Wywiady dobre i złe

Nie, nie chodzi o CIA, KGB i Mosad, ale o wywiady w mediach. Forma ta przeżywa obecnie w mediach, zwłaszcza elektronicznych, swoje apogeum. Niektóre z tych rozmów są pasjonujące, szczególnie wtedy, kiedy dziennikarz jest przygotowany, a jego celem jest dowiedzieć się, słuchać, a nie popisywać na tle rozmówcy.

Ostatnio obejrzałem trzy rozmowy. Monika Olejnik w TVN 24 rozmawiała z gen. Jaruzelskim w rocznicę okrągłego stołu. Nie wiem kto z Państwa to oglądał, ale mnie się ta rozmowa podobała. Dziennikarka naprawdę pytała, usiłowała np. dowiedzieć się, kiedy generał i jego towarzysze zdecydowali się na zalegalizowanie „Solidarności”, na rozmowy z nią, na dopuszczenie do tych rozmów Michnika i Kuronia, którzy byli dla nich symbolami zła. Generał wszystko świetnie pamiętał, może żadnych sensacji nie ujawnił, ale fakty, daty, nazwiska miał w małym palcu i bronił się na poziomie. Monika Olejnik pozwalała się Jaruzelskiemu wypowiedzieć. W sumie – oboje wyszli z tej rozmowy obronną ręką. To była dobra robota.

Później wybuchła bomba z wywiadem Bogdana Rymanowskiego (Dziennikarz roku) z Czesławem Kiszczakiem. Bomba polegała na tym, że gen. Kiszczak, wypytywany o śmierć ks. Stefana Niedzielaka i Stanisława Suchowolca w styczniu 1989 r., zdenerwował się, przerwał i zakończył rozmowę. Mimo że nie jestem entuzjastą stylu dziennikarstwa, jaki uprawia red. Rymanowski (pisałem o tym, kiedy zaatakował go Piotr Pacewicz w „GW”), to jednak tym razem uważam, że Kiszczak postąpił nieroztropnie i niewłaściwie. Załóżmy, że oficjalna linia Jaruzelskiego i Kiszczaka jest taka, że księża zostali zamordowani przez agentów partyjnego betonu, a może i Moskwy, żeby nie dopuścić do porozumienia z opozycją w Polsce. Czyli, że był to spisek przeciwko obu generałom. Nawet wówczas powinni oni czuć się współodpowiedzialni politycznie za te morderstwa, wszak stali na czele państwa i służb, które tych księży prześladowały. Fakt, który przywołał B. Rymanowski, że w relacji TVP z otwarcia obrad Okrągłego Stołu, wycięto minutę ciszy, jaką zebrani uczcili pamięć ofiar, był absolutnie w stylu ówczesnej telewizji i gen. Kiszczak może „resortowo” za propagandę nie odpowiadał, ale czy zamiast się obrażać, nie byłoby bardziej przyzwoicie przyznać, że to było niewłaściwe, że propaganda była wówczas pełna przemilczeń i przeinaczeń, trwała wojna, a pierwszą ofiarą wojny jest prawda…

Zamiast tego Kiszczak przerwał wywiad, postąpił źle, czego mu media nie przebaczą. Na miejscu gen. Kiszczaka trudno było oczekiwać, że dziennikarz będzie z nim rozmawiał życzliwie. Całego wywiadu (do chwili przerwania) nie znamy, ale chyba red. Rymanowski też nie ma powodu do zadowolenia. (Chyba, że poszedł udawać bohatera, który walczy z Kiszczakiem 20 lat po wojnie, a w to nie wierzę). Red. Rymanowski może nie być zadowolony, że wywiad się nie powiódł. Gdybym ja mógł przeprowadzić wywiad z dziennikarzem, to bym go zapytał, czy nie ma sobie niczego do wyrzucenia, czy zdołał „otworzyć” Kiszczaka, metodami mniej kontrowersyjnymi rozwiązać mu język, słowem czy próbował rozmawiać tak, jak rozmawia Teresa Torańska („Oni”), która potrafi z „onych” wiele wyciągnąć. Ciekawe, co by mi redaktor odpowiedział.

Wreszcie trzeci wywiad: Monika Olejnik w „Kropce nad i” 4. lutego z premierem Tuskiem. Słuchałem z dużym zainteresowaniem i z rosnącym uznaniem dla premiera. Czas jest dla rządu fatalny: złotówka spada dramatycznie, rząd wprowadza nadzwyczajne oszczędności w budżecie, chociaż jeszcze kilka miesięcy temu zaprzeczał, że kryzys puka do drzwi, opozycja ostrzegała, chce się spotkać itd. Monika Olejnik premiera nie oszczędzała. Tusk bronił się jednak skutecznie i wypadł całkiem dobrze. Nigdzie nie został przyłapany na niekompetencji. Tam, gdzie był zapędzony do narożnika (np. w pytaniu: czy Klich składał rezygnację z powodu cięć budżetowych?) udało mu się w sposób dyplomatyczny znaleźć wyjście, bronił swojej polityki nie zawsze przekonująco (to zależy od poglądów każdego widza, np. zwiększać deficyt budżetowy czy go bronić?), ale poważnie i cierpliwie. W żadnym punkcie rozmowy Tusk nie stracił panowania, a raz czy drugi uczynił nawet odstępstwo od „polityki miłości”, np. powiedział, że „bez specjalnej przyjemności”, ale spotka się z prezesem Kaczyńskim.

Godne uwagi są argumenty premiera: rząd nie będzie bronił banków, tylko ich klientów, Rada Gabinetowa nic nie pomoże, zapisane ustawowo 1.95 proc. budżetu na wydatki wojskowe to za dużo, zwłaszcza, kiedy nie zagraża nam żadne niebezpieczeństwo, możliwa jest korekta budżetu (opozycja twierdzi tak już od pewnego czasu), rząd nie będzie rozdawał publicznych pieniędzy, bo kolejka jest długa, a z próżnego i Salomon nie naleje, bronił idei zawieszenia (czy ograniczenia – to nie było dla mnie jasne) na dwa lata finansowania partii politycznych z budżetu (moim zdaniem subwencjonowanie z budżetu należy ograniczyć – Pass.),

W sumie – dobra rozmowa.

PS. Poza tym zwróciłem uwagę na zatrważające wiadomości ze szkoły w Rykach, w stylu tych, jakie przedtem docierały z Torunia i z Gdańska, o bezsilności nauczycieli wobec rozwydrzonych „uczniów”. To po prostu straszne. Byłem dziś na ul. Mickiewicza, koło Placu Inwalidów, w sercu „inteligenckiego” Żoliborza. Jakie tam są napisy, graffiti, na świeżo odnowionych budynkach. Jakim językiem rozmawia młodzież. Chamstwo nas zalewa, sprawa nie jest prosta ani tylko polska. Gorąco polecam francuski film pt. „Klasa” (Złota Palma w Cannes), o tym, jak wychowawca usiłuje okiełznać uczniów. Znakomity, kręcony z naturszczykami, przez uczniów i nauczycieli. Gorąco polecam!