Bloody Mary

Licealistka Marysia z Gorzowa nawymyślała premierowi od zdrajców, a jednocześnie – jako osoba głęboko wierząca – powiedziała, że modli się za niego. Miłuje ona bowiem bliźniego, ale nie do tego stopnia, żeby przyjąć od niego kwiaty. Nie tylko więc zaczepiła premiera, ale jeszcze chciała go upokorzyć. Oczywiście, w oczach jednych, z klasą zachował się Tusk, w oczach innych – „dobrze mu tak”.

Kiedyś taki incydent byłby bez znaczenia, ale w dobie mediów Marysia w oka mgnieniu stała się bohaterką zwolenników PiS oraz Janusza Korwin-Mikkego, a przede wszystkim mediów spod znaku braci Karnowskich. Marysia wyglądała na najlepszy prezent, jaki dostał prezes Kaczyński, w samą porę po przykrej dla niego nieobecności w towarzystwie Obamy i czterdziestu rozbójników, którzy przyjechali na zaproszenie Komorowskiego i spółki.

Głęboka wiara, patriotyzm i niechęć do Tuska zostały Marysi wszczepione przez rodziców, ale nie tylko. Potwierdza ona, że prawica czyni postępy wśród młodzieży, o czym świadczą wyborcy JKM i badania, wskazujące, że młodzież – kiedyś za Platformą – coraz bardziej od niej odchodzi. Żeby nie było wątpliwości, Marysia uważa (?) także, że w Smoleńsku miał miejsce zamach, a szczegóły wyjaśni zespół Macierewicza, do którego licealistka z Gorzowa deklaruje pełne zaufanie.

W pewnym więc stopniu Marysia stanowi odmłodzoną wersję Paprykarza, który kilka lat temu spadł PiS-owi z nieba (Jak żyć, panie premierze?), by potem rozczarować się i zdradzić prezesa. Pieszczoch PiS okazał się wyrodnym synem. Teraz z kolei Marysia podziwia prezesa Kaczyńskiego. Gdzie skończy – czas pokaże. W moim pokoleniu (mógłbym być dziadkiem Marysi) niewiele osób wytrwało przy poglądach sprzed prawie 60 lat, kiedy mieliśmy siedemnsatkę. Oczywiście, dla Platformy i Tuska to mała pociecha, bo wybory tuż-tuż.

Trudno, żeby polityka ciepłej wody, solidnej, niezawodnej i w pewnym sensie „nudnej” Polski, porywała młodzież. Raczej przemawia do tych, którzy pamiętają czasy bez ciepłej wody, kiedy w elektrociepłowniach kończył się węgiel i premier Jaroszewicz osobiście śledził bieg pociągu towarowego z kopalń Śląska do stolicy. Aktywa Tuska – normalna Polska, ciesząca się uznaniem zagranicy – nie są atutami w oczach młodzieży, która nie zna innej Polski niż normalna, i pragnie czegoś więcej, najlepiej Polski nienormalnej. Na przykład bronić Polski przed – jak twierdzi Marysia – wykupywaniem naszego kraju przez kapitał zachodni. Stąd już tylko krok do przekonania, że żydowska finansjera panuje nad światem. Marysia musi bronić Polski, musi z kimś walczyć, chętnie z komuną, musi mieć wroga – może być Żyd.

Kłopot z Marysią – jako z symbolem poparcia młodzieży dla prawicy – polega na tym, że jest ona antysemitką. To znaczy sama zapewnia, że antysemitką nie jest, ale powtarza za dorosłymi, że Żydzi rozpijali Polaków w czasie zaborów, solidnie sobie zapracowali na antysemityzm, a podczas Holokaustu jedni drugich pchali do pieca i tym podobne brednie.

Mamy więc pakiecik poglądów spod znaku Korwin-Mikkego, ale nie tylko. Dopóki Bloody Mary twierdziła tylko, że Tusk jest zdrajcą, mówiła to samo co prezes PiS, „Gazeta Polska” i tygodnik braci Karnowskich. Z tymi Żydami wyraźnie się zagalopowała. Prezes ani PiS nigdy nie dali podstaw do oskarżenia ich o antysemityzm, ale ten daje sobie radę bez ich pomocy, o czym świadczy sukces Korwin-Mikkego i wiele innych dowodów. Wciska się także na nasz blog, więc od czasu do czasu muszę kogoś zbanować. Przewiduję, że PiS nie weźmie Marysi na swoje sztandary, a jej zwolennicy będą twierdzili, że młoda osóbka stała się ofiarą nagonki w mediach (wiadomo dlaczego).

Tak naprawdę Marysia ma dopiero 17 lat, nie wie, co mówi, powtarza to, co słyszy w domu i wśród rówieśników, i to jest najsmutniejsze. Gdyby ona swoje poglądy wymyśliła sama, to byłoby pół biedy.