Mister Twister

Powołaniu nowego rządu towarzyszy gorączka porodowa, zarówno w obozie zwycięskim (targi zwane „rozmowami, negocjacjami, ustaleniami” trwają już dość długo, co by wskazywało, że żarłoczność i nienasycenie są duże), jak i po stronie mediów.

Widok dziennikarzy dzień w dzień, od świtu do nocy, w bramie, na ulicy, na korytarzu, polujących, czyhających choćby na jedno spojrzenie, na półsłówka Gowina, Szydło czy Błaszczaka, każe ubolewać nad losem koleżanek i kolegów z branży dziennikarskiej.

Jak to w wolnym kraju, komentarze na giełdzie są rozmaite, czasami wręcz sprzeczne. Jedni mówią, że to bez znaczenia, kto będzie ministrem, bo i tak polityk jest jeden i jedna będzie polityka – polityka prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Inni są zdania, że czas robi swoje, zajmowane stanowiska, choć z nadania prezesa – a więc prezydenta, premiera, ministra – zmieniają ludzi, dziś marionetki i kukiełki stopniowo mogą nabierać życia, dlatego nie jest bez znaczenia, czy np. ministrem sprawiedliwości zostanie Małgorzata Wassermann, Zbigniew Ziobro czy Janusz Wojciechowski. Żadna z tych kandydatur mi nie odpowiada, ale jedną z nich uważam za ciut mniej groźną.

Weźmy inny przykład. Od dłuższego czasu jedną z kandydatur na ministra spraw zagranicznych jest Witold Waszczykowski – nobliwy pan z wąsikiem, były dyplomata, usunięty z MSZ przez ówczesnego ministra, Radka Sikorskiego. O ile pamiętam, wedle ministra w delikatnych negocjacjach z USA W.W. zajmował stanowisko bliższe USA niż Polsce. Przedtem W.W. pracował w Brukseli i w Teheranie. Na temat okoliczności jego odwołania z tamtych placówek krąży wiele domysłów, które – mam nadzieję – kiedyś jakiś biograf śledczy ujawni.

Na razie zajrzyjmy do wywiadu, jakiego W.W. udzielił „Rzepie” (3 XI). „Nasza dyplomacja musi wreszcie zacząć realizować polskie interesy narodowe, polskie interesy bezpieczeństwa…” – mówi były ambasador i wiceminister. „Wreszcie zacząć” – czy to znaczy, że kiedy W.W. zajmował wysokie stanowiska w ministerstwie, realizował obce interesy? I że dotychczas nikt ich nie realizował, a Polska znalazła się w NATO i w Unii mimo woli?

Stanowisko Sikorskiego, który szukał zbliżenia z Niemcami oraz namawiał ich do aktywności, W.W. nazywa „ABERRACJĄ”. Zapytany o to, że kraje wyszehradzkie zerkają ku Rosji, podobnie jak Francja i Niemcy, W.W. ma łatwą receptę: „Jeśli ktoś im zaproponuje solidarną politykę, na pewno z tego zrezygnują”.

Jaka to miałaby być „solidarna polityka”, czym przelicytować Putina – tego W.W. nie wyjaśnia, a dziennikarz nie dopytuje.

Następują więc dalsze rewelacje: będziemy współpracować z tym, kto okaże się bardziej wrażliwy na zagrożenie dla naszego regionu. Niestety, nasi sąsiedzi, Niemcy, wykazują małą wrażliwość w tej sprawie, ważniejsze dla ich są interesy gospodarcze z Rosją. „To jest bolesne”. W.W. ubolewa też, że Niemcy wpuściły setki tysięcy uchodźców, „a przecież po wejściu Polski do Unii musieliśmy czekać 7 lat, zanim Polacy mogli pracować nad Odrą. NIECH WIĘC DZIŚ NIE UCZĄ NAS SOLIDARNOŚCI”. Minister zapomina, że setki tysięcy Polaków pracowały w Niemczech od 1991 r., kiedy zniesiono wizy, najpierw na czarno, a potem legalnie.

A więc z Niemcami źle. Więc może przydałoby się zbliżenie z Rosją? Po atakach na Gruzję, Ukrainę i Syrię – nie ma o czym mówić, rozwiewa złudzenia W.W. „Klucz (do zmiany relacji) jest więc w Moskwie i nie widzę dziś możliwości podjęcia przez nas inicjatywy w tej sprawie”.

Krótko mówiąc, Witold Waszczykowski mówi nie, nie i nie. Miejmy nadzieję, że robi to celowo, pod Jarosława Kaczyńskiego, w trakcie rywalizacji o stanowisko ministra. Gdyby (co nie daj Boże!) jednak został ministrem lub przynajmniej „wice”, to polska dyplomacja będzie znała jeszcze inne słowa, nie tylko „nie”.

W samym końcu rozmowy red. Bielecki z „Rz.” pyta o los ambasadorów mianowanych przez PO. Odpowiedź jest równie elegancka jak wszystko, co mówi W.W.: „Żadne stanowisko ambasadorskie nie jest stanowiskiem pracy chronionej. To są misje wysokiego zaufania. Jest oczywiste, że każdy nowy rząd dopasowuje ludzi, a także struktury, w których oni działają, do swoich potrzeb. Tu nie będzie żadnych świętych krów” – wygraża z wdziękiem mister Twister – były minister. A przecież oprócz własnych potrzeb i wysokiego zaufania, które są konieczne, istnieje coś takiego jak dyplomaci zawodowi, profesjonalizm bez względu na barwy partyjne, służba cywilna, praca dla Polski, a nie tylko święte krowy.

W sumie ten jeden wywiad wystarczy żeby minister Waszczykowski usłyszał jedno krótkie „panu już dziękujemy”.