Cholerosterol

Pojedynek prezydenta i premiera na badania lekarskie uważam za gorszący.

Nie wiadomo, czy się cieszyć,  że mamy zdrowego premiera, czy martwić, że stan zdrowia prezydenta jest tajemnicą. Od początku uważałem, że żądanie  posła Palikota, by opublikować wyniki badań lekarskich prezydenta, jest wymierzone w Lecha Kaczyńskiego. Inicjatywa ta byłaby słuszna, gdyby miała obowiązywać od następnych wyborów, a nie wstecz. Kiedy Lech Kaczyński kandydował, takiego wymogu nie było i uważam, że walka z obecnym prezydentem na zaświadczenia lekarskie jest nie fair.

Jestem zdecydowanym krytykiem prezydentury Lecha Kaczyńskiego, którą uważam za nieporozumienie, ale inicjatywa posła Palikota również  mi się nie podoba. Popieram ideę, by biuletyn o stanie zdrowia prezydenta był opublikowany od następnych wyborów, a nie od Lecha Kaczyńskiego. Z kolei Lech Kaczyński niesłusznie zwlekał, kluczył, żeby ostatecznie odmówić ujawnienia swojego stanu zdrowia, pod pretekstem, że w ten sposób można załatwić każdego polityka, który podpadnie. To nieprawda.

Przez pewien czas było niejasne, czy Tusk popiera harce Palikota. Kiedy zapowiedziano, że wyniki badań lekarskich premiera zostaną lada chwila opublikowane – wszystko się wyjaśniło: Tusk stoi murem za Palikotem.

Opublikowanie  akurat w tej chwili  wyników badań lekarskich premiera nie wydaje mi się eleganckie. Świadczy, że Donald Tusk postanowił włączyć się do pojedynku na stan zdrowia, że akurat w tej sprawie szef rządu nie ma nic do ukrycia. Byłoby lepiej, gdyby najpierw Sejm z inicjatywy Platformy przyjął odpowiednią ustawę, a potem premier Tusk się do niej zastosował. A wyszło na to, że prezydent kręci, bo ma coś do ukrycia, zaś premier rzuca na szalę swoje ciśnienie i cholesterol.