Rozmowy dużego formatu

AAAAABY przeczytać coś mądrego, gorąco polecam rozmowę Doroty Wodeckiej z Eustachym Rylskim w dzisiejszym Dużym Formacie („GW”, 7 X 2010).

Znakomity pisarz i dramaturg, któremu nie sposób odmówić niezależności lub patriotyzmu, a konserwatyści i prawica uznawali dotychczas za swojego, daje przenikliwą analizę osoby Jarosława Kaczyńskiego oraz PiS. Oto wybrane cytaty:

• „Pompowanie narodowym mistycyzmem, jakąś tania transcendencją, bardzo bolesnej kraksy komunikacyjnej, wynikającej z kompleksów, frustracji, nonszalancji, braku wyobraźni, podwórkowej brawury i podręcznikowej wręcz niekompetencji, jest nonsensem.
• Jarosław Kaczyński? Interesująca postać, nawet literacko, teraz po stracie brata i władzy. Z ciekawością przypatruję się jego niemej twarzy i temu, mam wrażenie, wyobcowaniu z doczesności. On już nie zabiega o władzę ani żaden rząd dusz, jego do czynu pcha już tylko odwet, nie tylko na Platformie, której nie cierpi, nie tylko na Komorowskim, Tusku i Sikorskim, których obwinia za śmierć brata, ale i na tej części narodu, która się na nim nie poznała, nie doceniła, która go zawiodła.
• On jest teraz głodny czegoś spektakularnego, co przynajmniej na chwilę przywróciłoby mu wiarę w sens jego istnienia, nie tylko w polityce, ale i w życiu. Mam wrażenie, że Kaczyński jest w tej chwili człowiekiem, który poszedłby na każde rozwiązanie w Polsce, nawet najdrastyczniejsze, i lepiej tego nie rozwijać.
• Kierują nim urojenia, a nie rzeczywistość. Nie powiodło im się w związku z tym w niczym. Trudno znaleźć cos, czego by nie spieprzyli. Budzili w wielu Polakach najgorsze obawy.
• (Odwołują się) Do tych, którym po to, by spać, trawić, uprawiać seks, bawić się i pracować, potrzebna jest nienawiść. I do tych, którzy uważają, że otrzymali od życia mniej niż im się należało, a prezes i jego partia ich w tym konsekwentnie utwierdzają. Dlatego klientela PiS, lub tych, którzy przejmą ich aktywa, jest wieczna, bo zazdrość i nienawiść to dwie wieczne ludzkie namiętności.
• Robienie z wyprawy smoleńskiej legendy jest nadużyciem. (…) Tu mieliśmy raczej manię wielkości, chęć pokazania, kto jest najważniejszy w państwie, z kim przylatuje do Rosji prawdziwa Polska ze swoimi marszałkami, generałami, senatorami, posłami, biskupami, ze swoją elitą. Przekonania, że nad inne narody windują nas nasze nieszczęścia, nie rozumiem”.

Ta rozmowa, plus niedawna wypowiedź generała Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, prezesa Związku Powstańców Warszawskich, który przeprosił warszawiaków za cierpienia i nieszczęścia, jakie sprowadziło Powstanie, dodaje otuchy, utwierdza w przekonaniu, że jednak nie wszyscy są otumanieni, że są jeszcze ludzie rozsądni, a rozum i prawda zwyciężą.
Można mieć za złe, że generał przeprosił tak późno, po tylu latach, a pisarz mówi z pewnym odcieniem ironii o elicie, jaka zabrał ze sobą prezydent do Smoleńska, ale w niczym nie umniejsza to wagi obu wypowiedzi. Uchylam kapelusza.