Giertych za Mazura?

Wiadomość o tym, że amerykański dyplomata w rozmowie z sekretarzem Stanu w kancelarii polskiego gpremiera uskarżał się na Romana Giertycha, wcale mnie nie dziwi. Nie zapominajmy, że Polska jest najlepszym sojusznikiem USA na kontynencie europejskim (pomijam Wielką Brytanię, która – wedle moich informacji – jest wyspą). Polska jako jedna z pierwszych zgłosiła się na ochotnika do Iraku i bez końca przedłuża termin wycofania stamtąd swoich wojsk. Polska obśmiała Włochy, Hiszpanię oraz inne państwa, które „stchórzyły”.  I to pomimo tego, że George W. Bush już dawno ogłosił, iż wojna w Iraku została wygrana.

Podczas kiedy inne kraje wymigiwały się od udziału w wojnie irackiej (w tym tak ważni sojusznicy Stanów jak Francja i Niemcy), wysłały symboliczny szpital bądź już dawno się wycofały, nasi dzielni chłopcy trwają na posterunku, a na ich tle fotografują się kolejni premierzy i ministrowie obrony. Powiedzmy, że Kwaśniewski i Miller musieli być bardziej proamerykańscy niż „prawdziwi Polacy”. Ale obecny rząd zadeklarował już, że wyślemy liczący tysiąc żołnierzy kontyngent bojowy do Afganistanu, znacznie powiększając tam nasze oddziały, chyba dla spełnienia młodzieńczych marzeń ministra Sikorskiego, który kiedyś był tam jako młody reporter, opisujący walkę z Sowietami, a teraz będzie mógł wizytować z honorami oddziały Wojska Polskiego.

Po co? Dlaczego jesteśmy tacy szybcy? Odpowiedź jest zawsze ta sama i jak najbardziej prawdziwa: ponieważ Stany Zjednoczone są naszym najważniejszym sojusznikiem i gwarantem naszego bezpieczeństwa. To nie podlega wątpliwości, jak 2 x 2 = 4, to ABC polskiej racji stanu, ALE z tego jeszcze nie wynika, że musimy być tacy gorliwi. Stany Zjednoczone są także gwarantem bezpieczeństwa Niemiec, Czech, Węgier, Grecji, są gwarantem powojennego (po II Wojnie i po Zimnej Wojnie) ładu w Europie. Bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych jest także związane z bezpieczeństwem Polski. Tarcza będzie wspólna. A jednak inne kraje nie są jakoś tak uczynne jak Polska.

Dlaczego? Wtedy pada odpowiedź o specjalnych więzach – Kościuszko, Pułaski, Wilson, Reagan, wsparcie dla „Solidarności” i inne fundamenty, na których oparta jest przyjaźń polsko-amerykańska. Amerykanie pospieszą nam z pomocą, jeśli – nie daj Boże – będziemy w potrzebie. Fundamenty – owszem, ale czy koniecznie trzeba na nich budować najwyższy pomnik w Europie? Kiedy przychodzi do konkretów, jak np. do kupna samolotów F-16, Polska decyduje się w mig (nie w „Mig”). Inni zastanawiali się dużo dłużej. Chile, które ma najlepsze siły lotnicze na południe od USA, wybierało samolot chyba 4 lata, co obserwowałem na własne oczy. Targi z Francuzami (Mirage) i Szwedami (Gripen) oraz Amerykanami (F-16) trwały latami, w końcu wynegocjowano najkorzystniejszą ofertę (F-16). A Polska? Raz, dwa, i jutro pierwsze samoloty mają już wylądować pod Poznaniem. Gdzie wylądował offset – lepiej nie pytać. A wizy – postulat na razie nierealny, ciągle figurują na liście naszych złudzeń.

Można odnieść wrażenie, że Polska zbyt nisko się ceni, przynajmniej w stosunkach z USA. Nowe, godnościowe podejście do polityki zagranicznej, zapowiadana obrona interesu narodowego, mniej klientystyczna polityka i mniej poklepywania po ramionach zamiast rzetelnego rachunku zysków i strat, w stosunkach z USA nie są jeszcze widoczne. W każdym razie dyplomata amerykański tego nie zauważył.

Qui pro quo z Amerykanami nie mogło zdarzyć się w bardziej niefortunnym momencie – w przeddzień lądowania pierwszych polskich samolotów F-16, w przeddzień wyborów w USA i w Polsce, w przeddzień święta 11 listopada.

Rezultat? Na jedynych prawdziwych obrońców polskich interesów wychodzą Roman Giertych i Andrzej Lepper. Nic dziwnego, że dyplomata, który jest przyzwyczajony do tego, że mu się nie odmawia, pozwala sobie na kąśliwe uwagi pod adresem polskiego wicepremiera. Tak nas traktują, jak sami pozwalamy się traktować. Teraz polski premier znalazł się delikatnej sytuacji – w stosunkach z USA nie możemy sobie pozwolić na najmniejszą lekkomyślność, to nasz najważniejszy sojusznik, ale od czasu do czasu warto zmarszczyć brwi – a to Lech i Jarosław Kaczyński potrafią jak mało kto.

Może warto postawić warunek: zdejmiemy Giertycha jak wydacie Mazura.
 
PS. Blogowiczów z Trójmiasta i okolic zapraszam do Salonu „Polityki” w Sopocie, dzisiaj, we wtorek, 7 listopada, godz. 18.00, poprowadzę spotkanie z sen. Krzysztofem Piesiewiczem (Urząd Miejski, ul. Kościuszki). Warto przyjść, bo senator, adwokat i scenarzysta filmowy to postać przeciekawa!