Z kraju i ze świata

Wizyta w Berlinie. Jak na pierwszą wizytę – było nieźle. Na pewno nie było kompromitacji, pierwsza para na pewno wywarła dobre wrażenie, ale nie było też spektakularnych sukcesów. Obie strony przedstawiły swoje stanowiska. Dla Polski najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo, chcielibyśmy rozproszyć obawy Niemiec przed większą obecnością NATO w Polsce i w innych krajach regionu, zwłaszcza stałych baz. Postęp nie został w tej sprawie osiągnięty, ale trudno tego oczekiwać po jednej wizycie.

Dla gospodarzy najważniejsza w tej chwili jest sprawa uchodźców – jak Europa poradzi sobie z tym największym kryzysem od II wojny światowej. Niemcy znów w centrum. Tutaj z kolei strona polska nie zaoferowała żadnych ustępstw, prezydent Duda ani nie ma pełnych prerogatyw (polityka zagraniczna to jednak przede wszystkim domena rządu), ani interesu w tym, by przed wyborami parlamentarnymi deklarować, że Polska przyjmie więcej uchodźców i imigrantów. To nie jest w Polsce popularne. Mogłoby zaszkodzić PiS. Warto zwrócić uwagę na komentarz FAZ, utrzymany w duchu: pomożemy w sprawie waszego bezpieczeństwa, jeżeli wy pomożecie w sprawie uchodźców i imigrantów. Argumenty posła Sasina, że jesteśmy na dorobku i nie stać nas na przyjmowanie uchodźców, to kpina.

Trzecia sprawa to Ukraina. Głośne domaganie się udziału Polski w formacie normandzkim nie spotkało się z poparciem Berlina ani Kijowa. Wręcz przeciwnie, to był zimny prysznic, obietnice, że będziemy w bliskim kontakcie telefonicznym, to tylko uprzejmości. Trudno, żeby Berlin i Warszawa nie były w kontakcie. Nie jesteśmy już w kontakcie z Moskwą i nie ma się z czego cieszyć. Teraz strona polska zaczyna mówić o długofalowej roli w rozwiązaniu kryzysu ukraińskiego, to brzmi bardziej dyplomatycznie, ale i mniej konkretnie.

Ostatnia sprawa: prezydent Duda ujawnił, że powiedział prezydentowi Gauckowi, że Polska nie jest sprawiedliwa dla swoich obywateli (miał na myśli nierówności i korzyści z transformacji). Takie narzekanie głowy państwa na własny kraj nie jest przyjęte, to pedagogika wstydu, jaką PiS dotychczas ostro krytykował. Każdy kraj ma swoje problemy, ale brudy pierze w domu. Dobrze, że prezydent Duda nie mówił, że nasz kraj jest kondominium rosyjsko-niemieckim lub że Donald Tusk jadł pani kanclerz z ręki. Rozumiem, że ocena stosunków polsko-niemieckich w wersji eksportowej jest bliższa prawdy i mniej propagandowa. To już lepiej.

Wojna polsko-polska. Od pierwszego dnia urzędowania prezydenta Dudy rozgorzała wojna polsko-polska. Jest ona nieuchronna, nieunikniona, a szkoda. Najmniejsza krytyka pod adresem prezydenta jest uznawana za bezpardonowy, „bez opamiętania” (prof. Szczerski u Moniki Olejnik) atak na prezydenta. Jest to oczywista przesada, podobnie jak okładka jednego z tygodników, sugerująca, że trzeba uchronić prezydenta przed najgorszym. Uważam, że wszyscy powinniśmy szanować prezydenta, nie obrażać go, odnosić się do niego z szacunkiem należnym głowie państwa, ale nie może to oznaczać zakazu krytyki, braku zgody czy zwykłej dociekliwości, np. w sprawie autentycznych powodów częstych wyjazdów posła Dudy do Poznania. Z przykrością patrzę, jak premier Kopacz żebrze o spotkanie z prezydentem, a ten czerpie z tego satysfakcję. („Ja prowadzę sprawy polskie, a pani premier prowadzi kampanię wyborczą”). Żenada.

Kwiatkowski i Bury. Rewelację prokuratury w sprawie prezesa NIK i posła Burego są bardzo niepokojące. Pokazują, że prokuratura nie unika spraw o charakterze politycznym (Dubieniecki, Kwiatkowski, Bury), ale też naraża się na zarzuty, że ingeruje w kampanię. Sprawa jest poważna, bolesna dla Platformy, przede wszystkim ze względu na Krzysztofa Kwiatkowskiego, który cieszył się opinią świetnego funkcjonariusza państwowego i kandydata do wysokich stanowisk w tej partii. Nie można wykluczyć, że zarzuty pod jego adresem nie ostaną się w sądzie, w tej sprawie doradzałbym wstrzemięźliwość. Patrz przypadek ministra Emila Wąsacza. Ale nie wygląda to dobrze.

Selekcja negatywna. Dziennikarze Joanna Lichocka i Krzysztof Czabański mają zostać posłami Prawa i Sprawiedliwości. To wybrankowie prezesa, który jednocześnie odrzucił kandydaturę Pawła Kowala do Sejmu, rzekomo za to, że jego książka „Koniec systemu władzy: ekipa gen. Jaruzelskiego w latach 1986-1989” jest za mało krytyczna wobec generała. Po pierwsze – to nieprawda, po drugie – polecam tę książkę, niech każdy przekona się sam, jaki jest gust prezesa. Po trzecie – cieszę się, że państwo Lichocka i Czabański przestaną grać rolę dziennikarzy i przyjmą rolę polityków tej partii, która bardziej do nich pasuje.

Zaproszenie:
Adam Krzemiński (POLITYKA) i Leszek Jażdżewski (Liberte) będą „Gośćmi Passenta” w radiu TOK FM we wtorek, 1 września, o godz. 20.05. Zapraszam.