Szczyty polskiej dyplomacji

Z głębokim wzruszeniem przeczytałem notę dyplomatyczną polskiego MSZ do MSZ Białorusi, w której nasz MSZ, kierując się względami humanitaryzmu (!), oferuje naszą, polską pomoc dla uchodźców, którzy przebywają na terenie Republiki Białoruskiej. Czytałem, nie dowierzając, kilka razy, gdyż nie mogę wyjść ze zdumienia. To druga taka kompromitacja MSZ w krótkim odstępie czasu.

Najpierw nota. Po tym, jak (wyliczam za Mikołajem Pietrzakiem, dziekanem Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie) Polska naruszyła zasadę, że nie zawraca się nikogo z granicy, jeśli ta osoba zwraca się o ochronę międzynarodową, nasz kraj próbuje rozporządzeniem ministra spraw wewnętrznych uchylić konwencję genewską i ustawy polskie, traktuje w sposób nieludzki 32 osoby, wystawiając przeciw nim kilkudziesięciu żołnierzy uzbrojonych po zęby i zamaskowanych etc. etc. Po tym wszystkim strona polska ma czelność proponować „pomoc” stronie białoruskiej.

Od czasu propozycji Jerzego Urbana (rzecznika rządu PRL), że Polska wyśle do Nowego Jorku koce dla bezdomnych, nie spotkałem się z równie absurdalną propozycją. Nota polskiego MSZ do MSZ Białorusi to tylko zagrywka dyplomatyczna. Gdyby los 32 uchodźców leżał stronie polskiej na sercu, to ma ona wiele prostszych rozwiązań niż pisanie not do Mińska: przyjąć zgodnie z prawem uchodźców, odebrać ich wnioski o ochronę międzynarodową itd., a nie bawić się ich losem w rozgrywce w Łukaszenką.

Czegóż jednak oczekiwać od naszego (?) MSZ, jeśli mają tam miejsce fakty kompromitujące, czystka po czystce, intryga za intrygą. W internecie pojawił się mail wiceministra Pawła Jabłońskiego (Ordo Iuris) do premiera: „Mateusz, (…) mamy prawie gotowy projekt ustawy o służbie zagranicznej, której celem jest m.in. stworzenie dodatkowej ścieżki naboru ludzi do dyplomacji”. Jak pisze redaktor Czuchnowski („GW”), wiceminister nie jest zadowolony z obecnych kadr, które są „skażone” (!!!) m.in. wykształceniem uniwersyteckim, a to środowisko nie jest życzliwe władzy.

Zdaniem wiceministra inna ścieżka to Akademia Dyplomatyczna, gdzie nauka trwa jednak zbyt długo i jest absorbująca. Potrzebna jest ścieżka alternatywna, zatrudnianie dobrych, zaufanych ludzi z wolnego rynku, spełniających kryteria znajomości języków, ale bez konieczności przechodzenia na początku długotrwałych szkoleń i naborów – pisze Czuchnowski. Chodzi o to, by wskazani przez Jabłońskiego ludzie mogli zacząć szybko „pracować dla Polski”, bez różnych szkoleń i konkursów, które przeszkadzają w pracy dla Polski. W tym celu prezydent Duda podpisał powołanie nowej kategorii „pracowników zagranicznych” – bez egzaminu dyplomatyczno-konsularnego.

Jest to wypisz wymaluj PRL bis na czele z zasadą „nie matura, lecz chęć szczera zrobi z Ciebie oficera”. Brawo, towarzysz Jabłoński (rocznik 1985), który tamtych czasów nie pamięta, ale chyba do nich tęskni.