Mów do mnie jeszcze

0brud450.jpg

Joachim Brudziński (PiS) w trakcie lektury. Fot. Witold Rozbicki / REPORTER

Na moim biurku (i po części w mojej głowie) panuje wieczny bałagan. Przed wyjazdem na urlop usiłuję zaprowadzić na nim porządek. Oto kilka zapisków, które chowam do szuflady, bo gdy wrócę – będą już nieaktualne.

DEBATA PUBLICZNA. Swojego czasu ujawniono, że centrala PiS wysyła swoim ludziom instrukcję, ściągę, co mają „na dzień dzisiejszy” mówić. Otóż według „mojej wiedzy” („mam wiedzę”, „nie miałem wiedzy” – to ulubiony zwrot polityków) na dzień dzisiejszy instrukcja dla aktywu PiS zawiera dwa punkty. Punkt pierwszy: Cokolwiek powie koalicja rządzącą, wszystko to należy uznać za „odwracanie uwagi” od palących problemów społecznych i od nieudolności rządu. – Laptop Ziobry? – Odwracanie uwagi od sytuacji w służbie zdrowia. – Co z raportem o likwidacji WSI? – Odwracanie uwagi od braku ustaw w Senacie. – Podsłuchiwanie pielęgniarek? – Odwracanie uwagi od braku reform. Czyli „mów do mnie jeszcze”, albo „mówił dziad do obrazu, a obraz ani razu”.

Z kolei Platforma kręci. – Podatek Belki? – Do likwidacji. – Kiedy? – O tym rozmawiamy. – Ale minister Finansów mówi, że po jego trupie. – O tym właśnie rozmawiamy. – Zlikwidujecie podatek od oszczędności czy od zysku od inwestycji kapitałowych również? – O tym dyskutujemy. – Ustawa o mediach. Czy szefa UKE miałby mianować premier, czyli media rządowe? – Zapraszamy do rozmowy. – Ale o czym tu mówić, skoro wasz projekt to nic innego, jak zawłaszczenie mediów publicznych przez rząd. – Zawłaszczył PiS, a my chcemy rozmawiać. – Ale o czym? – O tym, jaki powinien być ustrój mediów publicznych. I tak w koło Macieju, czyli mów do mnie jeszcze.

LEWICA. Trwa debata czy lewica, jaka lewica, która lewica, czy lewica ma być bardziej lewicowa, czy może centrowa, a może powinna przesunąć się w prawo, bliżej wolnego rynku – dalej od Kościoła, czy ma korygować skutki wolnego rynku, czy też raczej ograniczać jego działanie, walczyć z rynkiem czy z korporacjami, bronić PRL i Jaruzelskiego, czy też się odcinać, SLD czy LID, stary nurt czy nowy nurt itd. Jako czytelnik czuję się już tą dyskusją w pełni zaspokojony i dalszego jej sensu nie widzę, nie widzę dokąd ona miałaby prowadzić.

Najbardziej zainteresował mnie głos Waldemara Kuczyńskiego, jednego z moich ulubionych publicystów, który w „Gazecie” odniósł się do pytania: Czy lewica ma być w opozycji do Platformy i do PiS, czy też wspólnie z Platformą dążyć do „zabicia” (jak pisze W.K.) PiS? To celne pytanie. Dla lewicy silna jest pokusa, żeby być przeciwko każdej prawicy, zarówno tej liberalnej, czyli PO, jak i tej narodowo – populistycznej, czyli PiS. Rozum podpowiada to pierwsze, żeby lewica miała własną tożsamość i stanowiła alternatywę dla prawicy (ale trzeba się liczyć z tym, że prawica jest teraz tak silna, iż o żadnej poważnej lewicowej alternatywie mowy być nie może). Serce mówi: kiedy będzie potrzeba – wesprzeć Platformę, gonić PiS, aż się je wygoni ze sceny politycznej. Być może najlepsze dla lewicy jest wyjście trzecie: różnić się od Platformy tam, gdzie to możliwe (stosunki Kościół – państwo, podatek Belki zachować) i gonić PIS do upadłego, czyli „odwracać uwagę” od spraw mało ważnych do tej najważniejszej, czyli od J&S do J&L.

LIS W TVP. Pierwszy odcinek programu „Tomasz Lis na żywo” rozczarował. Na mój gust było za dużo „zuvielu”: Wajda z Hollywood, Kaczyński z puszki, Komorowski z fotela (wolałbym jedną rozmowę, a soczystą), sonda uliczna, sondaże, widownia i jej głosy, duuużo za duuuużo w tym cieście było rodzynków. Czy ten program był szokiem dla TVP tego nie wiem, bo TVP – poza Lisem i Wiadomościami – nie oglądam. Poglądy wyrażone w tym programie nie brzmiały chyba szokująco. Fakt, że Lis i Komorowski pojawili się w TVP sam w sobie szokiem nie był. Moja rada (choć Tomasz Lis moich rad nie potrzebuje) – lepiej mniej, a lepiej. Przydałoby się więcej napięcia, a mniej efektów. Ale pierwsze koty za płoty.

***

„FAŁSZERZE”, a nie „Oszustwo” brzmi tytuł austriackiego filmu nagrodzonego Oskarem. Za ten błąd przepraszam, zwróciło mi nań uwagę kilkoro blogowiczów (dziękuję, przepraszam). Tytuł „Oszustwo” bardziej pasował mi do bloga. A dyskusja rozwinęła się pasjonująca. Szczególnie odnotowałem głosy „Otago” (ważne, że „Katyń” został pokonany w Rosji), „Absolwenta” (krytykuje Wajdę za wypowiedź po ogłoszeniu werdyktu. Mnie w wypowiedziach Wajdy oraz innych Polaków zabrakło gratulacji i wyrazów uznania wobec laureatów). „AjW” (Brytyjscy laureaci, którzy otrzymali Oskara za film „Piotruś i wilk” nie wymienili polskich animatorów. Gdzie są angielskie maniery? Gdzie dżentelmeni? A może udział naszych nie był taki ważny, jak chcą nasze media?). „Zora4” („Nie jest sztuką zrobić ‘wielki film’ o ‘wielkim temacie’. Sztuką jest znaleźć ‘wieli temat’ tam, gdzie go pozornie nie ma.” – Święte słowa. Brawo za tę myśl.). „Jotka” („Polski gwałciciel MUSI być niewinny, polski film MUSI być najlepszy”). „Adamo” (Sami sobie zafundowaliśmy to rozczarowanie). „Olek51” pyta, jak oceniam nominowanych do nagrody im. Dariusza Fikusa 2008? Jaka kapituła – taka nominacja – pisze. Odpowiadam: Zgadzam się z Panem. Komedia „Sami swoi”. „PI” („Powstaje wrażenie, że w ostatniej wojnie to Rosjanie zabili 6 milionów Polaków i nie chcą przeprosić”). „Artur” („Powinniśmy się pozbyć przekonania o wyjątkowości naszych tragedii dziejowych”.) Zgadzam się w całej rozciągłości z opiniami „PI” oraz „Artura”.

Wszystkim dziękuję za komentarze, gorąco pozdrawiam Blogowisko, będę Was czytał w górach na urlopie. Planowy powrót 12 marca. Pisz do mnie jeszcze.