Duda ma dość Dudy

Podpisuję się pod tym, co powiedział Tomasz Lis w Radiu TOK FM: to, czego jesteśmy świadkami, to zbrodnia na interesie narodowym. Kilka dowodów.

Konflikt Duda – Macierewicz (a do pewnego stopnia prezydent – premier – prezes) to fatalny sygnał. Siły zbrojne to jeden z filarów państwa, zwłaszcza położonego między Rosją a Niemcami.

Tymczasem nasza obronność jest ośmieszana przed całym światem. Groteskowy przetarg na śmigłowce. Ubytek 36 generałów i setek starszych stopniem oficerów. Zamiast modernizacji – nowy rodzaj wojsk. Narastające napięcie BBN – MON. Wyraźne różnice dotyczące polityki obronnej.

No i wreszcie otwarty konflikt z prezydentem, zwierzchnikiem sił zbrojnych, o generała Kraszewskiego oraz o 46 generałów (i inne tradycyjne awanse 15 sierpnia).

Jeżeli to jest wzmocnienie wschodniej flanki NATO, to ja za takie wzmocnienie dziękuję. Jak powiedział jeden z emerytowanych generałów w telewizji (oczywiście nie tej publicznej), ten konflikt stawia pod znakiem zapytania zdolność sił zbrojnych, ich dowództwa oraz prezydenta RP do wykonywania swoich obowiązków. Jest to także kompromitacja na skalę NATO.

Konflikt Duda – Macierewicz – Szydło – Kaczyński jest związany z próbą emancypacji prezydenta RP. Duda ma dość Dudy z pierwszych dwóch lat kadencji. Nie chce być tylko notariuszem, który dzień i noc podpisuje, co mu PiS podsunie. Moim zdaniem nie dlatego, że mu ten proceder nie odpowiada (gdyby tak było, toby takiej roli nie grał), tylko dlatego, iż samodzielny prezydent ma większe szanse reelekcji niż notariusz.

Jakie są prawdziwe intencje prezydenta, przekonamy się po jego projektach reformy wymiaru sprawiedliwości.

Prezydent ma także poważną rolę do odegrania w polityce zagranicznej. Wspólnie z rządem doprowadził do izolacji naszego kraju w skali 1:27. Dobra zmiana, a przynajmniej niektóre jej aspekty, takie jak rozprawa z Trybunałem Konstytucyjnym, zamach na Sąd Najwyższy, pacyfikacja KRS i mediów publicznych, atak na organizacje pozarządowe, zapowiadana rozprawa z mediami prywatnymi, powodują alarm w krajach demokratycznych. Rezultat: Bruksela, Komisja Wenecka, ważni politycy w USA, nieliczone międzynarodowe gremia prawnicze i potężne media – wszyscy pokazują nam żółtą kartkę. Najważniejsze kraje Unii – Niemcy i Francja – z trudem ukrywają swój niepokój o miejsce Polski w Unii.

Tymczasem obóz władzy w Polsce co raz bardziej zaostrza kurs antyniemiecki (Tusk agentem Merkel, kandydatem niemieckim itd.), aż po stadion Legii – całkowicie bez sensu, bo Niemcy to nasz największy partner gospodarczy, ważny sojusznik w Unii Europejskiej, sąsiad po wsze czasy. Zamiast przemówić w duchu pojednania i współpracy, ratowania pozycji Polski w świecie, prezydent milczy lub upaja się perspektywą Trójmorza jako alternatywy dla Unii czy przynajmniej dla Niemiec.

Korzystne aspekty „dobrej zmiany”, przede wszystkim w dziedzinie polityki socjalnej i podatkowej, oraz pomyślna koniunktura gospodarcza, w niczym nie usprawiedliwiają spustoszenia w innych dziedzinach.