Spacer ku wolności

Prawdziwym bohaterem ostatnich wydarzeń jest społeczeństwo obywatelskie – byt raczej nieuchwytny, wydawałoby się, teoretyczny, mglisty, a w praktyce jak najbardziej konkretny, namacalny i policzalny.

Dziesiątki tysięcy ludzi, którzy wyszli w obronie wartości, wydawałoby się teoretycznych i mglistych, takich jak sprawiedliwość, niezawisłe sądownictwo i trójpodział władz – to największa zdobycz ostatnich dni i tygodni. Tysiące policjantów, najbardziej wymyślne regulacje i zakazy (w rodzaju „zgromadzeń cyklicznych”), nie były w stanie powstrzymać setek tysięcy ludzi, którzy dobrowolnie, nie na żaden rozkaz, gromadzili się jak Polska długa i szeroka, by powiedzieć „nie”, „stop”, tutaj kończy się skok na prawo i sprawiedliwość. Tutaj zaczyna się spacer ku wolności.

Wychodząc na place i ulice, zapalając świeczki i znicze, ludzie z każdym dniem nabierali poczucia racji i siły, których nie sposób im już odebrać. Rozejdą się do domów, ale już świadomi swojej siły, „siły bezsilnych” – jak pisał Vaclav Havel. Jeszcze miesiąc–dwa miesiące temu wielu ludzi miało poczucie bezsiły, rezygnacji, depresji. „Ile to potrwa, co to będzie, końca nie widać” – mówili, patrząc na ekscesy ministra Macierewicza i kłamstwa TVPiS. I oto okazało się, że władza nie jest wszechwładna, istnieją granice bezprawia, a naród swoje wie. Nawet najbardziej nachalna i oszukańcza kampania oszczerstw przeciwko konstytucji, sądownictwu i sędziom nie zatrzymała ludzi w domu.

Szczególnie budujący był udział młodzieży, która swoją obecnością i postawą zadała kłam twierdzeniom, że demonstranci to spacerowicze, komuniści i ubecy oraz ubeckie wdowy. Młodzi i starzy razem postawili na nogi Europę i Amerykę, a przede wszystkim pokrzyżowali plany gwałcicieli prawa i konstytucji w Polsce. Z dnia na dzień zmienił się wizerunek Polski za granicą, a przede wszystkim we własnych oczach. To już nie jest bierne, poniżane społeczeństwo, które musi godzić się na ustawy i nominacje podpisywane chyłkiem, ukradkiem, pod osłoną nocy, to już nie będą upokarzani posłowie, którzy mają jedną minutę na wypowiedź, ani specustawy przeganiane przez parlament w trybie doraźnym, w ciągu 48 godzin.

Wetując ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, prezydent Duda zaskoczył chyba prawie wszystkich. Po doświadczeniach z Trybunałem Konstytucyjnym mało kto spodziewał się, że prezydent wymówi posłuszeństwo i zdobędzie się na niezawisłość w sprawie tak dla Kaczyńskiego priorytetowej jak wymiar sprawiedliwości.

A jednak Andrzej Duda się odważył i bez względu na motywy należy mu się uznanie. Niestety, do pełni szczęścia brakuje jeszcze weta w sprawie sądów powszechnych. (Nie wiadomo także, co prezydent zamierza napisać w swoich ustawach). To prawo wielce szkodliwe, które oddaje w ręce władzy wykonawczej tysiące kluczowych stanowisk w sądownictwie. Sądzę, że prezydent nie założył weta w tej sprawie, nie chcąc ryzykować swoich (i tak nadwątlonych) stosunków z partią, której wszystko zawdzięcza. Świadczyło o tym także wieczorne orędzie, w którym Andrzej Duda wypowiedział rytualne oskarżenia pod adresem sędziów i wykonał rytualny ukłon w stronę „dobrej zmiany”. Nic mu to jednak nie pomoże. Członkowie kierownictwa PiS – panowie Terlecki, Morawiecki i inni – nie ukrywali zaskoczenia i rozczarowania. A premier Szydło w swoim orędziu nie ukrywała zgorszenia decyzją Andrzeja Dudy. Prezydent i premier wykopali topór wojenny.

Zaproszenie
Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus (Nowoczesna) i prof. Marcin Matczak (UW) będą naszymi gośćmi w radiu TOK FM, wtorek, 25 lipca, godz. 20.05.