Tyłem do przodu, czyli męki Platformy

W pierwszym szeregu manifestacji „Kocham cię Europo” kroczyli m.in. posłowie Platformy Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego. Manifestowali za Unią, za Europą otwartą i demokratyczną, za Polską w Unii itd. itp.

Wszystko to wygląda pięknie, ale niedawne (14 marca) głosowanie w Parlamencie Europejskim nad rezolucją w sprawie równości kobiet i mężczyzn w UE pokazuje, że niektórzy europosłowie prezentują się w Polsce jako szermierze równouprawnienia, a w Brukseli… wstrzymują się od głosu. Idą tyłem do przodu.

Większość delegacji PO wstrzymała się od głosu – wśród nich Danuta Hübner (szefowa gabinetu cieni Kongresu Kobiet), Michał Boni, Jerzy Buzek, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz (była pełnomocniczka ds. nierównego statusu kobiet i mężczyzn).

Pod wpływem protestów oraz dociekań mediów niektórzy europosłowie zmienili zdanie lub przeżywają rozterkę. Profesor Danuta Hübner zapewniała, m.in. w Radiu TOK FM, iż… pomyliła się. W osobnym oświadczeniu eurodeputowana pisze: „Otrzymałam od Państwa wczoraj wiele opinii wyrażających zaskoczenie moim wstrzymaniem się od głosu (…). Była to moja nieintencjonalna pomyłka. Bardzo Państwa przepraszam za konfuzję, jaką ona spowodowała. Deklaruję swoje pełne poparcie dla rezolucji w formie, w jakiej została ona poddana pod głosowanie. Poprosiłam odpowiednie służby Parlamentu o zmianę mojego głosu na TAK…”.

Michal Boni, który miał tak dużo zastrzeżeń wobec rezolucji („narusza zasadę subsydiarności”, miała złą konstrukcję, mieszała rzeczy ważne i mniej ważne), więc się wstrzymał od głosu – przeczytał rezolucję „dokładnie jeszcze raz”. I wyciągając wnioski – ominąłby wątpliwości, „nie wstrzymałbym się, ale zagłosował za”.

Wśród tych, które się wstrzymały, są m.in. Róża Thun i Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Obie tłumaczą się nieprzekonująco. Thun: W rezolucji jest mnóstwo punktów, co do których parlament nie ma żadnych kompetencji, nie ma gestii wspólnej (aborcja, związki partnerskie). ALE kilka zdań dalej Roża Thun łagodzi swoje stanowisko: „Nie wykluczam, że muszę to przemyśleć”. Szkoda, że pani Thun nie przemyślała sprawy, ZANIM wstrzymała się od głosu.

Profesor Monika Płatek – znakomita prawniczka i działaczka na rzecz równouprawnienia – dała obszerne omówienie i analizę rezolucji, którą ocenia jako „wyjątkowo wyważoną”, która zachęca państwa UE do eliminacji przemocy wobec kobiet, dyskryminacji, handlu ludźmi, nierówności płac wobec kobiet itd. „To nie są sprawy narzucane Polsce przez UE. To jest mechanizm realizowania polskiego porządku prawnego…” – stwierdza prof. Płatek.

Narracja eurodeputowanych, którzy głosowali przeciw lub się wstrzymali, współgra z tonem i gwarą obecną dziś w Polsce, „z agresywnym napuszczaniem »patriotów« na osoby homoseksualne i transpłciowe”.

Zdaniem europosłów PO Polska powinna sobie poradzić z równouprawnieniem sama, bez unijnego gwałtu. Moim zdaniem europosłowie Platformy cierpią na podwójną tożsamość, wiją się i kręcą, jak być liberalnym w Polsce i konserwatywnym w Brukseli. W Polsce idą w pierwszym szeregu, w Europie – w ostatnim.