Skoczyli sobie do gardeł

Z pozoru – ale tylko z pozoru – to, co się wydarzyło w środę 19 lutego, wygląda tak, jak gdyby Joanna Lichocka była królową Polski. Jeden ruch palcem i drapieżniki skoczyły sobie do gardeł.

Trzeba jednak być pierwszą naiwną, żeby nie widzieć, że wszystko tu jest powiązane. Jeden cel: odwrócić uwagę opinii od skandalicznego zachowania posłanki PiS Joanny Lichockiej. Jej chamski gest rozszedł się w milionach wyświetleń w kraju i za granicą, walnie przyczyniając się do wzrostu prestiżu Polski. Oprócz tego każdy ma swoje interesy do załatwienia.

Najazd CBA na mieszkania Mariana Banasia i jego rodziny, rewizja z kłopotami w gabinecie prezesa NIK i w innych pomieszczeniach służbowych, zgarnięcie Jakuba Banasia, syna prezesa, przeszukania w mieszkaniach rodziny, list protestacyjny prezesa do marszałek Sejmu itd., a to jeszcze nie koniec.

Zaczyna się nagła i niespodziewana kontrola NIK w Prokuraturze Krajowej! Widać, że główni aktorzy zwarli się ze sobą w morderczym uścisku, a i to jeszcze nie koniec, bo mamy zmianę na stanowisku szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, w samym środku przeprawy z Banasiem.

To są wydarzenia niewiarygodne, trzeba mieć dogłębną wiedzę, tkwić głęboko w środowisku służb oraz znać ich powiązania z politykami, żeby rozszyfrować ich grę. Powołanie Banasia na stanowisko najpierw wiceministra, a potem ministra finansów mimo zastrzeżeń opozycji to był początek tej afery. Zastrzeżenia zbagatelizowano, ponieważ pochodziły od opozycji, w Polsce nie ma za grosz zaufania w to, co mówi strona przeciwna. Podobnie było, kiedy nasz kryształowy Banaś został szefem NIK – jednym z najbardziej zaufanych i nienaruszalnych polityków obozu władzy. Lekceważono (prezes, Mateusz Morawiecki i inni) wszelkie sygnały, aż do czasu, kiedy ta wstrętna „amerykańska” TVN ujawniła tajemnicze powiązania wokół kamienicy w Krakowie, która służyła szemranym właścicielom jako hotel na godziny.

Gdy w wyniku odkrycia TVN padł cień na Banasia, okazało się, że jego oświadczenie majątkowe budzi poważne wątpliwości, ale prezesa NIK chroni immunitet i to jeszcze na kilka lat. Próbowano po dobroci (Morawiecki: ludzie nie są czarno-biali, wiele MB zawdzięczamy) i po złości („mamy plan B”). Pozostał pat, do którego można się było przyzwyczaić. Aż tu nagle posłanka Lichocka, która miała zostać twarzą kampanii prezydenta Andrzeja Dudy, pokazała swój wstrętny paluszek, pomnożony przez ok. 100 mln odsłon. Z dnia na dzień pożar się rozprzestrzeniał.

Suweren, czyli elektorat, może mało rozumieć krytykę płynącą z ust Kidawy-Błońskiej, Kosiniaka czy Biedronia, ale co to jest fak, co oznacza środkowy palec w całej swej bezczelności w sali plenarnej Sejmu – to „prosty lud” rozumie i nie każdemu musi się podobać. To wygląda katastrofalnie. Na ratunek trzeba było poświęcić kryształowego Banasia i jego NIK, używając do tego CBA i prokuratury Ziobry, bez zgody którego nie byłaby możliwa rewizja w NIK i w mieszkaniach prezesa.

Co ma do tego zmiana na stanowisku szefa CBA w takim momencie – to się okaże. Może ktoś nie chciał się na coś zgodzić? Może ktoś urwał się spod kontroli?

Tak czy owak wizerunek Polski jako państwa prawa jest jeszcze mocniej pokiereszowany, wszystko to przypomina raczej Paragwaj niż dumny kraj o tysiącletniej tradycji. Kampania prezydenta zaczyna się w fatalnym dla obozu władzy momencie. Tak się dzieje, kiedy służby są pozbawione wszelkiej demokratycznej kontroli.

Zwycięstwo, które wydawało się przesądzone, zaczyna być wątpliwie.

Zaproszenie
Prof. Monika Płatek (karnistka, działaczka społeczna, UW) oraz prof. Marek Grela (ekonomista, dyplomata) będą naszymi gośćmi w TOK FM, niedziela 23 lutego, godz. 10:05!