Kto tu rządzi?

Współczuję wszystkim dotkniętym pośrednio lub bezpośrednio przez zamach w Londynie. Na marginesie warto się zastanowić, kto tu w Polsce rządzi?

Faktycznie (a nie konstytucyjnie) największą władzę ma prezes Jarosław Kaczyński, który – kiedy to piszę – przebywa w Londynie. Nie ma on jednak całej władzy, nie może nawet upolować Misiewicza, jest wszechmocny, ale to Macierewicz panuje nad siłami zbrojnymi. Trochę, nieśmiało podgryza ministra Andrzej Duda, formalnie prezydent i zwierzchnik sił zbrojnych, ale faktycznie raczej statysta na scenie politycznej.

Mimo exodusu kilkudziesięciu generałów i kilkuset pułkowników prezydent miesiącami nie reaguje, po czym – wreszcie – pisze list (!) do ministra Obrony. List do ministra, z którym teoretycznie, wedle zapewnień swojego rzecznika, dyrektora Magierowskiego, prezydent regularnie i często się spotyka, a zmiany kadrowe na razie go nie niepokoją…

Ów słynny list prezydenta dotyczył spraw nie największej wagi – obsady attachatów wojskowych i dowództwa międzynarodowej dywizji. Macierewicz niespecjalnie się przejął, wysmażył dość zdawkową odpowiedź, która prezydenta nie usatysfakcjonowała, wobec tego głowa państwa zapowiedziała kolejny list. Do spotkania zwierzchnika sił zbrojnych z ministrem ma dojść w piątek za tydzień! Nie wygląda to poważnie, prezydent się ośmiesza, minister mu w tym pomaga.

A co na to pani premier? Premier? Jaka premier? Beata szydło liże rany po klęsce w Brukseli i leci do Rzymu na szczyt Unii Europejskiej, ale tak naprawdę ma większe zmartwienie: podczas kiedy ona celebruje rocznicę w Rzymie, poseł Kaczyński leci do Londynu na rozmowę z Theresą May, faktyczną premier Wielkiej Brytanii. Dlaczego premier May spotyka się z posłem Kaczyńskim? Czyżby dlatego, że oboje stoją na czele swoich partii? Nie, raczej dlatego, że premier Wielkiej Brytanii wie, kto jest jej odpowiednikiem w Polsce.

Konstytucja w Polsce obdarza największą władzą szefa rządu, ale dziś jest to fikcja. Najważniejsze spotkania i rozmowy – z kanclerz Merkel, z premier May, z premierem Orbánem – odbywa poseł Kaczyński. Świat już się chyba oswoił z tym, że władzę w Polsce pełni Jarosław Kaczyński.

Prezydent i premier, delikatnie mówiąc, pozostają w cieniu, na dalszym planie. Powstała niezdrowa sytuacja, że najwyższe urzędy w Polsce faktycznie najwyższe nie są. Konstytucja jest atrapą, fasadą, faktyczna władza spoczywa nie tam, gdzie przewiduje ustawa zasadnicza. Ten, kto ją sprawuje, nie ponosi z tego tytułu żadnej odpowiedzialności.

Na wypadek jakiegoś nieszczęścia – kto by przejął władzę? Prezydent, który pełni najwyższy urząd (namaszczony przez faktycznego władcę), czy premier (również namaszczona), której konstytucja daje największe uprawnienia?

Wszystko to jest raczej mętne i niebezpieczne, o czym świadczą dzisiejsze strzały w Londynie.