Marsz w miejscu

Każdy, kto był w wojsku, wie, co to jest marsz w miejscu. Rusza się rękoma i nogami, można nawet śpiewać i przytupywać, ale wszystko to w miejscu, nie posuwając się ani o krok. Można powiedzieć – wiele hałasu o nic.

Taki był marsz w obronie demokracji i wolności słowa „współorganizowany” przez PiS. Marsz oczekiwany przez jednych z nadzieją, przez drugich z niepokojem, a przez trzecich (mam na myśli pięciu biskupów, którzy wycofali się w komitetu honorowego) – z jednym i z drugim.

Jeśli chodzi o frekwencję, to nie była oszałamiająca, ale wystarczająca, żeby organizatorzy mogli być zadowoleni i tradycyjnie skarżyć się na policję, która – jak zwykle – poda „zaniżone” dane.

Frekwencja nie była zarazem tak imponująca, żeby wprawić w zakłopotanie obóz władzy i przeciwników marszu. Organizatorzy mogą być zadowoleni, że podczas manifestacji panował całkowity spokój i porządek, żadnych burd, ekscesów, smarkaczy w kominiarkach. W transmisji TV w ogóle nie było widać policji.

Sam ten marsz w obronie demokracji jest dowodem, że demokracja i wolność słowa jeszcze w Polsce panują i można przeprowadzić spokojną demonstrację. Oczywiście niesmak z powodu wykorzystania rocznicy stanu wojennego do walki z obecną, demokratyczną władzą pozostał.

Pod względem wymowy politycznej warto zwrócić uwagę na coraz częstsze zestawianie stanu wojennego z władzą obecną. Jak powiedział chyba prezes Kaczyński – jedno i drugie było atakiem na naród polski. Jak trafnie piszą panowie Janicki i Władyka w bieżącej POLITYCE, Platforma i PSL zostały wtopione w „historyczny łańcuch”, który biegnie od stanu wojennego, przez zdradę Okrągłego Stołu, bratanie się z komunistami, aż do dzisiaj.

Świadczą o tym także hasła, w których jednym tchem wymienia się premier Kopacz i Urbana. Nie jest to myśl nowa, ale ostatnio częściej przywoływana.

Na tle spokojnego przebiegu marszu ostrością kilku sformułowań wyróżniało się przemówienie prezesa PiS, który powtórzył wprost, że wybory są „sfałszowane”, że sędziowie są „terroryzowani”, a także – że naród dźwiga na barkach ten „worek kamieni”, jakim jest obecna władza.

Jarosław Kaczyński nieustannie dolewa oliwy do ognia, ale jednak zatrzymuje się przed wezwaniem do powstania. Zapowiada za to, że wybory samorządowe 16 listopada zostaną unieważnione, a następne – prezydenckie i parlamentarne – będą lepiej pilnowane. Prezes dochodzi do granicy, jaką są wybory, nie wzywa do obalenia rządu, a zarazem nie może w drodze tych wyborów zdobyć władzy. Stąd ten marsz w miejscu.

ZAPROSZENIE
Marszałek Radosław Sikorski będzie naszym gościem w Radio TOK FM we wtorek 16 bm. o godz. 20.05.
Pół godziny później naszymi gośćmi będą prof. Krystyna SKARŻYŃSKA (SWPS) oraz red. Michał SZULDRZYŃSKI (Rzeczpospolita),
ZAPRASZAM w imieniu własnym oraz wydawcy programu, Piotra Markiewicza!