Gorzkie święta

Niestety, świąteczny bilans spraw publicznych jest dla naszego kraju zdecydowanie negatywny. Trwa przejmowanie władzy sądowniczej przez władzę wykonawczą w osobie polityków.

Pożal się Boże wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki (łudząco zresztą przypominający Misiewicza, ten, który skreślił m.in. POLITYKĘ z listy czasopism dopuszczonych do prenumeraty przez sądy) mówi o demokratyzacji władzy sądowniczej. Sędziów będą wybierać politycy, a ponieważ polityków wybiera naród, więc pośrednio naród wybiera sędziów.

Na oczach kraju i zagranicy Polska przestaje być krajem, w którym obywatel ma zagwarantowane prawo do niezależnego sądu. Może nie jest to sprawa tak spektakularna jak rewelacje podkomisji Macierewicza w sprawie katastrofy smoleńskiej czy heca wokół Misiewicza, ale jest to sprawa pierwszorzędnej wagi państwowej. Nieustanne poszerzanie kompetencji władzy wykonawczej kosztem sądowniczej to prawdziwe nieszczęście. Jak bajki o żelaznym wilku słuchamy o tym, że w Stanach Zjednoczonych jeden prowincjonalny sędzia może skutecznie zakwestionować decyzję prezydenta.

Z innej bajki: PiS energicznie podgrzewa sprawę katastrofy smoleńskiej. Podkomisja Macierewicza po ponad roku wytężonej pracy wysunęła hipotezę (dla prezesa Kaczyńskiego graniczącą z pewnością) kilku wybuchów tajemniczej bomby, której nikt nie widział, nikt nie słyszał, nic nie zarejestrowało.

Propagandowy film przygotowany przez podkomisję kończy się… znakiem zapytania. A jeszcze kilka dni wcześniej obowiązywała wersja prokuratury o zbrodniczych rosyjskich kontrolerach lotu, którzy celowo sprowadzali samolot do zguby. Niektórzy komentatorzy pytają, co na to NATO – dlaczego nie zareagowało na atak na sojuszniczy samolot z prezydentem i dowództwem na pokładzie?

PiS nie ustaje w wymyślaniu scenariuszy smoleńskich. Najnowszy numer: Polska zatrudniła argentyńskiego prokuratora, pana Ocampo, znanego z oskarżania junty wojskowej, który do końca roku ma rozwikłać zagadkę smoleńską. Mają mu w tym pomóc specjaliści z Londynu. Ciekawe, czy minister Macierewicz zatrudnia zagranicznego prokuratora po to, żeby ten potwierdził ustalenia komisji Millera? Myślę, że wątpię. Raczej chodzi o to, by przedłużać sprawę i gonić króliczka.

Polowanie na historię powiodło się w Gdańsku – Muzeum II Wojny Światowej padło ofiarą polityki historycznej PiS. Muzeum ma już nowego dyrektora, 34-letniego specjalistę od żołnierzy wyklętych i kibica piłkarskiego, dr. Nawrockiego. Mam nadzieję, że kiedyś, po latach, dr Nawrocki pożałuje, iż zgodził się zasiąść na miejscu prawdziwego twórcy muzeum, prof. Machcewicza. Zarzuty prawicy wobec wystawy są rozmaite: wystawa jest za mało polska, za bardzo pacyfistyczna, za mało w niej o stratach Kościoła, za dużo o cywilach – za mało o wojsku itd.

Prawdziwe powody są jednak inne – „muzeum Tuska” trzeba było zniszczyć. Bo gdyby chodziło o wystawę, to przecież można ją było zostawić na rok, dwa, pokazać, przedyskutować, skrytykować, a dopiero potem zmienić. Nieszczęścia by nie było. Ale 19 kwietnia przylatuje Tusk i na pewno odwiedziłby „swoje” muzeum. A tego prezes Kaczyński nie mógł przełknąć. Decyzja panów Kaczyńskiego – Glińskiego – Sellina jest małostkowa, wstrętna, powinni się wstydzić.

No i na koniec – Misiewicz. Mówimy „Misiewicz”, a w domyśle „Macierewicz”. Prezes Kaczyński nie wytrzymał, że minister obrony gra mu na nosie, doszło do próby sił i Macierewicz to starcie przegrał. To nie Misiewicz, ale Macierewicz powinien był stanąć przed komisją. Młodzieniec z Łomianek został poniżony i ukarany, ma „Berufsverbot” w sektorze państwowym, ale prawdziwym przegranym jest Macierewicz i państwo PiS, w którym takie kariery są możliwe.

Spokojnych Świąt!