Leder ogłasza pobudkę

Kiedyś mogłem pisać długie felietony, na pół kolumny dużego formatu, i proszę sobie wyobrazić, że byli ludzie, którzy to czytali! Do dzisiaj zdarza się, że na ulicy ktoś do mnie podchodzi, jak do starego znajomego, i mówi: „Panie Toeplitz, czytam pana już pół wieku!”.

Teraz muszę się streszczać. Polecam znakomitą książkę Andrzeja Ledera, filozofa kultury i polityki, o Polsce 1939–1956, z wycieczkami aż po dziś dzień, z Wałęsą i Tuskiem włącznie. Tytuł: „Prześniona rewolucja”. Obok „Wielkiej trwogi” Marcina Zaremby – kolejna świetna praca o polskiej tożsamości.

Leder uważa, że każdy naród raz jeden w swoich dziejach przeżywa rewolucję. W Polsce rewolucja miała miejsce w latach 1939–1956, a nawet do 1989 i później. Była to rewolucja „prześniona”, ponieważ została dokonana przez okupantów niemieckich i radzieckich, choć nie tylko, bo przy pewnym udziale Polaków.

Rewolucja „została dokonana przez Innych, bez tego, żeby najbardziej podmiotowe części narodu utożsamiły się z decyzjami, z działaniem i odpowiedzialnością za to, co się stało. W efekcie rewolucja została doświadczona przez polskie społeczeństwo niczym koszmarny sen. W którym spełniają się najskrytsze i najokropniejsze marzenia i lęki. (…) Wszystko zdarzyło się samo. To nie ja podpisywałem wyrok, to nie moje oczy widziały śmierć, to nie moje usta wypowiadały przekleństwa, to nie ja wszedłem do cudzego domu… To się jakoś stało samo”.

Za najważniejsze składniki polskiej rewolucji uważa autor zagładę Żydów (czyli w dużym stopniu mieszczaństwa i klasy średniej) oraz likwidację ziemiańsko-szlachecko-urzędniczej warstwy wyższej o rodowodzie szlacheckim, a także gigantyczne przemieszczenia ludności po wojnie, grabież, szaber, bandytyzm, wojnę domową, sowiecki terror. Znaczne odłamy społeczeństwa – czytamy – pragnęły tego, co się dokonało. Była to niechęć do Żydów, pragnienie, „by znikli”, jak również niechęć do podziału na „panów i chamów”, do szlachecko-urzędniczych elit. „Prześniony”, bo dokonany przez Innych, był to pierwszy etap rewolucji mieszczańskiej, etap drugi stanowi transformacja po 1989 roku.

Rewolucja została doświadczona przez społeczeństwo jako koszmarny sen, spełnienie marzeń i lęków, ale pasywne, bez swojego udziału. Obaj okupanci zaczęli realizować działania o charakterze rewolucyjnym, które nieodwracalnie zmieniały oblicze polskiego społeczeństwa. Na określenie stosunku części społeczeństwa do „prześnionej rewolucji” autor używa terminu „transpasywność” – gdy inny raduje się ze mnie albo robi za mnie coś, bym ja się radował.

„Mimo że to Niemcy – tylko z niewielkim udziałem Polaków – realizowali wywłaszczenie i wymordowanie Żydów, polski podmiot mógł transpasywnie w tych wydarzeniach uczestniczyć i doprowadzić do końca niektóre z ich konsekwencji” (np. przejmowanie mienia pożydowskiego). „Choć to Rosjanie – z większym tym razem udziałem polskich komunistów – niszczyli klasę ziemiańską i przedstawicieli przedwojennych polskich elit, polski podmiot, szczególnie ten w przedwojennym porządku skazany na wykluczenie, mógł transpasywnie skorzystać ze skutków tych działań” (reforma rolna – Pass.).

„Złamanie wielowiekowej, głęboko zakorzenionej dominacji elit szlacheckiego pochodzenia, które dokonało się w Polsce lat 40., jest obok Zagłady najbardziej przełomowym momentem polskiej rewolucji”.

Jeżeli dobrze odczytałem intencje autora, to uważa on, że bez przemyślenia i rozliczenia się tamtą rewolucją, społeczeństwo nie dotrze do sedna swojej tożsamości, nowa klasa średnia, która teraz dominuje w III RP, a która jest dziecięciem beneficjentów tamtej rewolucji, nie będzie znała swoich korzeni. Wystarczy jej polityka ciepłej wody.