Spokojnie, to tylko wybory!

Co za ulga – nareszcie będę dziennikarzem opozycyjnym! Ale mam nadzieję, że nie takim, który nie potrafi docenić sukcesu prawicy, złożyć gratulacji zwycięzcom i powiedzieć swoim: uczmy się, jak być niezmordowanym w walce o władzę, jak nie pominąć żadnej okazji, żadnej szansy, a gdy takich brak – jak te możliwości tworzyć.

Szukajmy źródeł przegranej po swojej stronie. Być raczej takim dziennikarzem opozycyjnym, który widzi ogromne zagrożenie (od podkreślania szans są dziennikarze prorządowi) w tym, że cała władza, z woli większości wyborców, zostaje skupiona w jednych rękach. W rękach polityka ciężko doświadczonego, dla którego dzisiejsze wybory są ukoronowaniem wieloletniej działalności. Ale także polityka, który nie ukrywał swojej pogardy dla rywali, uważając ich za ludzi pozbawionych niezbędnych właściwości, wychowanych przez ulicę, który nie ukrywał poczucia wyższości, któremu nieobce były słowa zamach i zdrada. W ostatnich dniach Jarosław Kaczyński uderzył w łagodniejszą nutę, przestrzegał przed pokusą rewanżu i odwetu, zemsty i odgrywania się, ale za każdym razem – jak gdyby dla uspokojenia swoich szeregów – mówił, że prawo musi znaczyć prawo (ale czyje?), wszystko musi zostać wyjaśnione i osądzone zgodnie z prawem itd. itp.

Polska demokracja, której stan jest tak krytycznie oceniany przez dotychczasową opozycję, jako skorumpowana, zdolna do fałszerstw wyborczych i innych nadużyć – okazała się sprawna, a jednak funkcjonuje i w sposób pokojowy, zgodny z konstytucją przekazuje pełną władzę w ręce swoich krytyków. Zobaczymy, w jakim stanie będzie ta demokracja za cztery lata, bo ona dopiero teraz będzie poważnie zagrożona przez ogromną koncentrację władzy, zapowiedzi kontroli mediów, ograniczenia niezależności prokuratury i sądownictwa, powiększenia uprawnień władzy wykonawczej, rządu i – przede wszystkim – prezydenta.

Zagrożenia widoczne są na każdym kroku: nadmierne obietnice wyborcze zagrażają finansom publicznym. Zapowiedź podporzadkowania prokuratury rządowi to krok wstecz – od niezależności do podległości. Zapowiadane zmiany w sądownictwie to zagrożenie wymiaru sprawiedliwości. Pomstowanie na „niesłuszne” filmy to zapowiedź cenzury sprawowanej przez mecenat publiczny. Zapowiadane przekształcenie mediów publicznych w instytucje wyższej użyteczności czy kluczowe dla kultury, to nic innego jak umożliwienie ich przejęcia przez rządzących polityków. Zapowiadane (a potem skrzętnie ukrywane) zmiany w konstytucji, począwszy od preambuły, która jest nie do przyjęcia dla osób niewierzących, zwolenników państwa świeckiego i zwolenników autentycznej – acz życzliwej – niezależności Kościoła i państwa, a które doprowadzą do oceny z religii na świadectwie maturalnym i obecności Kościoła w każdej sferze życia – od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci – to wszystko musi budzić niepokój.

Dziennikarz opozycyjny musi jednak wymagać nie tylko od władzy, ale także od nowej opozycji. Wynik uzyskany przez Platformę po ośmiu latach rządzenia nie jest katastrofalny. Platforma przegrała w dużym stopniu na własne życzenie, przez wewnętrzne rozprzężenie, brak woli walki i dyscypliny, zmęczenie, brak serca do walki, demoralizację, a także brak szczerej rozmowy na własny temat. Jeśli Platforma Obywatelska nie ma się rozpaść, nie obejdzie się bez bolesnej rozmowy i rozrachunku, bez odnowy wewnętrznej. Zanim Platforma zabierze się za ratowanie Polski, sama musi przejść kurację wstrząsową. Obawiam się, że nie jest do takiej operacji jeszcze przygotowana.

To samo, w jeszcze większym stopniu, dotyczy lewicy. Ta już nie ucieknie przed sądem ostatecznym. Większą przyszłość widzę przed amatorami z partii Razem niż przed zawodowcami ze Zjednoczonej Lewicy. Dziennikarze opozycyjni swoim krytycyzmem powinni pomóc opozycji stanąć na nogi, a przy okazji sami też zdobyć się na rachunek sumienia.