Im nie jest wszystko jedno

Piszę bezpośrednio po ogłoszeniu wyników najnowszego badania opinii publicznej CBOS, przeprowadzonego już po ujawnieniu afery podsłuchowej: Platforma 29 proc. poparcia, PiS – 24 proc. Niezbadane są wyroki!

Oczywiście, łaska sondaży na pstrym koniu jeździ, dziś PO – jutro PiS, ale zastanawiam się, co dziś wpłynęło na taki wynik. Pierwsze, co przychodzi na myśl, to decyzja Hanny Gronkiewicz-Waltz o zwolnieniu („wyrzuceniu” – jak pisze „Rz”) prof. Chazana ze stanowiska dyrektora szpitala. Tym bardziej, że według innych badań 55 proc. jest za zwolnieniem profesora. Niewiele to jednak wyjaśnia, gdyż sondaż przeprowadzony był chyba przed decyzją H.G-W.

Sam miałem wątpliwości, czy prezydent Warszawy, znana jako osoba głęboko wierząca, zdobędzie się na taki krok. Musiała dokonać wyboru pomiędzy wiarą a prawem. Decyzja o zwolnieniu dyrektora szpitala w klimacie „deklaracji wiary” musiała być trudna. Presja, żeby nie ruszać dyrektora, nie „prześladować za wiarę” etc., jest ogromna. Jedna z gazet donosi dzisiaj, że w Polsce nie ma pracy dla katolików, wiele jeszcze takich bredni usłyszymy.

Gdyby mnie ktoś zapytał, co jest dziś w Polsce najważniejsze, tobym odpowiedział, że konflikt kulturowy.

Tak, „Golgota” ważniejsza jest niż „afera podsłuchowa”, afera minie, podziały kulturowe pozostaną. Gdy kilka tygodni temu usłyszałem, jak ktoś bliski Platformie powiedział to w telewizji, pomyślałem, że chce pomniejszyć rozmiar podsłuchowej wpadki rządu. Bo wpadka to jednak była, nie jest tak, że ponieważ podsłuchy są nielegalne, to i treści nagrane nie mają znaczenia, „nic nie było, gramy dalej”.

Nieprawda, wydarzyło się dużo zła. Ale demokracja działa, zło można zbadać i ukarać (choćby politycznie), gospodarka się rozwija, natomiast konflikt kulturowy, coś na kształt wojny religijnej, to jest i będzie zjawisko trwałe.

Kto wie, czy rozwijając swoją działalność, fundamentaliści religijni nie działają na korzyść władzy. Na pewno przesłonili aferę podsłuchową. Przyczyniają się do pogłębienia podziałów i działają na rzecz Platformy jako instytucji gwarantującej normalność.

Zaczęło się od Smoleńska i od krzyża wykorzystanego do polityki na Krakowskim Przedmieściu. Większość ludzi jest wierząca, ale fundamentaliści stanowią mniejszość, aktywną, widoczną, hałaśliwą, ale mniejszość.

Marcin Fabjański opisuje w „GW”, jak prawicowy publicysta w prawicowej gazecie potępił treści zawarte w książce, jaką uczniowie otrzymali jako nagrodę w konkursie polonistycznym, po czym organizator książkę wycofał. Wiele jest przykładów takiego cofania.

Etyka w szkołach jest fikcją. Świeckie państwo cofa się, tak jak cofnął się prezydent Poznania. Organizator Malty cofnął się przed pogróżkami (ładniej byłoby napisać: „ostrzeżeniami”) ze strony arcybiskupa, który straszył 50-tysięczną manifestacją. Kto inny wycofuje się przestraszony felietonem, odwoływane bywają przedstawienia, wystawy i dyskusje, nawet na uniwersytecie. Trudno takie wycofywanie się jednoznacznie potępiać. Nie można wymagać odwagi od innych, jeśli nie okazuje się jej samemu.

Rzadkim światełkiem w tunelu było czytanie i „wyświetlanie” „Golgoty” w kilkunastu teatrach. Ale energia, dynamika – jest po stronie konserwatywnej.

Od prostego dziennikarza po posła, który kieruje zawiadomienie do prokuratury, aż po kardynała Nycza, który solidaryzuje się z prof. Chazanem – „im nie jest wszystko jedno”, im się chce, oni dwoją się i troją. Podpisać petycję? Pójść pod szpital na manifestację solidarności z odwołanym dyrektorem? Urządzić wystawę w Brukseli? Wygwizdać przedstawienie? Wybuczeć prelegenta? – Proszę bardzo, ich na to stać.

Przeciwstawić się tej sile nie jest łatwo. Hanna Gronkiewicz-Waltz zdobyła się na odwagę i może na tym skorzystać. Każda jej decyzja wywołałaby sprzeciw, ale dokonała wyboru słusznego.