Sukces czy porażka Goebbelsa

Prezes Kaczyński udzielił wywiadu swojej ulubionej Telewizji Trwam. Kilka przemyśleń przewodniczącego zasługuje na uwagę.

„Powstało niebezpieczeństwo negatywnego przełomu”. 20 miesięcy działalności opozycji nie było w stanie stworzyć takiego zagrożenia, jakie stworzyli demonstranci kilka dni temu. Prezes nie wyjaśnia, co ma na myśli, mówiąc o negatywnym przełomie, ale chyba chodzi o obalenie rządu, tym bardziej że i takie hasło padało. Kaczyński nie lekceważy demonstracji, powiedziałbym, że boi się ulicy z jej niekontrolowanym rozwojem wypadków.

„Mamy obowiązek powiedzieć, że decyzja pana prezydenta to był błąd, poważny błąd, ale idziemy do przodu”. Po pierwszym szoku, który trwał 2-3 dni, prezes odzyskał mowę. Cel pozostaje ten sam: przejęcie wymiaru sprawiedliwości, ale sytuacja nieco się zmieniła. Nie można już w stu procentach liczyć na Dudę, ten będzie musiał w swoich projektach ustaw wykonać pewne ustępstwa na rzecz „układu”, Brukseli, ulicy i zagranicy. Nawet Gowin robi miny i robi stójkę na rzęsach: głosował „za”, a popiera weta prezydenta, jak gdyby był „ przeciw”. Prezes chyba trochę się skurczył, weta prezydenta to był jednak cios. Pozostaje liderem swojego obozu, ale jego terytorium się zmniejszyło. Duda i Kaczyński, prezydent i rząd wzajemnie się potrzebują, więc o zerwaniu nie ma mowy, ale i o sentymentach trudno mówić. Prezes ma dobrą pamięć. Potrafi przebaczyć, ale nigdy nie zapomina. Blizny pozostaną.

„Mamy pośmiertny triumf Goebbelsa”, czyli propaganda opozycji skutkuje. Dlatego teraz zabierzemy się za media. Prezes zapowiedział dwie ważne reformy, z których jedną niechybnie będzie atak na niezależne media. „Dekoncentracja”, „repolonizacja” – jak zwał, tak zwał, wiadomo o co chodzi. Triumf Goebbelsa? Moim zdaniem raczej jego porażka: mimo zorkiestrowanej kampanii oszczerstw i nienawiści wobec sądów i sędziów ulica skandowała „Dzię-ku-je-my!”.

„Pan prezydent powiedział, że chciałby przejąć inicjatywę, nie będziemy mu w tym przeszkadzać”. Zapowiedź prezydenta, że przygotuje własne projekty ustaw, to błąd Dudy. Z chwilą kiedy skieruje swoje projekty do Sejmu, ustawy trafią w ręce posłów PiS, a ci będą je tak ulepszać, aż staną się bliźniaczo podobne do ustaw, które Duda zawetował. Może powstać sytuacja paradoksalna: Duda nie pozna swoich ustaw, będzie musiał je zawetować i narazi się na śmieszność. Swoją drogą ciekawe, jaka będzie „kompromisowa” wersja ustaw, którą PAD zaproponuje.

„Od 2005 r. Platforma odrzuca wszelkie reguły i ten spór się zaostrza. To najazd barbarzyńców na nasze życie publiczne, musimy go odeprzeć i sprawić, by polskie życie publiczne wróciło do normy”. Co jest normą – prezes nie wyjaśnił. Tego już kanalie i zdradzieckie mordy muszą domyślić się same.