opłacana i zmobilizowana grupa z dyskretną pomocą i ostentacyjnym wsparciem z zewnątrz. Gdyby „pokojowi demonstranci” poczekali pół roku i w demokratycznych wyborach wysiudali Janukowycza, Rosja nie miałaby pretekstu do interwencji. Zachód przymknął oczy na jawne naruszenie demokracji. Co by powiedział, gdyby zwolennicy Orbana na Węgrzech nie czekali na wybory, tylko w podobny sposób, na ulicy obalili legalny rząd lewicy?

DRUGA STRONA: Nie reprezentatywny – tak, ale opłacany – nie. Majdan był awangardą, która obaliła zmurszały reżim. Sam Putin na konferencji prasowej przyznał, że były powody do niezadowolenia na Ukrainie, a Janukowycz jako polityk nie ma przyszłości. Są na Ukrainie elementy skrajne, nacjonalistyczne, one były widoczne na Majdanie, ale nie one stanowią większość. Uciekając do Rosji, prezydent oddał władzę i parlament wybrał jego tymczasowego następcę.