Ręce precz od dziennikarzy!

Wolna prasa od dawna uwiera PiS. Jak można się było spodziewać, w programie tej partii znalazła się zapowiedź „uregulowania” statusu dziennikarzy.

Dziennikarze bez statusu wykryli tyle afer – od Misiewicza do „sreber” Kaczyńskiego – przynieśli tyle kompromitujących wiadomości z Brukseli i Waszyngtonu (choćby sam Onet ile zdziałał w tej dziedzinie), że PiS dłużej nie może być bezczynny. Zapowiada „utworzenie samorządu, który dbałby o standardy etyczne i zawodowe, dokonywał samoregulacji oraz odpowiadał za proces kształtowania adeptów dziennikarstwa”. Wszystko to, podobno, na wzór samorządu lekarzy, prawników i innych zawodów zaufania publicznego.

Wygląda mi to na próbę chwycenia dziennikarzy za twarz. Kto ma nam wyznaczać „standardy etyczne i zawodowe”? Twarze telewizji państwowej? Dyrektorzy programów państwowego radia? Redaktorzy czasopism suto finansowanych przez państwo?

Od takich standardów lepsze jest obecne „bezhołowie”, w którym dzięki Bogu każdy (nie tylko dziennikarz) może napisać i powiedzieć co chce, jeśli znajdzie odpowiednie medium. Nie chcę żadnego samorządu, który pod byle pretekstem wykończy Iksa lub Ygreka. „Samorząd” dziennikarski szybko zostałby zdominowany przez politykę i tylko zaostrzył bratobójczy konflikt, który i tak toczy środowisko. Nie jest nam potrzebny dziennikarski KRS.

Zawód zaufania publicznego? Wolne żarty! Nie uważam, że uprawiam zawód zaufania publicznego, i mogę wskazać setki innych, którzy myślą podobnie – zaufanie sięga dna. Jak można mieć zaufanie do ludzi, którzy kłamią jak najęci, jednych wymazują z historii, a innym dopisują zasługi, grzebią w przodkach i w rodzinie, dławią się państwowymi subwencjami, wychwalają swoich i gnębią „onych”, kłamią jak z nut, uprawiają hejt, dyskredytują całe środowiska, jak choćby sędziowskie, media zagraniczne uważają za antypolskie, boją się upomnieć o wyjaśnienie afer i przesłuchanie jednych świadków, podczas kiedy inni byli przesłuchiwani 60 godzin?

Dziennikarstwo w Polsce jest tak zabagnione, że o żadnych standardach i o zaufaniu publicznym mowy być nie może. A jeśli ktoś chce uprawiać ten zawód rzetelnie, to żaden „samorząd” nie jest mu potrzebny, może tylko zaszkodzić.

Kształcenie adeptów? Komu coś do tego? Niech się (oraz ich) kształcą, jak chcą. O ile wiem, najlepszych nikt nie „kształcił”, ale nikomu nie można i nie trzeba zabronić nauki, niech się uczy choćby w uczelni Rydzyka, a nawet gorzej, u samego diabła. Państwo niech się do tego nie miesza, i tak już pcha miliony do Torunia. Im dalej państwo trzyma się od naszego zawodu – tym lepiej.

Zaproszenie
Co to jest polityka historyczna i komu to potrzebne? Naszymi gośćmi w TOK FM będą dr Katarzyna Kasia, Leszek Jażdżewski („Liberté!”) i Adam Krzemiński („Polityka”). Niedziela 22 września po godz. 10.