Ostatni będą pierwszymi

Jak tylko rozpoczęła się epidemia, dowiedziałem się, że jako starzec, zwany przez grzeczność „seniorem”, należę do grupy wysokiego ryzyka. Właściwie to już kiedy mi stuknęła sześćdziesiątka, zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak, że nie ma się z czego cieszyć. Kiedy stuknęła mi siedemdziesiątka, zacząłem przeglądać nekrologi, czy aby nie ukazał się mój. Teraz, po osiemdziesiątce, kiedy jestem nazywany „nestorem” i „patriarchą”, co chwila się dowiaduję, że na liście zagrożonych przez wirusa jestem w czołówce. Kosa jest naostrzona i tylko czeka na odpowiedni moment.

Podejrzewam, że jak minister Szumowski dowiedział się, że Pierwszy Obywatel się nie szczepi, „bo nie”, to na pozostałych machnął ręką. I tak jesteśmy poddawani kuracji wstrząsowej – raz ostrzegają nas, że jesteśmy grupą zagrożoną i powinniśmy się szczepić, a za chwilę okazuje się, że szczepionki nie ma, ale będzie, bo już jest w drodze 400 tys. stuk.

400 tys. na miliony „Polek i Polaków” – jak mówi władza – to tyle co nic. Ledwo starczy na milionerów ze spółek skarbu państwa, bo ich stać na łapówki. Wyczekiwanie na szczepionkę przypomina mi Polskę Ludową – wtedy też cały naród wyczekiwał na statek z owocami cytrusowymi, który płynął do Polski, żeby tylko zdążyć przed świętami.

Nadzieje na to, że dożyję, aż statek ze szczepionką dopłynie do Polski, słabną z każdym dniem. Co więcej, seniorzy też słabną i mała szansa, że dopchamy się w aptece do lady. Jestem też 75. na liście społecznej, ale która apteka dostanie tyle szczepionek? Ostatnio dostała sześć!

W tym wszystkim była jedna pociecha, mianowicie panował tzw. konsens, że jak już statek dopłynie, to seniorzy będą zaszczepiani pierwsi, zaraz po służbie zdrowia. Co prawda pracowników służby zdrowia na tysiąc mieszkańców jest coraz mniej, co stanowi jedno z osiągnięć ostatniego 30-lecia, ale mała to pociecha, jednak każdy lekarz ma rodzinę, rodzina ma rodzinę i pełno wśród nich seniorek i seniorów. Czyli ja, nie mając w rodzinie nawet jednego prostego sanitariusza (a przydałby się ratownik…), mam zerowe szanse na szczepionkę.

Trzymała mnie jeszcze przy życiu nadzieja, że „seniorzy first”. Aż tu nagle przeczytałem w gazecie, że lekarze amerykańscy (ach, ci lekarze amerykańscy!) obliczyli, iż mądrzej będzie w pierwszej kolejności szczepić dzieci i młodzież, bo oni mają o wiele więcej kontaktów – w szkole, w pracy, na imprezach i balangach. To młodzi zakażają starych i dla dobra seniorów należy najpierw szczepić młodych, a starców na końcu. No to jeżeli dla mojego dobra mam być szczepiony jako ostatni, to jedyna pociecha, że wirus załatwi mnie jako pierwszego. Ostatni będą pierwszymi.