„Won!”

Byłem w Teatrze „Syrena” na przedstawieniu pt. „Won!!!”, napisanym przez mojego druha i sąsiada z „Polityki”, Ryszarda Marka Grońskiego. Napisałem „druha”, a nie „przyjaciela”, bo Groński przyjaźni się tylko ze swoim psem. Początkowo łudziłem się, że chodzi o moją ulubioną zupę chińską wonton, ale – niestety – Markowi chodziło o naszych polityków, zwłaszcza tych z pod znaku pani Dulskiej. W sztuce Grońskiego, praprawnuczka pani Dulskiej (Bożena Dykiel) jest namawiana przez najwyższego wzrostem ministra w naszym rządzie, żeby kandydowała do Sejmu z ramienia jego partii bogoojczyźnianej i rodzinnej.

Ciekawe, co by pani Dulska powiedziała, gdyby dziś była posłanką, i – broń Boże! – musiała spędzić noc w hotelu sejmowym. Ciągle ktoś zakłóca spokój. Ten hotel to najgorsza jaskinia w mieście. W pokoju u jednej posłanki znajduje się minister. Nie robią nic z tych rzeczy, wszak to posłanka i minister odnowy moralnej. Po prostu robią biznes. Posłanka z Samoobrony negocjuje, podobno tak, jak się negocjuje w systemach demokratycznych i parlamentarnych. W zamian za zdradę swojej partii przez grupę posłów z posłanką na czele, ta ostatnia chce otrzymać stanowisko rządowe. Być może w kasie Sejmu znajdą się pieniążki na spłatę jej długu, ale nie w tej chwili, bo w nocy kasa nieczynna. Minister skarży się, że jakiś poseł kogoś zgwałcił, ale nikt tego nie bierze na poważnie.

W sąsiednim pokoju wiceprzewodniczący jednej z partii odnowy moralnej buduje IV RP z kierowniczką swojego biura poselskiego, panią Monetą. Prokuratura ustala obecnie, czy odgłosy tej pracy dochodziły do sąsiedniego pokoju, czy widział coś portier, czy pamięta ochrona. Moneta pamięta prawie wszystko. „Prawie”, ponieważ – jak daje do zrozumienia prokurator – ma pamięć dobrą, ale „w ograniczonym zakresie”, może więc nie pamiętać szczegółów charakteryzujących przewodniczącego i wiceprzewodniczącego partii. Prokurator sprawdza („weryfikuje”), czy Moneta nie jest fałszywa. Fakty, o których opowiada Moneta, są makabryczne – zmuszano ją do seksu, więc się zgodziła, mówiono jej, że w zamian za pracę ma współżyć z jednym albo z drugim dygnitarzem partyjnym, więc współżyła 2-8 razy, zmuszono ją do poddania się zastrzykowi ze środkiem wczesnoporonnym, kiedy była w 6 miesiącu ciąży, a więc uczestniczyła w kilku przestępstwach naraz.

Posłanki – partyjne sąsiadki z hotelu sejmowego – jak gdyby w to nie wierzyły. Główny oskarżony przez Monetę idzie w zaparte, godzi się poddać badaniom DNA celem ustalenia ojcostwa. Całe widowisko jest makabryczne, nie wiadomo komu wierzyć, ale hotel sejmowy nie jest dla dzieci, a wyłącznie do ich poczęcia. Posłowie partii rządzącej nabrali wody w usta, bo nie chcą ryzykować koalicji. Rząd tak czy tak będzie obryzgany błotem, bo chodzi bądź co bądź o wicepremiera i o partię, która jest drugą pod względem siły ostoją koalicji budującej przezroczysty i lśniący gmach IV RP.

Na innym piętrze hotelu sejmowego, szerokim łukiem omijają się posłowie największej partii opozycyjnej – jej przewodniczący, przybyły z Gdańska, oraz jej czołowy działacz z Krakowa, który ma co prawda mieszkanie w Warszawie, ale być może zrezygnuje, gdyż ma propozycję do Szczecina, albo wręcz na plaży. Przewodniczący stracił cierpliwość do leniwego Krakusa, który stoi na czele bezczynnego gabinetu cieni. „Albo będzie pracował dla Platformy, albo w ogóle nie będzie pracował” – mówi. Krakus chyba nie ma ochoty pracować na przewodniczącego, któremu bliżej do lewicy niż do prawicy. Przewodniczący upokorzony (bo koledzy zamiast jego faworyta wybrali na szefa grupy parlamentarnej innego posła) robi dobrą minę do złej gry i mówi, że „w porzo”, bo tak działa demokracja.

W sumie, kiedy człowiek patrzy na to, co dzieje się w hotelu na Wiejskiej, można stracić cierpliwość, pójść śladem pana Dulskiego i – jak w finałowej scenie przedstawienia Marka Grońskiego – krzyknąć w stronę gości: „Won!!!”

Ja sam, będąc w hotelu sejmowym, słyszałem, że jeżeli sprawa ograniczy się do „Łyżwy”, to się „Łyżwę” wyrzuci, a resztę zamiecie pod dywan, bo PiS potrzebuje Samoobrony, żeby rządzić. Jeżeli sprawa rozleje się szerzej, to należy patrzeć na to, co dzieje się w hotelu sejmowym, gdzie pod kołdrą trwają zaloty i umizgi, żeby zdjąć bluzeczki oraz krawaty w barwach narodowych i założyć pyjamy oraz nocne koszulki, które bardziej pasują do PiS.