Kopacz – Szydło 1:1

Niejeden czytelnik uzna, że jestem stronniczy, ponieważ w jego oczach kandydatka PiS debatę przegrała: zamiast odpowiadać na pytania powtarzała w kółko, że prezydent i rząd razem (bo wie, że z tym prezydentem rząd Platformy nie ma szans na współpracę), nie umiała wymienić żadnego z globalnych problemów, przed jakimi Polska stoi, nie umiała odpowiedzieć, co się stało z Konstytucją PiS, czy Polska jest kondominium, uchodźcy przynoszą tyfus, nie umiała wyciągnąć żadnych nauk z błędów rządu PiS (Kopacz dokładnie tak samo), w sprawach międzynarodowych nie miała nic do powiedzenia.

A jednak Szydło nie przegrała, ponieważ wyuczyła się swojej roli, nie dała się zapędzić w kozi róg, powtarzała swój refren, że prezydent i premier razem, że prezydent Duda ma program, że afera taśmowa (zahaczona o SKOK-i po prostu je przemilczała, dokładnie tak jak Kopacz aferę taśmową), nie dała się wciągnąć w uchodźców, w Unię Energetyczną, była wystarczająco agresywna, poczynając od tego, że zwracała się do Kopacz per „przewodnicząca” (ta mogła była mówić per „magister”), czy odsyłając panią premier na ławkę rezerwowych, nie chciała odpowiedzieć, czego nie udało się zrobić za rządów PiS (pytanie podane na tacy dla Ewy Kopacz), miała kilka populistycznych powiedzeń („statystyką nie nakarmią się dzieci”), nie popełniła żadnych większych błędów, co jak na pierwszą debatę należy docenić.

Merytorycznie w debacie przewagę miała Ewa Kopacz, lepiej panowała nad faktami, równie zręcznie uciekała od niewygodnych tematów, była zaczepna i nie zawsze miła (np. mówiąc o prezesie per „pryncypał polityczny”). Ostrzegała (straszyła) przed PiS, co to będzie, gdy oni dorwą się do kasy itd.

Jednak debata to nie sama wymiana argumentów, to także oprawa, ustawka, show, to widowisko! Ten napompowany entuzjazm pisowskiej młodzieżówki, który towarzyszył Szydło przed debatą i po niej, te wiwaty, ten tłumek, to skandowanie, ten wiec, ta masówka, ten nakręcony aktyw, ten entuzjazm – udawany czy autentyczny, ale był.

Tuż po debacie pisowcy opanowali gmach TVP, a wszystko to na żywo relacjonowała TVN 24, jak gdyby gmach telewizji publicznej i kamery TVN 24 były specjalnie wynajęte. Na tym tle premier Kopacz, w otoczeniu kilku ochroniarzy i najbliższych, odpowiadała na parę pytań dziennikarzy, po czym zmęczona ekipa (jeszcze) rządząca udała się na upragniony spoczynek, zadowolona, że nie dała plamy. Pani premier wyraźnie się rozwinęła, dojrzała, imponuje aktywnością i odwagą, ale nec Hercules… Dlatego w sumie oceniam wieczór na 1:1.