Najpierw zwolnić – potem płacić

Nie przeszkadza mi, że władza podnosi sobie i swoim następcom wynagrodzenia. Przekonuje mnie, że za marnych kilka tysięcy trudno znaleźć dobrych fachowców na odpowiedzialne stanowiska, choć kiedy ta banalna myśl znalazła się w (podsłuchanej i nielegalnie nagranej) rozmowie Elżbiety Bieńkowskiej – prawica nie zostawiła na niej suchej nitki.

Podwyżka – tak, ale komu? Wiele stanowisk w rządzie obsadzonych jest beznadziejnie i na ich miejsce powinni przyjść ludzie bardziej kompetentni, którym należą się większe pieniądze. Ale obecnym ministrom – nieudacznikom – większe pieniądze się nie należą.

Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego, co drugą wypowiedź ma chybioną. Ostatnio, w związku ze stanowiskiem uczestników Powstania Warszawskiego, którzy nie życzą sobie apelu smoleńskiego w obchodach 1 sierpnia, minister Gliński powiedział: „Środowiska powstańcze (są) pod opieką jednej opcji”. W pierwszej chwili sądziłem, że wicepremier ma na myśli opcję PiS, bo przecież Lech Kaczyński, Muzeum Powstania itp. Tymczasem jest odwrotnie: „Miasto jest w rękach opcji, której stosunek do Smoleńska widzieliśmy na Krakowskim przedmieściu. Jak gaszono znicze, jak pozwalano hordom troglodytów atakować ludzi, którzy się tam zbierali”. Zdaniem profesora Glińskiego apel smoleński powinien być odczytywany we wszystkich „ważnych momentach polskich” upamiętniających ważne rocznice, takie jak Powstanie czy Czerwiec ’56.

Wicepremier Morawiecki powinien dostać podwyżkę za to, że porównał wybór pomiędzy Donaldem Trumpem a Hillary Clinton do wyboru między dżumą z cholerą. Ciekawe, czy w rządzie USA znajdzie się ktoś, kto np. powie, że wybór pomiędzy Kornelem a Mateuszem to wybór pomiędzy odrą a szkarlatyną.

Minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak zasługuje na podwyżkę, bo bardzo się stara. Najpierw wytrzasnął jakiegoś komendanta głównego policji, który dał popis głupoty, pokazując z odrazą gabinet swojego poprzednika, urządzony rzekomo z wielkim przepychem, bo był tam m.in. prysznic i bidet! Wszystko to ku zgorszeniu obecnego tam wiceministra Zielińskiego (także kandydat do podwyżki). Jeszcze à propos polskiego szefa MSW Błaszczaka: jeszcze nie wyschły łzy rodzin ofiar zamachu w Nicei, jeszcze nie było pogrzebu, a polski minister kpił sobie z „malowania kwiatków kolorowymi kredkami”, z łez włoskiej szefowej dyplomacji UE, Federiki Mogherini, z rzekomego multi-kulti.

Minister edukacji narodowej Anna Zalewska absolutnie zasłużyła na więcej pieniędzy. Będzie ich potrzebowała na korepetycje z historii. (Wśród tysięcy nauczycieli z byłego gimnazjów na pewno nie zabraknie chętnych). To, co polska minister opowiadała o zbrodni w Jedwabnem i o pogromie kieleckim, przynosi wstyd Polsce. Absolutnie zasłużyła na podwyżkę i… zwolnienie. Niestety, ani premier Szydło, ani prezes Kaczyński nie odcięli się od tych bzdur.

Wysoką podwyżkę powinien otrzymać Antoni Macierewicz, minister obrony, za bardzo taktowny i oryginalny pomysł odczytywania apelu smoleńskiego na wszystkich uroczystościach z udziałem Wojska Polskiego (premier Szydło zachwycona tym pomysłem). Prawo i Sprawiedliwość w tym przypadku traktuje wojsko jak swoją własność, orkiestra ma grać tak, żeby bez przerwy jątrzyć, dosypywać soli do smoleńskiej rany. A powstańcy? Cóż, to nie nasza opcja.

Podsumowując: jestem za podwyżką dla osób pełniących ważne stanowiska państwowe, może wtedy znajdą się lepsi kandydaci od obecnie urzędujących.